Pełen tekst wywiadu na stronie Krytyki Politycznej. Poniżej fragmenty dot. polityki energetycznej.
[...] Michał Sutowski: Na co należałoby przeznaczyć unijne inwestycje?
Rebecca Harms: Grecja jest uzależniona od importu ropy na ogromną skalę, z której wytwarza się potem energię elektryczną. W tej sytuacji nowa strategia inwestycyjna w obszarze energii może przynieść nie tylko ożywienie koniunktury, ale także znaczne oszczędności na przyszłość. To zresztą dotyczy również Polski, której sektor energetyczny jest mocno przestarzały i wysoko dotowany, a jego koszty rosną – przecież gros waszych bloków energotwórczych ma kilkadziesiąt lat. I tak musicie w niego zainwestować, więc po co inwestować w odbudowę tego co stare, zamiast w nowe technologie?
Michał Sutowski: W Polsce mówi się o nich jako o luksusie, na który stać tylko najzamożniejszych. O odnawialnych energiach, o instrumentach polityki klimatycznej...
Rebecca Harms: Ale przecież na rzecz „zielonej” polityki przemawia nie tylko walka z ociepleniem klimatu na Ziemi, ale także argument o zanieczyszczeniu powietrza, które również bierze się między innymi ze spalania węgla. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że spośród 10 europejskich miast o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu aż 6 jest w Polsce. To mi zresztą pomogło zrozumieć, skąd biorą się inicjatywy obywatelskie przeciwko nowym elektrowniom węglowym w Polsce i rosnąca niechęć społeczeństwa wobec dotowania węgla. To wszystko znaczy, że Polacy realnie przejmują się kwestiami ekologicznymi, ale nie znajdują odpowiedniej reprezentacji. Głosy na rzecz zielonej energii nie są obecne na równych prawach ani w mediach głównego nurtu, ani w parlamencie.
Michał Sutowski: Ekologia to jeden argument, ale są jeszcze koszty dla przemysłu...
Rebecca Harms: Doświadczenie Nadrenii Północnej-Westfalii wskazuje wyraźnie, że im dłużej i głębiej wydobywamy węgiel, tym jest to droższe. W kolejnych latach eksploatacji rosną też koszty zabezpieczenia terenu, pod którym znajdują się kopalnie, żeby teren nie opadał. W Kraju Saary w ogóle zaprzestano wydobycia z tego właśnie powodu. A skoro wiadomo, że jakieś źródło energii jest nie tylko wyczerpywalne, ale też z czasem coraz mniej opłacalne ekonomicznie, to chyba wypada z wyprzedzeniem podjąć jakieś kroki zapobiegawcze. Polska w czasach Solidarności i po 1989 roku zawsze wydawała nam się krajem zwróconym w przyszłość – nie rozumiem dlaczego akurat w kwestii energii miałaby zwracać się w stronę tego, co stare.
Michał Sutowski: Choćby dlatego, że kopalnie i technologie węglowe mamy własne, a te „zielone” musielibyśmy raczej importować, z Niemiec albo z Chin.
Rebecca Harms: Wcale nie musi tak być, czego dobrym przykładem są Niemcy wschodnie. Dzięki inwestycjom koncernu z Nadrenii przetworzono wielkie zakłady przemysłu maszynowego w Magdeburgu, jedne z największych w bloku wschodnim, na fabrykę wiatraków.
Zielona rewolucja nie musi zatem polegać na imporcie niemieckich produktów, ale raczej na transferze technologii i potencjału produkcyjnego.
Michał Sutowski: Wspomniała pani Nadrenię jako przykład regionu, który odszedł od wydobycia węgla – ale ta transformacja chyba nie do końca się udała. A w dawnych zagłębiach węglowych Anglii jest jeszcze gorzej.
Rebecca Harms: W Wielkiej Brytanii doszło do dezindustrializacji kraju, a przemysł chciano niemal całkowicie zastąpić usługami, głównie finansowymi, oraz tzw. przemysłami kreatywnymi, co się średnio powiodło. W Niemczech wygląda to inaczej, a przemysł dalej odgrywa ważną rolę. Nadrenia była zawsze landem „energetycznym” ze względu na wydobycie surowców, w związku z tym przemiany gospodarcze ściśle łączyły się właśnie z transformacją energetyczną. Zgodzę się, że pod względem społecznym poszło tam różnie, ale dla zmiany nie było alternatywy, choćby ze względu na rosnące koszty wydobycia, o których już wspominałam. Myśląc o transformacji regionów trzeba pamiętać, że to nie jest gwałtowna, jednorazowa zmiana, tylko bardzo długi proces. Wyjście z atomu trwa dziesięciolecia, całkowite zastąpienie paliw kopalnych przez energie odnawialne będzie trwało jeszcze dłużej. I to normalne, tylko trzeba ten proces w ogóle zacząć. Przed 60 laty, przy odbudowie Europy ze spustoszeń wojennych było zrozumiałe, że stawiano na węgiel i stal, a później zdecydowano się na atom. Dziś jednak – zwłaszcza jeśli popatrzymy na wielkie inwestycje Chin i USA w nowe źródła energii – widzimy, jak bardzo paliwa kopalne są anachroniczne.
Michał Sutowski: Ale USA inwestują też w gaz łupkowy...
Rebecca Harms: Kiedy zaczną w okolicy zatruwać wodę, a mieszkańcy miasteczek dookoła będą musieli zaopatrywać się za pomocą cystern, to chyba bilans całości nie będzie dobry?
Michał Sutowski: Na razie jednak Amerykanie inwestują na potęgę, a ceny gazu radykalnie spadły.
Rebecca Harms: Gaz łupkowy to wielka ekonomiczna bańka – w USA działa tylko wtedy, kiedy nie zważa się na żadne koszty ekologiczne. Przedsiębiorstwa wydobywcze zaczynają mieć poważne kłopoty ekonomiczne, kiedy tylko zaczyna się uważać na środowisko, bo po prostu radykalnie wzrastają koszty wydobycia. Film Lecha Kowalskiego Drill Baby, Drill świetnie to pokazuje. Dlatego też bardzo cieszy mnie fakt, że w polskim Żurawlowie znalazła się grupa obywateli, którzy zmobilizowali się przeciwko odwiertom w ich okolicy – jako Zieloni na pewno będziemy ich konsekwentnie wspierać.
Łupki wydają mi się również o tyle groźne, że stanowią fałszywe i pozorne obejście problemu wyczerpywalności paliw kopalnych, którym niejako przedłużają życie. Tym samym sprzyjają złemu alokowaniu środków inwestycyjnych, hamując rozwój technologii odnawialnych na co najmniej kilkanaście lat. Ważnym krokiem w kierunku ograniczenia stosowania technologii łupkowych będzie z pewnością reguła, że każdy odwiert musi być poprzedzony dokładną kalkulacją kosztów ekologicznych.
Michał Sutowski: Abstrahując od wszystkich zalet odnawialnych źródeł energii, zielona transformacja gospodarcza wymagałaby wielkich nakładów finansowych. Być może Niemców na nie stać, ale Polskę już niekoniecznie. Czy w tej sytuacji nie potrzeba dodatkowych transferów europejskich środków na rzecz peryferii?
Rebecca Harms: Mamy chociażby fundusze strukturalne i Zieloni będą systematycznie walczyć o to, żeby w momencie, gdy w Polsce pojawią się inicjatywy na rzecz energii odnawialnych czy zwiększenia efektywności energetycznej, znalazły się na nie odpowiednie środki.
Michał Sutowski: A jakieś nowe instrumenty?
Rebecca Harms: Jako konieczny do wprowadzenia instrument od dawna już traktujemy podatek od transakcji finansowych. Pozwoliłby on, po pierwsze, zmusić do dołożenia się do kasy głównych sprawców kryzysu, ale także, po drugie, zdobyć środki na jego zwalczanie. A przy okazji – transformację europejskich gospodarek w duchu zrównoważonego, podtrzymywalnego rozwoju.