Demokracja energetyczna: wizja versus rzeczywistość

Dlaczego wizja energetycznej rewolucji napotyka na opór? Czy transformacja to po prostu konflikt różnych sprzecznych ze sobą interesów? Z jakimi wyzwaniami trzeba się zmierzyć, chcąc ją urzeczywistnić? Jak to zrobić w zestawieniu z różnorodnymi specyfikami narodowymi, regionalnymi, lokalnymi? Czy na taką całościową zmianę stać tylko „bogaty Zachód”? A może to nas nie stać na brak zmiany? Punktem wyjścia do dyskusji z zaproszonymi gośćmi stał się film „Energia do zmiany” prezentowany w ramach festiwalu Millenium Docs Against Gravity w Warszawie i Wrocławiu.

Katarzyna Ugryn

Dyskusję warszawską rozpoczął reżyser filmu, Carl A.-Fechner, który podkreślił, że obraz filmowy ukazuje faktyczne poparcie społeczne dla rozwoju odnawialnych źródeł energii w Niemczech, które jest w tym kraju bardzo szerokie, a pasjonatów rozwijania drobnych źródeł czystej energii jest tam bardzo dużo.

Daria Kulczycka, dyrektorka Departamentu Energii i Zmian Klimatu w Konfederacji Lewiatan oceniła, że wielu dużych graczy na rynku energetycznym „przespało” rewolucję energetyczną i próbuje się teraz przed nią bronić. Zarazem jednak trzeba pamiętać, iż to właśnie biznes i przedsiębiorczość są przecież najczęściej źródłem innowacji i zmian technologicznych. Nie można co do zasady obwiniać tej grupy za „blokowanie” zmian.

Z kolei dr Wojciech Szymalski, prezes Fundacji Instytut na rzecz Ekorozwoju, wymienił przykłady polskich pasjonatów – pojedynczych osób, zaangażowanych samorządów, lokalnych firm, tworzących rozwiązania innowacyjne w naszym kraju.

Wagę działań na poziomie lokalnym podkreślał także Leszek Drogosz, dyrektor Biura Infrastruktury Urzędu m.st. Warszawy. To właśnie miasta tworzą platformy porozumienia i partnerstwa dla działań na rzecz zrównoważonego rozwoju, czystego powietrza czy wspierania odnawialnych źródeł energii. Wspominał o szkołach, w których tworzone są instalacje – będące z jednej strony praktycznym wykorzystaniem technologii, z drugiej zaś – miejscem nauki.

O wieloletnim działaniu i doświadczeniach z nim związanych ruchu antyatomowego w Niemczech opowiedział reżyser. Przypomniał, iż w Niemczech od 40 lat ten ruch pokojowy, pierwotnie skupiony wokół protestu wobec atomu, postulował konkretne „zielone” alternatywy dla istniejącego systemu energetycznego. Przyczynił się do opracowania przez „zielono-czerwony” rząd federalny na początku XXI wieku systemu wsparcia dla odnawialnych źródeł energii, bazującego na rozwiązaniu feed-in-tariffs, który stał się następnie wzorem dla podobnych rozwiązań prawnych w wielu innych krajach. Taryfa gwarantowana na 20 lat daje pewność rentowności poczynionej inwestycji. Carl A.-Fechner wspomniał, że sam ma panele słoneczne, a niezużytą na własne cele energię sprzedaje do sieci. Dla niego system taryf gwarantowanych to narzędzie zarazem ekologiczne i ekonomiczne, choć uniezależnienie się od dużych koncernów energetycznych może u wielu osób wywoływać obawy. Wprowadzenie tych rozwiązań prawnych stanowiło pierwszy krok w rewolucji, która wszystko zmieniła i od której nie ma już odwrotu. To prawo i jego niezmienność warunkują powodzenie tego procesu. „Na poziomie samorządu kluczowe jest przejęcie kontroli nad siecią, możliwe nie tylko w małych miejscowościach. W Berlinie prawie się udało, mieszańcy Hamburga już podjęli taką decyzję. Wtedy pieniądze faktycznie trafiają do miasta”, spuentował reżyser.

Jak jednakże w kategoriach czysto biznesowych mówić o opłacalności? Czy w rozwoju konkretnej firmy ważne są także elementy niepoliczalne - przyszłość pokoleń, środowisko? Daria Kulczycka podkreślała, że inwestycje mają przede wszystkim generować przychód.

„Firmy mogą się ograniczać na rzecz różnych przyjętych założeń, ale zysk jest podstawą ich działań. W Polsce pierwszy okres budowania gospodarki rynkowej zdominowany był przez proces akumulacji kapitału i pomnażanie zysków dla inwestorów. Obecnie coraz więcej myśli się o pracownikach, rośnie świadomość społecznej odpowiedzialności biznesu, ale nie jest to podstawowy mechanizm działania biznesowego. Jesteśmy ciągle gospodarką na dorobku, co oznacza, że potrzebne są dobre mechanizmy i instrumenty wsparcia, żeby skierować energetykę na właściwe tory”, zaznaczyła.

Aktualna sytuacja energetyki jest bardzo skomplikowana – rynek nie tworzy długoterminowych bodźców do inwestowania. Jak zatem uporządkować system? Polsce potrzeba dywersyfikacji miksu energetycznego i tym samym wprowadzania nowych technologii, ale istnieje ogromny opór wobec dotowania prywatnych przedsiębiorców – czy to na rzecz rozwoju farm wiatrowych, paneli fotowoltaicznych, czy nawet prosumentów. Dominuje przekonanie, że wspierać można sektor publiczny, ale nie ma uzasadnienia dla dotowania działań podmiotów prywatnych. Dodatkowo pojawia się obawa, że przyznane wsparcie okazałoby się zbyt duże (przypadek Czech, Hiszpanii). Niemcy przepłacają, ale trwają w przyjętym systemie, bo uważają, że zawarli umowę ze społeczeństwem i chcą się jej trzymać.

Reżyser odniósł się do tego wątku, zauważając, że w branży OZE w Niemczech pracuje 300 tys. Ludzi. „To są firmy, które płacą podatki. System taryf to nie są subsydia – płacą  klienci. To jest faktycznie kwestia konkretnej decyzji, podjęta także w oparciu o przesłanki etyczne. Oczywiście jest to także walka – faktycznie dlatego mówimy o energy rebeliance, rewolucji angażującej wszystkie części społeczeństwa – firmy, ludzi.

Wojciech Szymalski zastanawiał się, jaka w tym kontekście mogłaby być dobra ścieżka dla Polski, podkreślając, iż istnieje wiele planów, a większość społeczeństwa popiera rozwój OZE. W latach 2012-13 Instytut na rzecz Ekorozwoju przeprowadził w całym kraju ponad 90 lokalnych debat energetycznych w powiatach, zastanawiając się, jak lokalnie mogłaby taka rewolucja energetyczna wyglądać. „Wniosek z tych działań jest taki, że u nas to już też się dzieje, tylko nie wpisujemy tego w szerszy plan. W polskich samorządach przetoczyła się również fala tworzenia planów gospodarki niskoemisyjnej – będą one służyły inwestycjom niskoemisyjnym (termomodernizacje, inwestycje w OZE). Brakuje w nich często udziału społecznego i elementu konsultacji, ale to dopiero początek zmian”, ocenił. Plan powinna stanowić próba myślenia na wzór niemiecki: energetyka nie może być rozpatrywana czysto rynkowo, bo jest wolnego rynku podstawą. Musimy zdecydować, w co opłaca się inwestować. Niemcy stworzyli system będący swego rodzaju lokatą kapitału – prąd produkowany z OZE, w które zainwestowano, jest podstawą dla rozwoju niemieckiej gospodarki. Zdaniem Szymalskiego, za kilka lat panele będą tak tanie, że i tak będziemy je kupować i w rynkowy sposób będziemy produkować energię ze źródeł odnawialnych.

Samorząd jako poziom działań pomiędzy władzą centralną a społeczeństwem – czy może funkcjonować bez planu państwa, infrastruktury, jego wsparcia? Na razie takiego ogólnopaństwowego wsparcia nie ma, przyznał Leszek Drogosz. A żadne miasto nie może funkcjonować niezależnie od rozwiązań formalnych, które w danym państwie funkcjonują. W Polsce mamy system energetyczny oparty o rozwiązania ogólnokrajowe i w tych realiach działają miasta. „Istnieją jednak instrumenty na poziomie lokalnym – efektywność energetyczna, niewielkie inwestycje w OZE, przebudowa transportu publicznego np.  pojazdy elektryczne, autobusy i pojazdy hybrydowe”. Według warszawskiego planu inwestycyjnego do 2020 roku w stolicy ma jeździć ponad 100 autobusów elektrycznych. „Miasto może rozwijać pewne działania, ale bez polityki krajowej nie uda się to w stopniu jak w Niemczech”, spuentował.

Pierwsze pytanie ze strony publiczności dotyczyło kontrowersji związanych z kwestią samochodów elektrycznych (mały potencjał oszczędzania emisji, cementowanie istniejącego stanu motoryzacji). Reżyser filmu zaznaczył, że na szczycie hierarchii transportowej powinna znaleźć się komunikacja publiczna. Jako że jednakże pewnych grupach gdzie bardzo ważny jest indywidualny transport, to samochody elektryczne są korzystniejsze niż tradycyjne. Trzeba potrząsać tą branżą i zmieniać jej myślenie – na wzór Elona Muska”.

A czy warto mówić poprzez sztukę filmową o ciemniejszych stronach energetyki w Niemczech? Carl A.-Fechner zaznaczył, że nie interesuje go ukazywanie problemów; powszechna świadomość wyzwań jest większa niż wiedza o możliwych rozwiązaniach. Reżyser wyznał, że zna wady przemysłu energetycznego, protestował przeciw transportom odpadów radioaktywnych i uczestniczył w blokadach i protestach przeciw kopalniom węglowym we wschodnich Niemczech. Ale jego zdaniem ważniejsze jest, by widz wyszedł z kina w nastroju energii do zmiany, poczuł się częścią wielkiej sprawy i chciał się zaangażować.

We Wrocławiu debatę rozpoczęła wymiana impresji gości na temat filmu.

Te treści zewnętrzne wymagają Twojej zgody. Prosimy o zapoznanie się z naszą polityką prywatności.

video-thumbnailOpen external content on original site

Ekspert ds. polityki energetycznej z Climate Analytics i Uniwersytetu Nowojorskiego Andrzej Ancygier podkreślił, że rewolucja energetyczna nie jest zjawiskiem czysto niemieckim.

„Transformacja rozpoczęła się tak naprawdę w Danii, skąd faktycznie „trafiła” do Niemiec, ale od kwietnia tego roku liderem w rozwoju fotowoltaiki są Chiny, a nie Niemcy. Transformacja nie kończy się też na Niemczech – w skali globalnej Unia Europejska pozostaje teraz wręcz w tyle. Film zaś nie jest wcale optymistyczny - w Niemczech obecnie różne interesy się ścierają i obserwować można pewną korektę kierunku w energetyce – spowolnienie transformacji energetycznej. Zarazem społeczeństwo domaga się wręcz jej przyspieszenia”, zaznaczył.

Zastępca dyrektora Wydziału Środowiska Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego Paweł Karpiński uznał, że film nie mówi o wielu problemach – likwidowaniu taryf, bankructwie wielu biogazowni i spowodowanym przez ich rozwój wzroście cen żywności. „Energia z biogazu oznacza zresztą potężne koszty środowiskowe („palenie glebą w piecu”) – palenie pelletą w miastach przy polskich problemach z jakością powietrza jest nierealne. Kluczowa jest polska perspektywa w rozpatrywaniu prezentowanych rozwiązań”, podkreślił. Dyrektorka Instytutu Geodezji Dolnośląskiej Szkoły Wyższej dr Małgorzata Pietras-Szewczyk z uznaniem wspomniała o ważnym wątku naszych codziennych wyborów konsumenckich – które mogą zmieniać rzeczywistość.

Ilu pasjonatów rewolucji energetycznej możemy spotkać w Polsce? Andrzej Ancygier podkreślił na przykładzie Chin czy Kostaryki, że nie jest już tak, że „OZE są dla bogatych”.  „Postępująca tam demokratyzacja sektora energetycznego jest ważniejsza niż działania ekspertów czy nawet polityków”, zaakcentował. Karpiński dodał, że jedna z największych farm fotowoltaicznych znajduje się na Ukrainie; Niemcy nie są już liderem w rozumieniu procentowym - ale pozostają nim w obszarze patentów i produkcji.  „W Polsce mamy pasjonatów energetyki odnawialnej. Mimo trudności starają się pracować na rzecz rozwoju OZE, ale zainteresowane tematem są też samorządy, które jednakże pytają o koszty”.

Paweł Karpiński przypomniał, że można w polskich miastach i gminach spotkać „edukatorów” czy też „oficerów energetycznych” (np. w Bielawie), a przy Wojewódzkich Funduszach Ochrony Środowiska – doradców energetycznych dla gmin. Zdradził też, że sam ma na swej przyczepie kempingowej zainstalowany panel słoneczny.

„W Niemczech na dachach prywatnych zainstalowanych jest prawie tyle mocy w panelach, ile zużywa cała polska gospodarka, ale stanowi to efekt działania wieloletnich mechanizmów - taryfy stałe zapewniają przewidywalność, której brakuje polskiemu prawodawstwu. Energetyka odnawialna to nowoczesna branża, wymagająca dużych nakładów – w Polsce zaś mieliśmy do czynienia z czteroletnim opóźnieniem przygotowania ustawy wobec wprowadzającej ją dyrektywy; do dziś nie wiadomo, co będzie z prosumentami”, ocenił.

Hanna Schudy ze Stowarzyszenia Ekologicznego Eko-Unia dopytywała o prawdziwość pojawiającego się ostatnio przekazu w Polsce, że Niemcy wracają do węgla. Ancygier wyjaśnił, że w zmianach zachodzących w niemieckiej transformacji energetycznej chodzi jedynie o szybkość odchodzenia od węgla; co do samej decyzji o owym odchodzeniu - zgadzają się wszyscy. „SPD nie chce urazić górników w NRW w obawie o utratę władzy w tym landzie, stąd spowolnienie. Stałe taryfy będą zachowane dla instalacji dla 1 MW, ale obniżone dla prosumentów, dla dużych producentów będą aukcje (powtarzalne i wielokrotne) – które co prawda wykluczają spółdzielnie, ale są korzystniej zakrojone niż to planowano w polskim systemie aukcji”, podsumował.

 Karpiński zauważył, że przemysł nie inwestuje w naukę,  ale nadzieję daje dyrektywa o efektywności budynków. „Trzeba będzie bilansować różnicę zapotrzebowania poprzez OZE, głównie panele fotowoltaiczne. Martwi, że te budynki będą bardzo drogie, bo będą musiały być prosumenckie, a nie będzie wsparcia dla takich rozwiązań (akumulatory, konieczność oddawania energii do sieci po nieopłacalnej stawce). Dotknie to wszystkich inwestorów budowlanych w Polsce. System jest niegotowy na magazynowanie energii”. W Polsce transformacja jest bardzo trudna, także z uwagi na uwarunkowania historyczne.

„Znacjonalizowane przedsiębiorstwa energetyczne, silne, majętne, o dużych wpływach politycznych, powiązane z przemysłem wydobywczym, w dużej mierze wybierają polityków – bez ich zgody zmiany nie zajdą”.

Ancygier dodał, że paradoksalnie mamy obecnie w Polsce do czynienia z pewnego rodzaju stabilizacją - bo wiemy, że nie ma co liczyć na działania rządu w najbliższych latach,  ale trzeba mieć zaufanie do inicjatywy społecznej. Transformacja przebiega na globalnym poziomie - od dwóch lat emisje nie rosną mimo wzrostu gospodarczego (emisje rosną w UE, ale np. w Chinach spadają). „Zmiany te dotrą do Polski także, i lepiej z nich skorzystać, by nie przespać kolejnej rewolucji”, uznał.

Małgorzata Pietras-Szewczyk zaznaczyła, że są trzy aspekty problemu: obywatelski ruch oddolny na rzecz zmian, odgórne zmiany polityczne i wyczerpywanie się surowców. W tym kontekście wymieniono dodatkowe problemy, których się nie uwzględnia w ocenie opłacalności różnych technologii produkcji prądu -  wpływ energetyki węglowej na zwiększoną śmiertelność i zapadalność na choroby układu oddechowego i krwionośnego, smog i zanieczyszczenie powietrza w miastach, też wypoczynkowych, marnowanie energii.

W podsumowaniu wymieniono czynniki sukcesu transformacji energetycznej w Polsce – aktywizacja środowisk akademickich na rzecz zielonej energii, legislacyjne i finansowe bodźce do inwestowania w OZE, powoływanie się na unijne dyrektywy czy edukacja i  wzmacnianie społeczeństwa obywatelskiego w budowaniu demokracji energetycznej.  Małgorzata Pietras-Szewczyk podsumowała, że zmiana jest nie do zatrzymania, a wszystko zależy od nas i naszych wyborów.