Gdzie jesteśmy po transformacji

Transformacja przyniosła polskiemu rolnictwu zarówno zmiany pozytywne – wzrost dochodów, zwłaszcza dużych gospodarstw rolnych, jak i negatywne – opuszczanie wsi przez ludzi młodych, pojawienie się farm przemysłowych, upadek małych gospodarstw czy rozwarstwienie dochodowe mieszkańców wsi.

Do połowy XX w. Polska była krajem rolniczym. W latach 50. w rolnictwie pracowała ponad połowa wszystkich pracujących, a jego udział w PKB wynosił niemal 40%. Mimo forsowanej przez państwo industrializacji sytuacja zmieniała się powoli. Jeszcze w 1989 r. udział sektora w zatrudnieniu wynosił 26,4%, a w PKB 12,8%, trzykrotnie więcej niż w krajach rozwiniętych. Za utrzymanie prywatnej własności gospodarstw rolnych po 1945 r. rolnicy zapłacili wysoką cenę: gospodarstwa były mało efektywne, słabo wyposażone w maszyny rolnicze, rzadko korzystały z nowoczesnych metod uprawy i hodowli.

W tej sytuacji otwarcie polskiego rynku na produkty z innych krajów po zmianie ustroju w 1989 r. w połączeniu z wysoką inflacją spowodowały poważny kryzys. Stało się tak nie tylko dlatego, że polscy rolnicy nie byli w stanie konkurować z producentami z lepiej rozwiniętych państw zachodnich i brak było sprawnych instytucji wspierających eksport polskich płodów rolnych, ale również dlatego, że produkowana w innych krajach żywność, estetycznie opakowana i reklamowana, była dla konsumentów bardziej atrakcyjna. W konsekwencji produkcja rolna zmniejszała się i spadła jej wydajność. Kryzys ekonomiczny w rolnictwie powstrzymało dopiero wstąpienie Polski do Unii Europejskiej w 2004 r.

Polska zyskała wówczas dostęp do funduszy europejskich. Już rok po akcesji przeznaczono na wsparcie rolnictwa ponad 4 razy więcej środków niż przed integracją, a 5 lat później niemal 15 razy więcej! Poprawę sytuacji ekonomicznej na wsi należy uznać za jeden z najważniejszych sukcesów transformacji. Poziom skrajnego ubóstwa zmniejszył się z ponad 18% do 7,3% w 2017 r., a dochody mieszkańców wsi per capita wzrosły o 118% (mieszkańców miast o 94%).

Ale sukces ten miał swoją cenę. Po 25 latach transformacji co trzecie gospodarstwo rolne przestało istnieć, a polska wieś zaczęła się wyludniać, przy czym opuszczają ją przede wszystkim ludzie młodzi. Polska, jako jedyny kraj Unii, zdecydowała się przesunąć całą dopuszczalną pulę funduszy (25%) z drugiego filara WPR (przeznaczonego na modernizację i rozwój terenów wiejskich) na płatności bezpośrednie. W konsekwencji najwięcej środków pozyskiwały największe gospodarstwa, które mogły przeznaczać je na unowocześnianie produkcji. Małe gospodarstwa dostawały za mało pieniędzy, by się rozwijać, więc dopłaty pełniły w nich raczej rolę wsparcia socjalnego.

O skali dysproporcji świadczy to, że w 2017 r. 20% polskich rolników posiadających największe obszarowo gospodarstwa otrzymało 74% środków wypłaconych w ramach płatności bezpośrednich (obszarowych), a pozostałe 80% rolników otrzymało niewiele ponad 1/4 wypłaconych funduszy. Oznaczało to też zmniejszenie funduszy kierowanych na wspieranie programów rolnośrodowiskowych czy programów zrównoważonego, wielofunkcyjnego rozwoju terenów wiejskich. W efekcie środki unijne tylko w niewielkim stopniu stały się instrumentem wyrównywania różnic pomiędzy rolnikami z różnych regionów Polski. Doszło też do znacznego rozwarstwienia dochodowego rolników.

Procesy transformacji spowodowały, że gospodarstwa rolne podzieliły się na kilka grup. Ok. 20% gospodarstw to duzi producenci, którzy wytwarzają wyłącznie na rynek. Prowadzą intensywną produkcję, w znacznym stopniu oddziałującą na środowisko. W grupie tej wyróżnić należy podmioty stosujące bardzo intensywne metody upraw i hodowli. W produkcji roślinnej wprowadzają one wielkoobszarowe monokultury, używają dużych dawek nawozów mineralnych i pestycydów, upraszczają płodozmian. Wpływa to bardzo negatywnie na środowisko przyrodnicze: degraduje gleby i krajobraz, zmniejsza różnorodność biologiczną, zanieczyszcza wody. Szczególnie szkodliwe są przemysłowe metody w produkcji zwierzęcej, np. chów klatkowy lub alkierzowy (w którym zwierzęta przez cały rok trzymane są w zamkniętych pomieszczeniach). Prowadzą one do cierpienia zwierząt, uniemożliwiając im naturalne zachowania, zaś koncentracja produkcji powoduje powstawanie ogromnych ilości gnojowicy, która nie może być lokalnie wykorzystana, co prowadzi do skażenia wód i gleby.

Rolnictwo przemysłowe uniemożliwia też rozwój obszarów wiejskich, przyczyniając się do ich wyludniania i porzucania produkcji przez rolników, stosujących tradycyjne metody uprawy i hodowli, gdyż nie są oni w stanie konkurować z wielkimi farmami. Po przeciwnej stronie znajdują się najmniejsze gospodarstwa, które tylko utrzymują grunty w dobrej kulturze rolnej i albo nic nie produkują (ok. 15% gospodarstw), albo produkują wyłącznie na własne potrzeby (ok. 10%). W znacznym stopniu są to właśnie gospodarstwa wypchnięte z rynku przez rosnącą konkurencyjność dużych farm.

Pomiędzy nimi pozostaje największa grupa, ponad połowa gospodarstw, próbujących utrzymywać się z produkcji komercyjnej. Są one jednak za małe, aby korzystać z efektu skali, więc przewagi konkurencyjnej poszukują w specjalizacji lub zmniejszaniu kosztów np. poprzez upraszczanie płodozmianu, ograniczanie wapnowania czy nawożenia organicznego, czyli procesów ważnych dla dobrego stanu środowiska. Utrzymanie tej grupy gospodarstw i zagwarantowanie, że będą produkować zgodnie z dobrą praktyką rolniczą, staje się jednym z najważniejszych wyzwań obecnej polityki rolnej. Ich zachowanie jest bowiem kluczowe dla zrównoważonego rozwoju obszarów wiejskich. Utrzymując grunty rolne w dobrej kulturze i prowadząc produkcję mniej intensywną niż w dużych farmach, pozytywnie wpływają one na stan środowiska, podtrzymują różnorodność biologiczną i krajobrazową, a także przeciwdziałają wyludnianiu się wsi.