Czy w XXI wieku stać nas na pacyfizm?

Mural Banksy'ego "Opancerzony gołąbek pokoju"
Teaser Image Caption
Mural Banksy'ego "Opancerzony gołąbek pokoju"

Z perspektywy ruchów lewicowych, zielonych i progresywnych pacyfizm powinien być jednocześnie kompasem i celem polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Nurt pacyfistyczny powinien również zajmować istotne miejsce w debacie publicznej będąc inspiracją i wskazówką dla decydentów. Jednakże obranie bezkompromisowej postawy pacyfistycznej jako strategii politycznej byłoby naiwnością i oznaczałoby zamykanie oczu na otaczający nas świat.

Adam Traczyk

Równolegle do szczytu NATO w Warszawie odbył się alternatywny szczyt antyimperialistycznych i pacyfistycznych. Jednym ze zgłaszanych postulatów była likwidacja sojuszu północnoatlantyckiego. Na pytanie, kto powinien być zatem sojusznikiem i gwarantem bezpieczeństwa Polski jeden z organizatorów stwierdził, że są to ruchy pokojowe i antyimperialistyczne na całym świecie. Jest to wizja o tyle kusząca, co utopijna. Zakłada ona bowiem, że niejako za sprawą czarodziejskiej różdżki pacyfistyczny stałby się cały świat. Niestety na to się nie zanosi: z perspektywy Polski wystarczy wskazać, że prowadzący agresywną politykę Władimir Putin cieszy się poparciem przytłaczającej większości Rosjan.

Zadaniem odpowiedzialnych polityków jest zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa tu i teraz, a nie w bliżej nieokreślonej przyszłości. Postawa pacyfistyczna nie oferuje natomiast praktycznych i realistycznych odpowiedzi na aktualne zagrożenia. Jak słusznie zauważył Jakub Majmurek, jeśli lewica chce być poważną siłą polityczną nie może być wyłącznie ruchem pacyfistycznym, gdyż wówczas automatycznie wypisuje się z debaty na temat polityki bezpieczeństwa.

Obranie jednoznacznej pacyfistycznej postawy rodzi także inny dylemat: jak pogodzić pacyfizm z ochroną praw człowieka? Czy gotowi jesteśmy bezczynnie przyglądać się ludobójstwu, zbrodniom przeciwko ludzkości czy masowym przypadkom łamania praw człowieka? W tym kontekście pouczającą lekcją jest ewolucja stanowiska niemieckich Zielonych w obliczu wojny w Kosowie. Ówczesny minister spraw zagranicznych Niemiec Joschka Fischer argumentował, że zielona polityka zagraniczna nie może opierać się wyłącznie na zasadzie „nigdy więcej wojny”, ale także „nigdy więcej Auschwitz”. Paradoksalnie więc rząd współtworzony przez wywodzących się przecież z ruchu pokojowego Zielonych zdecydował w 1999 roku o pierwszym w powojennej historii Niemiec udziale w działaniach zbrojnych. Oczywiście debata wokół wojny w Kosowie z perspektywy niemieckiej silnie nacechowana była wyjątkowym doświadczeniem nazizmu (choć nie we wszystkich środowiskach: kanclerz Gerhard Schröder z SPD akcentował wyjątkowość Holokaustu i stąd odżegnywał się od porównywania go do bieżących wyzwań, a decyzję o udziale w interwencji natowskiej uzasadniał koniecznością „normalizacji” roli Niemiec na arenie międzynarodowej), to jasno pokazuje ona dylemat, jaki niesie za sobą przyjęcie radykalnej postawy pacyfistycznej.

Odrzucenie bezkompromisowego pacyfizmu jako strategii politycznej nie oznacza jednak zajęcia pozycji militarystycznych. Nie ignorując kwestii militarnych, powinniśmy bowiem poszukiwać przede wszystkim rozwiązań politycznych. Z progresywnej perspektywy pierwszym krokiem do formułowania konkretnych rozwiązań wobec wyzwań dzisiejszego świata powinna być właściwa ocena i interpretacja zagrożeń.

Wobec agresywnej postawy Rosji decyzja o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO podjęta w trakcie szczytu w Warszawie pokazała jedność sojuszu. Z perspektywy Polski decyzja o rozlokowaniu batalionu amerykańskich żołnierzy na terytorium RP ma przede wszystkim znaczenie polityczne i pokazuje, że państwa zachodnie poważnie podchodzą do swoich zobowiązań sojuszniczych. To dla Polski ważny sygnał i silna gwarancja bezpieczeństwa. Jednak ze strony Rosji obawiać się powinniśmy przede wszystkim zagrożeń hybrydowych, a nie otwartej wojny czy nawet inwazji zielonych ludzików. O jakich zagrożeniach mowa? O kampaniach dezinformacyjnych, działaniach propagandowych, wspieraniu ruchów radykalnych, czyli wszystkiego tego, co naruszy stabilność systemu politycznego w Europie. Powszechnie wiadomo o bliskich związkach francuskiego Ruchu Narodowego z putinowską Rosją. W Niemczech działania proputinowskich działaczy i manipulacje niszowych prorosyjskich mediów trafiają na coraz bardziej podatny grunt, a za sprawą radykalnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec przebijają się do politycznego głównego nurtu. Choć tradycyjnie antyrosyjscy Polacy nie są głównym celem propagandy rosyjskiej, także u nas obserwujemy aktywną działalność rosyjskich trolli internetowych. W smak Rosji jest także działalność grup antyukraińskich. Na takie zagrożenia nie pomogą ani amerykańscy żołnierze, ani uzbrojeni członkowie prawicowych organizacji paramilitarnych.

Kolejnym wyzwaniem jest terroryzm. Jak słusznie zauważa Piotr Łukasiewicz, były ambasador RP w Afganistanie, szukając odpowiedzi na zagrożenia ze strony tzn. państwa islamskiego konieczne jest sformułowanie odmiennych strategii do walki z quasi-państwowym organizmem powstałym na terenie Iraku i Syrii oraz zagrożeniem terrorystycznym na terenie Europy. „Zamachowcy opasują się atrakcyjną dla nich flagą Kalifatu, ale wątpić należy, czy pokonanie tegoż Kalifatu w Syrii zmieniłoby mordercze zamiary małej grupy w Paryżu lub Brukseli. Rozdzielenie tych zjawisk umożliwi ich zwalczanie i przywróci właściwą proporcję zagrożeń. Europie zagraża radykalizm jej własnych obywateli”, pisze Łukasiewicz.

Aby przeciwdziałać radykalizacji nie potrzeba rozwiązań militarnych, ale społecznych: sprawiedliwej polityki gospodarczej i społecznej, zapobiegania marginalizacji, likwidacji gett i szklanych sufitów dla potomków imigrantów i aktywnej polityki integracyjnej wobec nowo przybyłych uchodźców i imigrantów.

Być może najpoważniejszym wyzwaniem dla bezpieczeństwa w skali globalnej są zmiany klimatu. W polskiej dyskusji dotyczącej bezpieczeństwa temat ten jest praktycznie nieobecny. W Białej Księdze Bezpieczeństwa Narodowego RP z 2013 roku zmiany klimatu traktowane są marginalnie raczej jako ciekawostka niż realne zagrożenie. Tymczasem ubiegłoroczna Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA wymienia zmiany klimatu jako jedno z najpoważniejszych zagrożeń dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych.

Zmiany klimatu są źródłem masowych migracji, katastrof naturalnych, brutalnych konfliktów o dostęp do podstawowych surowców jak jedzenie i woda czy niepokojów społecznych. Skutki zmian klimatu dotykają w pierwszej kolejności najbiedniejsze państwa globalnego Południa, których wkład w zniszczenia środowiska i produkcję emisji gazów cieplarnianych jest znikomy, ale ich konsekwencje są odczuwane także w krajach bogatej Północy. Jak wskazuje wielu badaczy, jednym z najważniejszych czynników sprzyjających wybuchowi wojny domowej w Syrii, która spowodowała masowe i niekontrolowane migracje syryjskich uchodźców do Europy, była panująca tam od 2006 roku rekordowa susza. Postępujące pustynnienie dotknęło 1,5 miliona Syryjczyków, doprowadziło do masowej migracji z terenów wiejskich do miast i w konsekwencji zaostrzyło i tak już napiętą sytuację społeczną w tym państwie.

Problem uchodźców klimatycznych będzie narastał. Badania Greenpeace wskazują, że jeśli utrzymają się aktualne trendy zmian klimatycznych, w ciągu najbliższych 30 lat liczba uchodźców wzrośnie z 20 do aż 200 milionów. Mimo tych alarmujących danych polscy rządzący nie tyle nie traktują tych zagrożeń poważnie, ale nawet publicznie powątpiewają w istnienie samych zmian klimatu.

Polityka zagraniczna i bezpieczeństwa powinna być przede wszystkim polityką na rzecz pokoju. U jej podstaw powinien leżeć antymilitaryzm, promocja demokracji i praw człowieka oraz dążenia do ustanowienia sprawiedliwych i zrównoważonych – zarówno społecznie jak i ekologicznie – stosunków ekonomicznych.

Jednocześnie wyzwania dzisiejszego świata wykraczają daleko poza możliwości pojedynczych państw. Aby im sprostać konieczna jest bliska współpraca z innymi partnerami. Tymczasem Polska należy do głównych hamulcowych globalnych porozumień klimatycznych, wypisuje się z debaty na temat kryzysu uchodźczego, w kwestiach zwalczania islamskiego terroryzmu ustami ministrów kompromituje się wypowiedziami o multi-kulti i tęczach, natomiast w stosunku do Rosji akcentuje przede wszystkim aspekty militarne. Na taką politykę zagraniczną w XXI wieku z pewnością nas nie stać.     

Wystąpienie podczas debaty „Czy w XXI wieku stać nas na pacyfizm?” podczas 2. Zielonego Letniego Uniwersytetu - „Zielona Polska – Zielona Rzeka” 14-17 lipca 2016 w Ciechocinku

Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.