Kościół bez węgla

Opinia

Kościół powinien zerwać relacje – inwestycyjne i sponsorskie – ze spółkami paliwowymi i energetycznymi z sektora węgla i gazu. To kwestia wiarygodności oraz integralności jego nauczania i działania. Oraz krok niezbędny dla ochrony ludzkiego życia.

 

Kościół bez węgla

Opinia publiczna niekoniecznie postrzega Kościół katolicki jako inwestora. Nie oznacza to jednak, że kościelne pieniądze nie wspierają rozmaitych gałęzi gospodarki (oraz że te gałęzie nie wspierają Kościoła). I choć mało o tym wiemy, to nawet przy tak ograniczonych danych można dość bezpiecznie założyć, że główną przestrzenią zaangażowania inwestycyjnego polskiego Kościoła instytucjonalnego jest działalność deweloperska. Kościół nie tylko posiada ogromną liczbę nieruchomości – ziemi i budynków – ale także buduje nowe. O niektórych inwestycjach jest głośno, o innych słychać mniej – podobnie jak o tym, że niektóre kurie stworzyły nawet własne firmy deweloperskie. Innym przykładem gospodarczej działalności Kościoła katolickiego w Polsce, o której wiadomo stosunkowo niewiele, są powiązania między nim a sektorem energetycznym i węglowym. Takowe jednak istnieją – zarówno na poziomie inwestycji kościelnych pieniędzy, jak i sponsorowania przez spółki paliwowe i energetyczne działań diecezji, parafii i kościelnych instytucji. Coraz bardziej widoczne jest zaś to, że nie sposób pogodzić wspierania – finansowego i wizerunkowego – gospodarki opartej na węglu z długofalową ochroną życia, o którą często apelują polscy biskupi.

Dlatego czas wezwać ich do tego, by – podobnie jak ich koledzy z kilku innych krajów na świecie – zdecydowali się na zerwanie tych relacji. Po pierwsze, na ukrócenie sytuacji, gdy spółki energetyczne i węglowe budują swój wizerunek poprzez wspieranie Kościoła. Po drugie, czas na decyzję o dywestycji, czyli rezygnacji z inwestowania w paliwa kopalne i spółki energetyczne. Tym samym polscy hierarchowie staliby się ważnym punktem odniesienia dla całej debaty na ten temat w Polsce. Debaty słabo obecnej, a bardzo potrzebnej.

Skuteczne i słuszne

Jaka jest skuteczność takich działań? Czy ruch namawiający rozmaite instytucje – nie tylko religijne – do dywestycji to gra warta świeczki? – Decyzje o dywestycjach mają duże znaczenie – uważa doktor Mateusz Piotrowski ze Światowego Ruchu Katolików na rzecz Środowiska (The Global Catholic Climate Movement – GCCM). – Ich skuteczność wynika z obecnego kształtu gospodarki. Przykładowo: inwestycje w nowe elektrownie są kosztowne i długotrwałe, muszą także być ubezpieczane. Jeśli banki wycofają się z ich finansowania, a firmy ubezpieczeniowe z ubezpieczania, to zasadniczo zmieni to warunki gry – argumentuje.

Owszem, wycofanie się tylko Kościoła katolickiego w Polsce (a nawet na świecie) z podobnych inwestycji tych reguł nie zmieni. Mogłoby jednak wskazywać kierunek dla innych. Warstwa symboliczna nie jest tu – podobnie jak w przypadku relacji sponsorskich – bez znaczenia, podobnie jak to, że obok pytania o efektywność takiego działania, należy również postawić drugie: o jego moralną słuszność, którą Kościół powinien mieć na uwadze przy podejmowaniu podobnych decyzji. Ta zaś wydaje się bezsprzeczna i wprost wynikająca z katolickiej nauki społecznej.

Trudno pogodzić narrację papieża Franciszka z udzielaniem legitymizacji firmom paliwowym.

W opracowaniu „Etyczne inwestowanie w erze zmiany klimatycznej” jego autorzy – związani z GCCM oraz organizacją Trócaire – przypominają słowa Benedykta XVI o tym, że „każda decyzja ekonomiczna ma moralne konsekwencje”. To twierdzenie – niezwykle mocno ugruntowane w nauczaniu społecznym Kościoła – prowadzi do prostej konstatacji, że „nie jest możliwe, z moralnego i etycznego punktu widzenia, oddzielanie ekonomicznej aktywności, motywowanej przede wszystkim zyskiem, od obowiązków moralnych”. – Katolicka nauka społeczna od bardzo dawna głosi, że własność prywatna nakłada także obowiązki na tego, który posiada. I że efekty sposobu, w jaki sposób gospodaruje się tą własnością, mają znaczenie etyczne – mówi doktor Piotrowski. Dotyczy to także Kościoła w sytuacji, gdy to on jest posiadaczem.

O głos i działania instytucji religijnych wołają nie tylko religijne autorytety, jak południowoafrykański biskup anglikański, laureat Pokojowej Nagrody Nobla Desmond Tutu, który wzywał do prowadzenia „bojkotu w celu ocalenia planety” i przekonywał, że „nie ma sensu inwestowanie w firmy, które podważają naszą przyszłość”. Domagają się go również przedstawiciele i przedstawicielki instytucji międzynarodowych, tacy jak Christiana Figueres, jedna z głównych architektek porozumienia paryskiego z 2015 roku z ramienia Organizacji Narodów Zjednoczonych. „Instytucje religijne muszą znaleźć swój głos i wyznaczyć kompas moralny w jednej z wielkich kwestii humanitarnych naszych czasów” – wskazywała, dodając, że wycofanie się z wykorzystywania paliw kopalnych jest jednym z kluczowych kroków w ramach działań na rzecz klimatu.

Kościół nie może stać z boku

Powiedzmy to wyraźnie: rezygnacja z inwestowania przez katolickie diecezje oraz instytucje w przemysł kopalny i energetyczny jest kwestią zachowania podstawowej wiarygodności i integralności. Trudno pogodzić narrację papieża Franciszka i watykańskich dykasterii na temat zmian klimatu z udzielaniem legitymizacji firmom paliwowym poprzez inwestowanie w nie oraz – o czym później – akceptowanie ich wsparcia w formie na przykład sponsoringu.

Nie brakuje miejsc w katolickiej nauce społecznej, zwłaszcza w encyklice „Laudato si’”, w których wprost wskazuje się, że odejście od paliw kopalnych jest moralnym obowiązkiem wynikającym z chrześcijańskich powinności wobec świata, przyrody i ludzkości. Katoliccy hierarchowie w różnych miejscach świata – na czele z Franciszkiem – coraz głośniej zabierają głos w sprawie kształtu globalnej gospodarki i nie wahają się krytykować również tego, w jaki sposób eksploatujemy Ziemię oraz pozyskujemy energię. Kościół nie powinien stać z boku, gdy w efekcie tych działań niszczona jest Ziemia, co bezpośrednio zagraża ludzkiemu życiu.

Kościół tym bardziej nie powinien stać z boku, ponieważ jego głos jest potrzebny zarówno w obronie Ziemi, jak i pracowników, których dotknie transformacja energetyczna. Papież Franciszek, mówiąc o ekologii integralnej, wskazuje na potrzebę troski zarówno o Ziemię, jak i o człowieka, w tym pracującego. Tym bardziej należy podjąć tę kwestię w sposób systemowy. Kościół powinien być strażnikiem wszystkich wartości kładzionych tutaj na szali tak, by niezbędna transformacja energetyczna była jednocześnie transformacją sprawiedliwą. Nie zagwarantują tego z pewnością same spółki energetyczne.

Zgadza się z tym doktor Piotrowski, który zwraca także uwagę na powiązania między sektorem finansowym oraz energetycznym i paliwowym. – Realne wyzwanie, jakim jest finansjeryzacja gospodarki, to nic dobrego, o czym mówią także oficjalne dokumenty watykańskie, ale nie wystarczy poprzestać na tej ocenie. Trzeba jeszcze zastanowić się, co z tym sektorem finansowym zrobić – przekonuje. Wskazuje przy tym, że istnieją mechanizmy, które służą demokratyzacji gospodarki i umożliwieniu społeczeństwu większego wpływu na to, jakie inwestycje, także w sferze wytwarzania energii, są prowadzone. Dywestycje są jednym z tych narzędzi. – Domagając się ich, społeczeństwo kwestionuje niesłuszne przekonanie, że firma może interesować się tylko zyskiem, bez oglądania się na koszty społeczne i ekologiczne. Ruchy społeczne, które działają na rzecz dywestycji, mówią: „Tak być nie może, bo to my jako zwykli ludzie płacimy społeczne i ekologiczne rachunki za to, w co wy inwestujecie” – tłumaczy.

Kościół bez węgla_2

Kościół powinien być i w wielu miejscach na świecie już jest sojusznikiem tych ruchów. Coraz więcej grup wyznaniowych oraz instytucji religijnych decyduje o przeniesieniu aktywów z akcji i obligacji spółek paliw kopalnych do firm z niskoemisyjnych gałęzi gospodarki. Wymieńmy chociaż niektóre. W czerwcu 2016 roku z okazji rocznicy opublikowania encykliki „Laudato si’” cztery katolickie organizacje z Australii ogłosiły, że rezygnują z inwestowania w paliwa kopalne. Cztery miesiące później – z okazji rocznicy śmierci świętego Franciszka z Asyżu – ich śladem podążyło kolejnych siedem katolickich instytucji z Kanady, Włoch, Papui Nowej Gwinei, Stanów Zjednoczonych, Brazylii i Hong Kongu. Maj 2017 roku przyniósł analogiczną decyzję dziewięciu katolickich instytucji z trzech państw. W kolejne wspomnienie świętego Franciszka dywestycję ogłosiło już czterdzieści organizacji i instytucji, w tym – co szczególnie ważne – Konferencja Episkopatu Belgii. To pierwszy episkopat na świecie, który wykonał ten krok. Nie ostatni, gdyż we wrześniu 2018 roku na podobny zdecydowała się Konferencja Episkopatu Irlandii (oraz osiemnaście innych instytucji katolickich). Kilka miesięcy wcześniej decyzję o dywestycji podjął także międzynarodowy Caritas oraz 34 inne katolickie organizacje.

Wiemy wystarczająco dużo

Jak to wygląda w Polsce? Owszem, o finansach polskiego Kościoła wiemy mało. By użyć daleko posuniętego eufemizmu, nie należą one do najbardziej przejrzystych sfer życia publicznego w naszym kraju – a konkurencję przecież mają niemałą. Jak czytamy w raporcie „A case for fossil fuel divestment and desponsorship by the Catholic Church in Poland” przygotowanym przez Jana Chudzyńskiego, „nie ma danych wskazujących, że Kościół katolicki w Polsce mógłby być bezpośrednio zaangażowany w przemysł paliw kopalnych, ponieważ jego instytucje nie pojawiają się na publicznie dostępnych listach akcjonariuszy spółek notowanych na warszawskiej giełdzie”. Kluczowe w tym zdaniu jest jednak słowo „bezpośrednio”. Jak dodaje bowiem autor, „możliwe jest, że niektóre archidiecezje w Polsce (…) zarządzają swoimi aktywami za pośrednictwem profesjonalnych funduszy”, które to fundusze mogą już aktywnie inwestować pieniądze także w sektor energetyczny i paliwowy.

Chudzyński zidentyfikował jeden taki przypadek – dotyczący zresztą nie diecezji, ale całej Konferencji Episkopatu Polski. Według stanu na 31 grudnia 2018 roku posiadała ona 4 procent udziałów w spółce zarządzającej Funduszem Emerytalnym Pocztylion-Arka. Tenże fundusz zaś – dane podaję za wspomnianym raportem – w akcjach i obligacjach spółek paliw kopalnych lokował wówczas środki o wartości ponad 119 milionów euro, czyli około 18 procent swoich aktywów. W portfelu funduszu znaleźć można było czternaście firm zajmujących się paliwami kopalnymi – w tym wszystkie największe polskie firmy z tej branży, a także przedsiębiorstwa niemieckie, austriackie, czeskie i węgierskie.

Czy rezygnacja z podobnych inwestycji przez polski Kościół znacząco wpłynęłaby na jego sytuację finansową, a także spółek energetycznych i paliwowych? Sama w sobie – zapewne w niewielkim stopniu. Nie to jest jednak kluczowe. Mogłaby ona bowiem mieć istotne znaczenie dla dynamiki trendu dywestycyjnego w całej polskiej gospodarce. Mogłaby ponadto przybliżyć nas do bardziej przejrzystego sposobu zarządzania kościelnymi finansami – wymagałaby wszak jasnego określenia, o jakiego rzędu inwestycjach w ogóle rozmawiamy.

Warto przy tym zauważyć, że polski Kościół – właśnie za pośrednictwem funduszu Pocztylion-Arka PTE – ma już pewne, choć specyficzne, doświadczenie z dywestycjami. Nie dotyczą one jednak rezygnacji z inwestowania w przemysł kopalny i energetyczny, lecz decyzji o braku zgody na inwestowanie aktywów w akcje i obligacje… producenta prezerwatyw. Dyrektor inwestycyjny funduszu tłumaczył przy tym, że fundusz ten chce działać w zgodzie z chrześcijańską doktryną Kościoła.

A przecież decyzję o rezygnacji ze wspierania kościelnymi funduszami branży paliwowej i energetycznej można by uzasadnić w bliźniaczy sposób.

Czyny za słowami

Źródeł inspiracji, jak widać po wspomnianych przykładach, nie brakuje. Czas zacząć z nich korzystać, by wykonać niezwykle istotny krok dla ochrony życia ludzkiego, która wymaga także walki ze zmianami klimatu. By do tego doszło, potrzebne jest zaangażowanie wiernych – zarówno młodych, jak Julia Keane z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego (rozmowa z nią towarzyszy temu tekstowi), jak i starszych, których aktywność mogłaby być motywowana troską o los swoich dzieci i wnuków oraz przyszłych pokoleń. Słowem: właśnie o życie i jego jakość. Tego już istniejącego oraz tego, które dopiero się na Ziemi pojawi.

Jak podkreśla doktor Piotrowski, w wielu miejscach na świecie podobne decyzje były wynikiem działań zwykłych ludzi. Za przykład podaje przypadek irlandzki, gdzie kampanię dywestycyjną – do której dołączył także tamtejszy Kościół katolicki – rozkręcili studenci i studentki. – Dziewczyna, która to rozpoczęła, jest przed trzydziestką. Obywatele i obywatelki, gdy się zaangażują, naprawdę mogą mieć wpływ na zmiany w gospodarce – mówi. Warto przy tym podkreślić, że apel o dywestycje nie jest skierowany wyłącznie, a nawet nie przede wszystkim, do instytucji kościelnych. Mogłyby one być jednak – zwłaszcza w Polsce – niezwykle ważnym partnerem tej kampanii, gdyby zdecydowały się do niej przystąpić.

– Podobnie jak Kościół nie chce inwestować w branżę zbrojeniową, tak samo powinien rozważyć, czy inwestowanie w paliwa kopalne nie jest równie moralnie wątpliwe – komentuje Piotrowski, zwracając uwagę choćby na kolejne, jednoznaczne wypowiedzi na ten temat, których źródłem jest niedawny Synod Biskupów dla Amazonii.

Apele do polskich hierarchów w tej sprawie warto wzmocnić argumentem, że decyzja o zerwaniu więzów – inwestycyjnych i sponsorskich – z firmami paliwowymi i energetycznymi wynikać powinna także z potrzeby… spójności działań podejmowanych przez Kościół. Jak informuje raport Chudzyńskiego, w Polsce stale rośnie liczba instalacji fotowoltaicznych montowanych przez instytucje kościelne – na czele z Konferencją Episkopatu Polski. Rozwija się Sieć Parków Energii Słonecznej, zrzeszająca niemal trzysta parafii w Polsce. To w Polsce istnieją dwa kościoły zbudowane w technologii budownictwa pasywnego (której celem jest ograniczenie zużycia energii potrzebnej do eksploatacji obiektu), uważane za pierwsze takie projekty kościelne w Europie. Dalsze promowanie przez Kościół energii odnawialnej zamiast tej pochodzenia węglowego czy gazowego byłoby więc rozwinięciem już podejmowanych działań. Rozwinięciem i etycznym, i znaczącym.

Doktor Piotrowski przypomina przy tym słowa, którymi polscy biskupi w Niedzielę Bożego Miłosierdzia w 2019 roku zwrócili się do wiernych: „Odpowiadając na wezwanie Papieża Franciszka, wolontariusze działający w społecznościach lokalnych mogą w duchu integralnej ekologii podejmować kolejne działania: wzywać do nawrócenia ekologicznego i skromnego życia opartego na miłości, a nie na konsumpcji; przeciwdziałać marnowaniu żywności i przekazywać jej nadwyżki potrzebującym; promować wiedzę o racjonalnym gospodarowaniu odpadami; dbać o naturę i zabiegać o funkcjonowanie zielonych przestrzeni; zachęcać do ograniczania zużycia plastiku; szerzyć wiedzę o zmianach klimatu i ich przyczynach; motywować polityków do przeciwdziałania zmianom klimatu; promować stosowanie odnawialnych źródeł energii”. – To ważne, że te słowa padły. Naszym zadaniem jest, by wybrzmiewały głośniej i były powtarzane – mówi Piotrowski.

Ukrócić czarny sponsoring

Zostawmy na chwilę inwestycje, o których wiadomo niewiele, i zwróćmy uwagę na to, co jest widoczne gołym okiem. Kościół bowiem nie tylko – choć w nieznanym stopniu – inwestuje swoje pieniądze w branżę węglową, ale także korzysta ze środków przekazywanych mu przez firmy energetyczne i paliwowe. Najdobitniejszym tego przykładem jest fakt, że Światowe Dni Młodzieży w Krakowie w 2016 roku były sponsorowane między innymi przez Tauron, PGE czy PKN Orlen (wyobraźmy zaś sobie oburzenie, jakie powstałoby, gdyby na podobnym wydarzeniu znalazło się logo – by trzymać się przykładów już w tekście podanych – producenta prezerwatyw czy broni!). Rezygnacja z podobnych relacji sponsorskich z tymi spółkami byłaby z pewnością dla Kościoła kosztowna finansowo. Dalsze ich utrzymywanie będzie jednak coraz bardziej kosztowne moralnie i wizerunkowo. Przecięcie tych kontaktów mogłoby przy okazji – w przypadku spółek skarbu państwa – być ważnym krokiem w stronę wprowadzania realnego rozdziału państwa od Kościoła.

Ochronie klimatu, a więc i życia, szkodzi promocyjne wsparcie dla przemysłu, który jest przeciw niemu.

W wizerunkowym aspekcie zerwania relacji sponsorskich ze spółkami energetycznymi i paliwowymi nie chodzi zresztą wyłącznie o wizerunek Kościoła, ale również, a może przede wszystkim, o wizerunek wspomnianych firm. Finansowanie przez nie aktywności Kościoła, obecność ich logotypów na kościelnych wydarzeniach czy podejmowanie wspólnych inicjatyw z kościelnymi instytucjami charytatywnymi wzmacnia ich społeczną legitymację. A to nie służy przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym. – Część firm energetycznych powinna być w stanie przejść, symbolicznie rzecz ujmując, z czarnego, czyli z węgla, na zielone, czyli na energię odnawialną, zabezpieczając i rozwijając jednocześnie godne miejsca pracy – mówi doktor Piotrowski, powołując się na przykład Danii. – Nie dzieje się to jednak bez presji społecznej. Potrzebujemy zmiany modelu gospodarki opartej na węglu, potrzebna jest deglomeracja energetyczna, wspieranie spółdzielni energetycznych i wiele innych działań, które uderzą w interesy monopolistów. To zaś nie wydarzy się bez zmniejszenia wpływu dużych spółek na politykę i sferę publiczną – dodaje. Wchodzenie przez Kościół w relacje sponsorskie z nimi na pewno tego wpływu nie ogranicza. Wręcz przeciwnie.

Ochronie klimatu, a więc i życia ludzkiego, szkodzi zatem sytuacja z krakowskich Światowych Dni Młodzieży. Szkodzi jej, gdy Caritas Polska zgadza się na prowadzenie wspólnej kampanii na temat ekoświadomości z Jastrzębską Spółką Węglową, czyli największym producentem węgla koksowego w Unii Europejskiej. Szkodzi jej, gdy instytucje kościelne uczestniczą w wizerunkowych działaniach, mających znamiona nie tylko greenwashingu (strategii promocyjnej polegającej na poprawie wizerunku firmy poprzez działania ekologiczne, często stojące w sprzeczności z efektami głównych działań przedsiębiorstwa), ale też swoistego „churchwashingu” (jak można by nazwać strategię budowania swojego wizerunku na relacjach z Kościołem i wspieraniu jego inicjatyw). Szkodzi jej, gdy Kościół godzi się na to, by spółki energetyczne i paliwowe finansowały remont organów kościelnych czy oświetlenie świątyni. Szkodzi jej, gdy zgadza się na to, by Kopalnia Węgla Brunatnego Konin fundowała budowę nowego kościoła i chwaliła się tym na swoich stronach internetowych. Słowem: szkodzi jej wybielanie i promocyjne wsparcie dla przemysłu, który jest przeciw życiu.

***Zerwanie tego typu relacji nie będzie dla Kościoła w Polsce bezbolesne. Angielskie słowo „divestment”, oznaczające dywestycję, można tłumaczyć także jako „ogołocenie”. Kościół musi być zdolny do podjęcia działań, które do tego ogołocenia prowadzą, gdyż przeciwdziałanie katastrofie klimatycznej wymaga wyrzeczeń od nas wszystkich. Wobec nieobecności znaczących kampanii dywestycyjnych w naszym kraju polscy biskupi mogliby stanąć na czele realnej zmiany, której celem jest – ni mniej, ni więcej – ochrona ludzkiej godności i ludzkiego życia. Skoro zaś Kościół w Polsce 80 procent swoich funduszy otrzymuje od wiernych, to czyje dobro – także z tego powodu – powinien mieć na uwadze, jeśli nie ich?

Nie chodzi przy tym o to, by atakować biskupów za to, że jeszcze nie podjęli decyzji o dywestycji czy zerwaniu szkodliwych relacji sponsorskich. Ważniejszym celem jest próba zainspirowania ich do zmiany dotychczasowej polityki. Tak, by w efekcie ich działań uczestnicy i uczestniczki Młodzieżowych Strajków Klimatycznych mogli skandować swoje hasło „Nauka z nami, religia z nami, walka o życie ponad podziałami” z jeszcze większym przekonaniem. Oraz z myślą nie tylko o papieżu Franciszku, ale także o polskich hierarchach.

Tekst pochodzi z papierowego wydania magazynu Kontakt 42/2019: Prawdziwa cywilizacja śmierci. Więcej tekstów z numeru na stronie internetowej.  

Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.