Wybory parlamentarne 2015, czyli o trendach i taktykach

Adam Przeworski pisał, że demokracja to system, w którym partie polityczne przegrywają wybory. W ostatecznym rozrachunku istotnym jest wszak, które z nich można uznać za przegrane i z czego wynika taka diagnoza. Każdy wynik wyborów można analizować w kategoriach ciągłości lub zmiany. I nie chodzi tutaj nawet o możliwą alternację władzy, ale raczej o utrzymanie bądź nie utrzymanie pewnych tendencji w zachowaniach wyborców. Analizując strukturę elektoratów partyjnych i przepływy pomiędzy nimi, wybory parlamentarne 2015 traktować należy w kategoriach odwrócenia kilku trendów obecnych w rodzimej polityce w niektórych przypadkach nawet od ponad dwóch dekad.

Dr hab. Waldemar Wojtasik

Pierwszą interesującą nowością jest brak lewicowej reprezentacji w ławach sejmowych, szczególnie w warunkach determinowanych europejskimi podziałami socjopolitycznymi. Stefano Bartolini i Peter Mair zauważyli, że podziały te przejawiają się podobnym zakorzenieniem empirycznych i normatywnych form aktywności politycznej w postaci partii lewicowych i prawicowych. Stąd też brak formacji lewicowych jest to specyficznym zjawiskiem, które w skonsolidowanych demokracjach występuje relatywnie rzadko i ma raczej strukturalne niż funkcjonalne podstawy. Drugą odwróconą tendencją wyborczą jest wzrost liczby głosów oddanych na formacje, które nie przekroczyły progów wyborczych (dla partii i koalicji). Od 1993 roku ich suma się zmniejszała, stabilizując się na akceptowalnym poziomie poniżej 5%. Rok 2015 przyniósł istotną zmianę w tym względzie – liczba głosów oddana na komitety wyborcze, które nie partycypowały w podziale mandatów przekroczyła 15%. Po trzecie, wybory po raz pierwszy od początku transformacji wygrała partia (dokładniej koalicja, ale dopuszczalnym uproszczeniem będzie mówienie o zwycięstwie PiS), która w wybranym Sejmie zajmuje ideologicznie skrajną pozycję. Dotychczasowi zwycięzcy mieli na prawo lub lewo od siebie formacje bardziej skrajne. W przypadku AWS był to ROP, dla SLD – Samoobrona, a PiS w 2005 roku miał obok siebie LPR. Teraz na prawo od PiS w ławach sejmowych siedzi już tylko rząd, co może urastać do rangi pewnego symbolu.

Święty Mateusz w służbie #dobrej zmiany

Zwycięstwa PiS nie należy rozpatrywać w kategoriach niespodzianki, a jedynie skutku konsekwentnie realizowanej strategii wyborczej. Jeżeli spojrzeć na rozkład poparcia, to partia ta wygrała prawie we wszystkich głównych kategoriach socjodemograficznych społeczeństwa. PO była minimalnie lepsza jedynie w grupach mniej istotnych statystycznie – wśród właścicieli firm (o 0,8 pkt.%) i kierowników/specjalistów (o 2,9 pkt.%). Osiem lat w opozycji pozwoliło zrozumieć najważniejsze trendy elektoralne i demograficzne, oraz wygrać te konkurencje w wyborczych zawodach, których partia Jarosława Kaczyńskiego do tej pory wygrać nie potrafiła. Pierwszym, najważniejszym elementem było pozyskanie wyborców w grupach, które do tej pory stanowiły naturalne zaplecze dla PO. Zarówno wśród osób z wyższym wykształceniem (30,4% do 26,7%), jak i wśród mieszkańców największych miast (30% do 28,4%) PiS zdołał uzyskać większe poparcie niż partia E. Kopacz. Wygrał także wśród uczniów i studentów (23,9%), choć tutaj PO była dopiero czwarta (13,2%) – wyprzedzona przez KORWiN (21,3%) i Kukiz’15 (20,2%).

Usunięto obraz.

Warto przy tym podkreślić, że partii Kaczyńskiego udałosię zwiększyć poparcie w swoich dotychczasowych matecznikach – wśród mieszkańców wsi (46,8%), małych miast (36%) oraz rolników (52,3%) i robotników (45,4%).

Usunięto obraz.

Strategicznym źródłem sukcesu PiS było zrozumienie oddziaływania cyklu wyborczego, czyli synergicznego związku pomiędzy następującymi po sobie elekcjami. Skoncentrowanie czterech powszechnych wyborów w okresie półtora roku sprawiło, że partie były w stanie permanentnej kampanii i kluczowym ich zadaniem było racjonalne wykorzystanie posiadanego potencjału. Tym bardziej, że zaobserwować można ciekawą zależność między wynikiem wyborów a czasem ich przeprowadzania. Jeżeli wybory parlamentarne odbywały się w okresie do ok. roku po wyborach prezydenckich, to po elekcji sejmowej gabinet współtworzyło środowisko polityczne pokrewne nowo wybranej głowie państwa (Wałęsa-Olszewski, Kwaśniewski-Miller, Komorowski-Tusk). Decydował o tym efekt przeniesienia preferencji z łatwiejszych percepcyjnie dla wyborców decyzji spersonalizowanych (wybory prezydenckie) na bardziej abstrakcyjne wybory partyjne (parlamentarne). Dodatkowo PiS zadbało o wewnętrzną konsolidację swoich wyborców z 2011 roku, z których aż 89,7% ponownie oddało swój głos ponownie na partię J. Kaczyńskiego.

Usunięto obraz.

Po wyrównanych potyczkach wyborczych z 2014 roku PiS zrozumiało, że wysoka personalizacja wyborów Prezydenta RP, w perspektywie prezydentury Bronisława Komorowskiego, mogła sprzyjać zmianie wizerunku partii. Kandydat PiS był młodszy, lepiej wykształcony, bardziej dynamiczny niż urzędujący prezydent. Wyjątkowo udana kampania Andrzeja Dudy, tak pod względem formułowania przekazu, jak i osiągniętego wyniku, dała możliwość poszerzenia elektoratu PiS o nowe segmenty, a przy tym stanowiła czynnik mobilizacyjny dla stałych wyborców partii. Przyglądając się zachowaniu wyborców Andrzeja Dudy w wyborach parlamentarnych trzeba zauważyć, że 72,6% jego zwolenników poparło PiS, 9,5% oddało głos na Kukiz’15, 5% na partię KORWiN, a jedynie 3,1% zagłosowało na PO.

Usunięto obraz.

Niewątpliwy sukces PiS w wyborach parlamentarnych przełożył się na stworzenie rządu przez jedną koalicję wyborczą (razem ze SP i PRJG). Warto jednak zaznaczyć, że w odniesieniu do mechaniki systemu wyborczego zadziałał tutaj efekt św. Mateusza (Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, co nie ma, zabiorą nawet to, co ma. Łk 19,26). Wspomniana na początku wysoka liczba głosów oddanych na ugrupowanie pozaparlamentarne, zgodnie z logiką metody d’Hondta (transformacji poparcia wyborczego na mandaty) przyniosła efekt w postaci 51% mandatów przy poparciu 37,5% wyborców. Wystarczyłoby jednak żeby Zjednoczona Lewica uzyskała niecałe 0,5 pkt.% poparcia więcej, a partię KORWiN dodatkowo poparło 0,25 pkt.%, a PiS zdobyłby już o ok. 30 mandatów mniej, tracąc większość w sejmie.

Pycha przed upadkiem, czyli chodź Szogunie

Przedstawione uwarunkowania sukcesu wyborczego PiS są zarazem częściową diagnozą źródeł porażki PO. Kolejne elekcje cyklu wyborczego 2014-2015 przynosiły obraz słabnięcia głównej parlamentarnej siły, a porażka Bronisława Komorowskiego stała się ostatnią wróżbą dla realizacji prognozy Profesor Staniszkis, o smutnym końcu rządów PO. Podsycanie wewnętrznego defetyzmu, słabość przywództwa Ewy Kopacz i niezrozumiałe ze strategicznego punktu widzenia zwrócenie się w trakcie kampanii parlamentarnej w stronę lewicowego elektoratu, były kamieniami milowymi na drodze do porażki w wyborach. Skutkiem tego było odsunięcie się od drugiego, największego ideologicznie segmentu wyborców (centroprawicy, ok. 25% głosujących) i działanie w praktyce in favorem PiS oraz. Nowoczesnej. Tego błędu nie zrekompensowało zwrócenie się do segmentu centrolewicowego (ok.15% głosujących), gdyż spowodowało konieczność konkurowania w tym obszarze z silnie w nim osadzonymi ideologicznie ZL i Partią Razem. Takie zachowanie świadczy o złej diagnozie, lub braku zrozumienia trendów na rynku wyborczym w Polsce. W stosunku do sytuacji z 2011 roku w wyborach 2015 średni wyborca przesunął się znacząco w prawo, sytuując się w punkcie 6,36 w 11-punktowej skali lewica-prawica (5,28 cztery lata wcześniej).

Brak partyjnej mobilizacji, niezrozumiałe wolty programowe i przegranie wygranych wyborów prezydenckich, doprowadziły tradycyjnych wyborców PO do stanu swoistej anomii. Dla znacznej części z nich antypisowski sentyment przestał stymulować do głosowania i w konsekwencji zdekomponowało to wcześniejszą strukturę poparcia. Biorąc pod uwagę partyjne elektoraty z 2011 roku, tylko wyborcy Ruchu Palikota okazali się bardziej nielojalni i zagłosowali na inne ugrupowania. Dokładnie przeciwnie niż wyborcy PiS. Wśród wyborców PO z 2011 roku cztery lata później jedynie nieco ponad połowa zdecydowała się poprzeć ponownie tę partię (51,9%). Reszta ukierunkowała swoje poparcie m.in. na .Nowoczesną (13,3%), PiS (10,9%), Kukiz’15 (6,4%) i ZL (6,3%).

 Usunięto obraz.

Kronika zapowiedzianej śmierci

Biorąc pod uwagę prawidłowość, że partie, które straciły reprezentację sejmową nigdy już jej nie odzyskiwały (samodzielnie), to jak się wydaje dopełnił się polityczny los SLD. Tak jak PO zrobiła dużo, żeby wyborów nie wygrać, tak wiele trendów elektoralnych na rynku wyborczym lewicy zwyczajnie nie sprzyjało. Pierwszym jest ogólny trend wśród polskich wyborców do lokowania się po prawej stronie. Odsetek Polaków deklarujących się jako osoby o autoidentyfikacji lewicowej zmniejszył się od 2009 roku o prawie 5 punktów procentowych (do 22,3%).Lewicy generalnie nie sprzyjają także istotne determinanty głosowania wśród polskich wyborców. Pierwszą jest słabość mechanizmu głosowania ekonomicznego, które sprzyja generowaniu poparcia przez partie lewicowe (przez podnoszenie postulatów socjalnych). Polscy wyborcy, w decyzjach wyborczych bardziej niż kwestiami ekonomicznymi, kierują się formacją aksjologiczną. Także temporalny wymiar decyzji wyborczych nie sprzyja partiom lewicowym, których postulaty mają odwołania prospektywne, czyli wybiegające w przyszłość. Wśród polskich wyborców dominują motywacje retrospektywne (prawie 2/3 wskazań), czyli rozliczające przeszłość, które promują z kolei partie centroprawicowe i prawicowe. Wreszcie, wśród czynników społecznych głosowanie w wyborach jest najsilniej skorelowane z regularnym uczestnictwem w praktykach religijnych. Związek ten działa na korzyść partii odwołujących się do religii i wartości konserwatywnych, a więc z pewnością nie lewicy.

Byle do wiosny

Dynamika wydarzeń politycznych po ukonstytuowaniu się rządu Beaty Szydło dawała nadzieję, że nie nastąpi petryfikacja poparcia dla poszczególnych partii. Z perspektywy trzech miesięcy od chwili wyborów parlamentarnych takie nadzieje okazują się płonne – nie widać szczególnego ruchu na rynku wyborczym. Styczniowe badania potwierdzają obecność mechanizmów, które obserwowano także po poprzednich elekcjach. Pierwszym jest premia dla zwycięzcy – respondenci po wyborach mają tendencję do udzielania poparcia dla zwycięskiego ugrupowania. Mechanizm ten stabilizuje notowania PiS na poziomie zbliżonym do uzyskanego w wyborach. Przeciwny syndrom dotyka PO i inne partie stygmatyzowane porażką (SLD, PSL TR), w przypadku których część wyborców chce porzucić przegranego. Beneficjentem spadku poparcia PO (i po części SLD) jest .Nowoczesna, która już w wyborach odebrała część ich elektoratów.

Usunięto obraz.

Dotychczasowe zmiany mieszczą się jednak w mechanicznych efektach występujących na rynku wyborczym. Dopiero wiosna, w szczególnie zapowiadane przez wszystkie strony wzmożenie demonstracyjne, może dać asumpt do trwalszych przetasowań wśród partyjnych identyfikacji wyborców.

Tekst powstał w ramach dossier wyborczego prowadzonego we współpracy z Res Publica Nowa.
 
Dane w wykresach pochodzą z badania IBRiS exit polls.
 
Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autorów i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.