Kształtowane cen. Ukryte subwencje, jawne rachunki

Subwencje związane z eksploatacją węgla w UE w milionach euro
Teaser Image Caption
Subwencje związane z eksploatacją węgla w UE w milionach euro

Przemysł wydobywczy obniża ceny węgla dzięki pieniądzom podatników, nie ponosząc przy tym kosztów wynikających ze zmian klimatu i chorób wywoływanych eksploatacją węgla. W zarysie widoczna jest już skala problemu.

Zwolennicy węgla często mówią, że surowiec ten pozwala produkować tanią energię. Sprawa nie jest jednak taka prosta, jak sugerują to niekiedy przedstawiciele przemysłu wydobywczego. Atrakcyjność finansowa energetyki węglowej zależy od tego, jakie koszty włącza się do rachunku i komu się go wystawia.

Na cenę prądu składają się koszty działalności dostawcy energii oraz podatki i opłaty. Istnieją jednak jeszcze inne koszty, których próżno szukać na fakturze za prąd. Są to tzw. koszty eksternalizowane. Do „wyprowadzenia kosztów na zewnątrz“ dochodzi, kiedy uczestnik rynku szkodzi osobom trzecim, nie wypłacając im za to stosownego odszkodowania. Innymi słowy – sprawcy szkody nie ponoszą w pełni konsekwencji swojej działalności gospodarczej. Kasują zysk, natomiast część kosztów przerzucają na osoby trzecie lub też całą wspólnotę.

Koszty dodatkowe wynikające z zanieczyszczenia środowiska w wyniku produkcji energii

Tak właśnie jest w wypadku węgla. Wydobycie i spalanie tego surowca wiąże się z eksternalizacją ogromnych kosztów. Najwięcej z nich przypada na państwowe subwencje, szkody ekologiczne i negatywny wpływ na zdrowie populacji. Trudno w takiej sytuacji mówić o „tanim węglu“.

Sektor energetyczny w UE otrzymuje co roku prawie dziesięć miliardów euro z kieszeni podatników, z czego najwięcej w Niemczech.

Emisje gazów cieplarnianych i zanieczyszczenie powietrza to koszty środowiskowe. Ich określenie wymaga nie tyle obliczeń, co negocjacji. Trzeba uzgodnić skalę szkód, które – przynajmniej w części – są nieodwracalne. Podstawą szacunków nie są bynajmniej straty w ekosystemach, spowodowane np. zmianami klimatu, lecz straty gospodarcze. Dochodzą do tego jeszcze koszty usuwania szkód spowodowanych m.in. wypadkami w kopalniach, ale również jedynie w ograniczonym zakresie, aby nie narażać przedsiębiorstw na bankructwo.

Okazuje się więc, że firma doradcza Trucost opiera swoje szacunki dla Programu Środowiskowego ONZ (UNEP) na danych o charakterze politycznym. Należy więc podchodzić do tych wyliczeń z ostrożnością. Według Trucost eksternalizowane koszty produkcji energii z węgla w samej tylko Azji Wschodniej wyniosły w 2009 roku 452 mld dolarów. W Ameryce Północnej w tym samym roku koszty te sięgnęły 316 mld dolarów. Z kolei w Niemczech koszty wynikające z zanieczyszczenia powietrza i emisji gazów cieplarnianych wyniosły co najmniej 28 mld euro, a więc więcej, niż wydaje się na wsparcie energii odnawialnej.

Według szacunków Federalnego Urzędu ds. Środowiska koszty środowiskowe wynoszą ok. 11 eurocentów za każdą kilowatogodzinę prądu z węgla brunatnego i ok. 9 eurocentów za każdą kilowatogodzinę prądu z węgla kamiennego. Jeżeli koszty te zostałyby uwzględnione w cenach energii, odbiorcy musieliby płacić odpowiednio wyższe rachunki. Według badaczy 1 kWh prądu wyprodukowanego z węgla musiałaby kosztować w USA nawet 27 centów, a więc ponad dwukrotnie więcej, niż wynosi obecnie cena dla amerykańskich klientów prywatnych. Gdyby koncerny węglowe musiały pokrywać eksternalizowane dotychczas koszty, węgiel nie byłby już konkurencyjny. Pomogłoby to wyprzeć ten surowiec z rynku.

Łączna produkcja energii elektrycznej w podziale na nośniki, 2013 r.

I tak byłoby to jednak za mało, aby wynagrodzić cierpienia ofiar zmian klimatu i chorób wywołanych zanieczyszczonym powietrzem. Koncerny węglowe trzeba by pociągnąć do odpowiedzialności nie tylko finansowej, ale również prawnej. Wskazane byłoby też publiczne przyznanie się do winy i przeproszenie ofiar. Stanowi to jednak dla przemysłu wydobywczego temat tabu.

To, że węgiel wydaje się tani, wynika również z subwencji wypłacanych przez państwa z kieszeni podatnika – zarówno tych historycznych, jak i bieżących. Koncerny energetyczne do dzisiaj osiągają korzyści dzięki środkom przyznanym im w przeszłości. W 2014 roku niemiecka firma doradcza Ecofys przedstawiła Komisji Europejskiej porażające zestawienie danych liczbowych: w latach 1990–2007 na rozbudowę infrastruktury węglowej 28 państw członkowskich przeznaczyło subwencje w łącznej kwocie 200 mld euro. Więcej, bo 220 mld euro, otrzymał jedynie przemysł atomowy. Na energię odnawialną nie przeznaczano bezpośrednich subwencji tego typu (poza 100 mld euro przeznaczonymi na energię wodną).

Subwencje mają sens, jeśli mogą pomóc w optymalizacji  miksu energetycznego. Węgiel jest jednak przecież częścią problemu, nie rozwiązania.

Państwowe subwencje gwarantowały i nadal gwarantują krajowemu wydobyciu węgla konkurencyjność. W latach 1970–2007 kosztowało to państwa UE 380 mld euro. Prym w wypłacaniu dotacji wiodą Niemcy. Na bezpośrednią pomoc finansową dla przedsiębiorstw wydobywających węgiel kamienny trafi w 2015 roku m.in. ok. 1,2 mld euro z budżetu federalnego. Subwencje te mają się skończyć w 2018 roku.

Na badania i rozwój w obszarze paliw państwa UE przeznaczyły w latach 1974–2007 ok. 108 mld euro. Lwią część tych środków – 78% – zainwestowano w badania nad paliwem jądrowym, 12% przeznaczono na paliwa odnawialne, a 10% na paliwa kopalne. Badania nad węglem wsparto jednak większą kwotą niż badania nad gazem i ropą. W 2012 roku państwa członkowskie UE przeznaczyły na przemysł paliw kopalnych subwencje w łącznej kwocie 13,4 mld euro. Kontrowersję polityczną stanowi zakres, w jakim do subwencji należałoby zaliczyć repartycję kosztów na podstawie niemieckiej ustawy o energiach odnawialnych. Państwo niemieckie ustala co prawda minimalną cenę za energię ze źródeł odnawialnych wpompowywaną do sieci, ale sama repartycja pojawia się na fakturze, a więc nie jest finansowana z podatków.

W 2009 roku rządy 20 największych państw uprzemysłowionych (G20) zobowiązały się do zaprzestania wypłat subwencji dla kopalnych nośników energii w perspektywie średnioterminowej. Globalne przechodzenie na energie odnawialne nabierze więc tempa, jeśli tylko za słowami polityków pójdą również czyny.