Prawa Człowieka po Lizbonie

Barbara Lochbihler

W Parlamencie Europejskim (PE) realizowana jest ogromna ilość inicjatyw na rzecz ochrony praw człowieka. Komitet Praw Człowieka regularnie organizuje publiczne wystąpienia na temat stanu tych praw w poszczególnych krajach i innych kwestii związanych z ich łamaniem. Raz do roku wydawany jest Roczny Raport na Temat Stanu Poszanowania Praw Człowieka na Świecie. Nagroda im. Sacharowa jest znanym narzędziem wspierania niezmiernie ważnej i cennej działalności obrońców praw człowieka oraz organizacji pozarządowych. Państwa ubiegające się o członkowstwo w Unii Europejskiej muszą wykazać nieskazitelną kartę, jeśli chodzi o ochronę tych praw. Ponadto,przewodniczący PE, a także pojedynczy europosłowie angażują się w działania, których celem jest ochrona praw człowieka na całym świecie. Obejmuje to również monitorowanie wyborów oraz wysyłanie delegacji do krajów trzecich. Obrońcy praw człowieka są regularnie zapraszani do Parlamentu, a organizacje pozarządowe biorą udział w sesjach Komitetu.

A jednak może się dziać dużo więcej! To, że wiele z tych akcji pozostaje mało efektywna wynika z faktu, iż realizowane są one niezależnie od siebie. Współpraca między komitetami pracującymi nad ochroną praw człowieka ma miejsce stosunkowo rzadko. Ewidentnie brakuje koordynacji działań, nie tylko wewnątrz PE, ale także w odniesieniu do działań Komisji i Rady. W Unii Europejskiej nie ma jednego miejsca, w którym te wszystkie działania zbiegałyby się. Ponadto, grupy polityczne wewnątrz PE odmawiają uchwalenia rezolucji dotyczącej danego kraju i przymykają oko na działalność swoich „krajów partnerskich”. Zbyt często interesy gospodarcze biorą górę nad polityką dotyczącą praw człowieka w Komisji i w Radzie. Rzadko kiedy w PE uchwalane są rezolucje dotyczące pogwałceń, które połączone są z jakąś działalnością gospodarczą (np. górnictwem, budowaniem tam, rolnictwem monokulturowym). Należy jednak raz jeszcze podkreślić, iż prawa gospodarcze, społeczne i kulturalne nie mogą być oddzielone od praw politycznych.

Obserwując frekwencję Europosłów w Komitecie Praw Człowieka, musimy przyjąć pewną dozę samokrytyki. Niewystarczająca obecność na sesjach i spotkaniach stanowi negatywny sygnał dla zaproszonych gości oraz szerzej – dla środowiska obrońców praw człowieka. Podczas ostatniego sezonu prawodawczego, na posiedzenie Komitetu Praw Człowieka zaproszony został algierski ambasador, by przedyskutować sytuację w swoim kraju. Gdy okazało się, że na spotkanie przyszedł tylko jeden deputowany (przewodniczący Komitetu), ambasador odmówił przemawiania do nieobecnej widowni. Na szczęście, niewielu gości ma odwagę w podobnym tonie odrzucić zaproszenie, ale istnieje wiele sytuacji, podczas których bardzo niewielu europosłów przychodzi na spotkania Komitetu z wysoko postawionymi gośćmi. Należy w tej kwestii powziąć odpowiednie kroki.

 

Potrzebne jest wszechstronne podejście

Ze względu na podział obowiązków wewnątrz parlamentu, Podkomitet Praw Człowieka nie zajmuje się pogwałceniami praw człowieka w Europie. Jednakże wiarygodność polityki dotyczącej praw człowieka zależy od wszechstronnego podejścia dotyczącego pogwałceń na całym świecie. Pytanie brzmi, czy definiować prawa człowieka jako pewną specjalizację, czy też należy włączać kwestie związane z ochroną praw człowieka do pracy wszystkich instytucji? I nie ma tu żadnej sprzeczności. Nieustające dyskusje na forum międzynarodowym dotyczące kary śmierci, tortur, dyskryminacji, praworządności, walki z bezkarnością, praw społecznych, kulturowych i gospodarczych są jasnym sygnałem, że nie ma praktycznie żadnej sfery życia ludzkiego, która nie byłaby związana z prawami człowieka i swobodą demokratyczną. Dlatego też, Parlament Europejski powinien z jednej strony odpowiadać na te wyzwania poprzez włączenie wszystkich komitetów w politykę na rzecz ochrony praw człowieka, z drugiej zaś strony czerpać z doświadczenia i ekspertyzy Komitetu Praw Człowieka.

Ten nieciekawy stan rzeczy wynika w dużej mierze z ograniczonej władzy i zasobów Komitetu Praw Człowieka, ponieważ jest to jedynie podkomitet. Nie może on podejmować żadnych decyzji, ani głosować nad ustawami. Nie może też ogłaszać rezolucji i posiada jedynie ograniczone zasoby finansowe na realizację własnych projektów. Dlatego też Rada nie bierze Komitetu na poważnie i wciąż nie pozwala mu brać udziału w istotnych przedsięwzięciach dotyczących praw człowieka, jak np. w dialogu z krajami trzecimi. Fakt, iż Rada nawet nie przedstawia wyników tych projektów podkomitetowi Parlamentu Europejskiego za zamkniętymi drzwiami jest dowodem na wyraźny brak szacunku. Stworzenie pełnoprawnego komitetu EP na rzecz praw człowieka pomogłoby w koordynacji działań na rzecz praw człowieka, zapewniłoby monitoring postępów tych działań, umożliwiłoby demokratyczną kontrolę nad Komisją i Radą, a w związku z tym wzmocniłoby politykę PE dotyczącą ochrony praw człowieka. Przeprowadzone trzy lata temu badanie na temat wpływu PE na działalność podkomitetów ujawniło te braki. We wniosku z tegoż badania uznano, iż najlepszym sposobem ich uniknięcia jest stworzenie pełnego Komitetu Praw Człowieka. Jednakże jak dotąd nic się w tej kwestii nie zmieniło. Co więcej, wydaje się, że wciąż brakuje potrzebnej do tego większości politycznej.

Klauzule Traktatu Lizbońskiego wzmacniają rolę walki na rzecz ochrony fundamentalnych praw człowieka wewnątrz Unii Europejskiej poprzez nadanie wiążącego charakteru Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Oznacza to przede wszystkim, że prawo UE musi być inspirowane Kartą. Po drugie wskazuje to na fakt, iż UE będzie w stanie przystapić – jako organizacja – do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Oba aspekty są kluczowe, ponieważ tworzą wewnętrzną politykę, która zapewnia, że UE dąży do poszanowania praw człowieka za pomocą własnych instytucji oraz instytucji państw członkowskich. Stanowi to również jasny sygnał dla krajów trzecich, że UE chce stać się jeszcze bardziej spójna w promowaniu fundamentalnych praw.

Traktat Lizboński o tyle uzupełnia politykę ochrony praw człowieka UE, że w artykule 21 (paragraf 1 i 2) opisuje jej zewnętrzną działalność. Stawia poszanowanie praw człowieka i ich promocję w centrum działalności UE poza jej granicami (paragraf 3). Podkreśla również należną spójność i konsekwencję, które mają być osiągnięte między różnymi aspektami działań UE na zewnątrz oraz polityką wewnętrzną i zewnętrzną UE (paragraf 3., druga część). Traktat Lizboński kładzie nacisk na cele, które powinny kierować polityką zagraniczną UE i nie stawia ich we wzajemnej opozycji (np. handel i prawa człowieka).

W kwestii polityki zagranicznej, szczególny artykuł poświęcony jest Europejskiej Polityce Sąsiedztwa, która podkreśla wartości leżące u jej podstaw, a także prawa i obowiązki zawarte w umowach z krajami partnerskimi.

 

Więcej Władzy dla PE

Artykuł 128 Traktatu Lizbońskiego daje więcej władzy PE (wydłużenie procedury współdecyzyjnej, która uwzględnia również procedurę zgody – parlament może powiedzieć tak lub nie na koniec negocjacji) i  angażuje go we wszystkie fazy negocjacji, łącznie z definiowaniem mandatu. Ten aspekt został zawarty w nowej umowie międzyinstytucjonalnej Komisji. Procedura ta może znacząco pomóc PE w zwiększeniu wpływu w dziedzinie praw człowieka podczas negocjacji: musimy użyć negocjacji jako prawdziwej dźwigni do poprawy stanu praw człowieka, lub przynajmniej w celu wywierania nacisku na władze, by ze swojej strony dokonały jasnych deklaracji. 

Wiemy z doświadczenia, że biura Komisji nie zawsze wdrażają wskazówki UE w temacie praw człowieka, szczególnie w kwestii obrońców praw człowieka (np. spotkania z obrońcami, uczestnictwo w procesach obrońców praw człowieka, wspieranie ich działalności). Baronowa Ashton, jako Wysoki Przedstawiciel Unii Europejskiej ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa oraz wice-przewodnicząca Komisji musi wykazać w swojej polityce konkretne kroki ku polepszeniu działań, takie jak rzeczywiste wdrożenie instrumentów prawoczłowiecznych przez delegacje. Do tego potrzebni są odpowiedni pracownicy, i co za tym idzie, ekspertyza i finansowanie w tychże biurach UE. Będzie ona miała także obowiązek gwarantowania, że komisarze stojący na czele polityki sektorowej w dziedzinie polityki zagranicznej UE, takiej jak handel, rozwój, rybołówstwo i rolnictwo, zastosują się do wytycznych dotyczących centralnej roli praw człowieka w podlegającej im sferze.

W oczach coraz większej liczby aktorów sceny pozarządowej UE traci wiarygodność. Wykazuje ona brak konsekwencji, a jej polityka budowana jest na podwójnych standardach, kiedy kraje trzecie łączą szczególne interesy z państwami członkowskimi UE (zawsze znajdzie się jakiś kraj członkowski, który ma bliskie relacje z krajem trzecim, co wpływa na politykę, jaka ma być przyjęta wobec tego kraju).

UE rozwinęła wiele cennych instrumentów (klauzula dotycząca praw człowieka w każdej umowie członkowskiej, dialog na temat praw człowieka, wytyczne UE na temat praw człowieka) i strategii (polityka przedakcesyjna i kryteria kopenhaskie, Polityka Sąsiedztwa UE oparta na wzajemnych prawach i obowiązkach, a także wspólnych wartościach). Jednakże, wciąż aktualny jest problem wdrożenia tych intrumentów i jasnej metodologii opartej na regularnym szacowaniu postępów w oparciu o jasne kryteria. Jednym z najgorszych przykładów jest tutaj niestosowanie klauzuli dotyczącej praw człowieka – w przypadku poważnych pogwałceń – w poszczególnych umowach, mimo iż uważana jest ona za kluczowy element dokumentu, a także prawnie wiążąca. Prawa człowieka zbyt często izoluje się wewnątrz „technicznego” dialogu z krajami trzecimi (konsultacje UE-Rosja, dialog UE-Chiny, podkomitety Europejskiej Polityki Sąsiedztwa na temat praw człowieka), zamiast  włączać je w dialog polityczny, który ma miejsce podczas dwustronnych szczytów, Rad Stowarzyszeń lub Współpracy. Jeśli mają one zajmować centralne miejsce w polityce zagranicznej UE, baronowa Ashton musi to w przyszłości zagwarantować.

 

Przykładowo, w przypadku poważnych pogwałceń praw człowieka przeciwko ich obrońcom, państwa członkowskie UE mogą wystosować poufny démarchewobec odpowiednich władz, by w ten sposób wyrazić swoją dezaprobatę. Jawne stanowisko Prezydencja Rady ogłasza się tylko wtedy, gdy te tajne instrumenty nie pomagają. Wskazuje się na konieczność całkowitej zmiany tej startegii. Publiczny démarchejest ważny i powinien zostać zastosowany, by wyrazić zarówno zaniepokojenie UE względem pewnych sytuacji oraz by wykazać jawne poparcie dla działalności na rzecz demokracji i praw człowieka.

Za każdym razem, gdy PE ma okazję dokłądnie przeanalizować jakąś umowę, zadanie to musi być traktowane poważnie. Pozytywna decyzja w sprawie międzynarodowej umowy może zostać wydana tylko, jeśli dokument jest zadowalający, a nie pod presją któregoś z państw członkowskich. Odkładanie w czasie ratyfikacji umowy wysyłałoby wyraźny sygnał Radzie i państwom trzecim.

Parlament Europejski musi być w stanie używać swojej ustawowej kontroli nad działalnością innych instytucji UE. W tym momencie nie otrzymuje on wystarczających informacji od Rady i Komisji, mimo iż dostęp do tych informacji ma przecież kluczowe znaczenie. W tej dziedzinie konieczny jest postęp. Zrewidowane porozumienie w tej sprawie jest cały czas negocjowane z Komisją, a stanowisko PE musi zostać uszanowane.

 

Pilne Rezolucje

Pomówmy otwarcie na temat tzw. pilnych rezolucji dotyczących pogwałceń praw człowieka. PE zazwyczaj nie posiada wystarczającego forum, by przegłosować pilnych rezolucji, ponieważ jest to zawsze ostatnia sprawa na liście zadań Strasburga i do tego czasu większość posłów opuściła już obrady. Jednakże głosowanie mimo brakującej jednej trzeciej posłów, i tak ma miejsce. Pamiętam bardzo dobrze dyskusję z japońskim ambasadorem w Niemczech na temat pilnej rezolucji PE dotyczącej zbrodni wojennych dokonanych przez japońskich żołnierzy podczas II wojny światowej. Powiedział wtedy, że nie może traktować tej rezolucji poważnie, ponieważ głosowało nad nią 20 europosłów. Rada prawie nigdy nie jest obecna podczas pilnych debat – czy to ze względu na niedopasowanie czasowe w kalendarzu, czy dlatego, że większość europosłów opuszcza Strasburg zanim zostają one otwarte. Wnioski grupy roboczej na temat reform parlamentarnych podczas ostatniej kadencji ustawodawczej, sugerowały dokonanie zmiany w organizacji terminów pilnych debat, mimo to żadne zmiany nie zostały wprowadzone. Dlaczego? Wydaje się, że wyraźnie brakuje politycznej woli, by ponad zwykłą retoryką rzeczywiście zaangażować się w tę kwestię.

Parlamentarzyści i obrońcy praw człowieka na całym świecie mogliby mieć znaczący wpływ na wiarygodną politykę dotyczącą praw człowieka. Aby tak się stało, muszą być oni chronieni przed siłami, przeciw którym działają. W UE nikt promujący wdrożenie i monitoring praw człowieka nie naraża swojego życia, ani bezpieczeństwa. Nie grozi za to kara, ani nie jest związane z tym żadne niebezpieczeństwo. Jednakże, w wielu krajach ludzie, którzy bronią praw człowieka sami mogą stać się ofiarami pogwałceń tych praw. Członkowie związków zawodowych, reprezentanci organizacji kobiecych, prawnicy, dziennikarze, mniejszości etniczne i religijne oraz miejscowa ludność – wszystkie te grupy stoją, jako obrońcy praw człowieka, w obliczu zagrożenia. Również politycy są w zagrożonej grupie obrońców praw człowieka. Mogą zostać wybrani w głosowaniu, stać się członkami opozycji, czy burmistrzami i często wykonują swoje zadania w bardzo trudnym kontekście politycznym.  Korzystanie z wolności słowa jest najczęściej ich jedyną zbrodnią. Krytyka, którą głoszą czyni z nich cierń w boku zarówno instytucji państwowych w krajach, gdzie stan praw człowieka jest problematyczny, jak i grup paramilitarnych. Często są oczerniani, otrzymują groźby, są usuwani z posad, poddawani bezzasadnemu aresztowaniu, skazywani za „działalność wywrotową”, torturowani, a nawet mordowani. Wiele osób, które stały się niechciane, „znikały” na zawsze. Winowajcy rzadko stają przed obliczem sprawiedliwości. By chronić potrzebujących, my parlamentarzyści, którzy możemy korzystać bezpiecznie z naszego mandatu, powinniśmy pomóc innym parlamentarzystom, którzy są zagrożeni w swoich krajach. Kampania „Parlamentarzyści Chronią Parlamanetrzystów” powinna zostać przeprowadzona nie tylko przez członków Komitetu Praw Człowieka, którzy i tak już aktywnie działają na rzecz ofiar pogwałceń praw człowieka, ale przez wszystkich europosłów. Powinni zostać oni wezwani do udziału w niej niezależnie od dziedzin, w których się specjalizują. Sekretariat Komitetu Praw Człowieka może wykazać, czy politycy opozycji są zagrożeni w krajach, z którymi mamy kontakt lub które mamy zamiar odwiedzić i co europosłowie mogą zrobić, by ich wspierać. We współpracy z Europejską Służbą Działań Zewnętrznych, Unią Międzyaparlamentarną oraz organizacjami pozarządowymi, Sekretariat może dostarczać nazwiska zagrożonych lub prześladowanych obrońców praw człowieka, którzy są zaangażowani w politykę w danych kraju.

Powinniśmy używać tych informacji, by decydować o tym, jak najlepiej pomagać naszym kolegom parlamentarzystom nie narażając ich na dodatkowe zagrożenie. Ruch na rzecz zagrożonych obrońców praw człowieka proponuje rozmaite rodzaje działania: koncentrowanie uwagi, zarówno we własnym kraju jak i za granicą, na zagrożonych i aresztowanych obrońcach praw człowieka podczas rozmów z politycznymi decydentami, w pisemnych petycjach oraz poprzez nieustanną namowę do ochrony bądź uwolnienia obrońców. W nastepnej kolejności pomóc może wyrażanie uznania dla zaangażowania obrońców praw człowieka podczas wizyt zagranicznych poprzez bezpośrednią rozmowę z nimi, jeśli jest to tylko możliwe; odwiedzanie ich w więzieniu; nawoływanie do uczciwego procesu dla nich, jak również obserwacja procedur sądowych; upewnianie się czy szczególne partnerstwo może pomóc we wspieraniu zagrożonych parlamentarzystów za granicą.

 

Możemy również użyć dostępnych nam danych, by zaoferować pomoc z wewnątrz Europy. Dzięki nim można stworzyć solidną podstawę do wysyłania petycji i inicjowania rozmów z osobami decyzyjnymi z krajów, w których prawa człowieka są pogwałcane. Aby zapewnić, że dane te są aktualne, najważniejsze jest, by po odbyciu rozmowy, czy podróży, raportować do sekretariatu Komitetu Praw Człowieka nasze wrażenia oraz działania, w jakie się zaangażowaliśmy oraz podać rekomendacje dla przyszłej procedury. Nasze aktywne zaangażowanie z pewnością będzie przynosiło korzyści, ponieważ prawa człowieka na całym świecie znajdowałyby się w opłakanym stanie, gdyby nie odwaga i wytrzymałość tych, którzy ich bronią. Obrońcy praw człowieka działający w polityce potrzebują naszej ochrony i wzmożonej działalności.

 

 

Barbara Lochbihler jest od 2009 roku niemieckim członkiem Parlamentu Europejskiego we frakcji Zieloni - Wolny Sojusz Europejski. Jest przewodniczącą Międzyparlamentarnej Delegacji do Iranu i członkiem Podkomitetu ds. Praw Człowieka.

Więcej informacji na stronie: http://www.barbara-lochbihler.de/home/barbara-lochbihler-homepage.html