„Należy się wtrącać” – o genezie życiowej filozofii Heinricha Bölla

Czas czytania: 11 minut
Heinrich Böll w wystąpieniu publicznym

Jakie czynniki historyczne i społeczne ukształtowały patrona naszej Fundacji? Dlaczego „estetykę humanizmu” uznał za motyw przewodni swojej literatury? Historię Heinricha Bölla i percepcji jego dzieł nakreśla Viktor Böll, bratanek noblisty, w wykładzie wygłoszonym w Warszawie w 2004 roku w ramach debaty towarzyszącej wystawie „Heinrich Böll – życie i twórczość”.

Viktor Böll

Współdoświadczanie powojennej rzeczywistości

Heinrich Böll urodził się 21 grudnia 1917 roku w Kolonii. Pochodził ze starej katolickiej rodziny rzemieślników z Nadrenii. Podobnie jak dla większości Niemców jego pokolenia najważniejszym przeżyciem były dla niego dyktatura narodowego socjalizmu w Niemczech i okres wojny. Po maturze, którą zdał w 1937 roku, przez pewien czas uczył się księgarstwa, a potem studiował filologię klasyczną i germanistykę na uniwersytecie w Kolonii. Jako dwudziestolatek został latem 1938 roku powołany do paramilitarnej Arbeitsdienst (Służba Pracy), tuż przed wybuchem wojny zaś do Wehrmachtu, i do 1945 roku był żołnierzem. Po dość krótkim okresie niewoli wrócił we wrześniu 1945 roku do domu, do rodziny.

W 1946 roku Böll zaczął pisać. Pierwsze publikacje w czasopismach literackich i w gazetach ukazały się rok później. „Młodzi”, przeważnie już trzydziestoletni, a nawet czterdziestoletni pisarze i pisarki tego czasu, usiłowali stworzyć „nową”, realistyczną literaturę. Nie uważali się za poetów, lecz za pisarzy, dla których – pomnych ujarzmienia ludzi i utraty wszelkiej kultury w czasach nazistowskich – jedną z najważniejszych motywacji do tworzenia było pisanie przeciw zapomnieniu. Najwyższy pisarski nakaz stanowiło dla nich uważne uczestnictwo w teraźniejszości, jej współdoświadczanie.

Pierwsze opublikowane opowiadania Bölla mówią o szaleństwie wojny, o trudzie życia w ruinach zniszczonego kraju, zdają relację o „zwykłych” ludziach, którzy mimo niesprzyjającej sytuacji w czasie wojny i na zgliszczach usiłują zachować godność ludzką. W jednym ze swoich pierwszych esejów z 1952 roku Böll pisze o tych czasach:

„Pierwsze próby literackie naszego pokolenia po 1945 roku nazywano literaturą ruin, usiłowano ją w ten sposób zbyć. Nie broniliśmy się przed tym określeniem, bo zaistniało ono całkiem słusznie: ludzie, o których pisaliśmy, naprawdę żyli w ruinach, wracali z wojny, mężczyźni i kobiety zranieni w tej samej mierze, również dzieci. I mieli bystry wzrok: widzieli. Nie żyli bynajmniej w absolutnym pokoju, ich otoczenie, ich samopoczucie, nic w nich ani wokół nich nie było idylliczne, a my jako piszący czuliśmy się im tak bliscy, że utożsamialiśmy się z nimi. Z trudniącymi się nielegalnym handlem i z ich ofiarami, z uchodźcami i wszystkimi tymi, którzy w inny sposób zostali pozbawieni ojczyzny, ale oczywiście przede wszystkim z pokoleniem, do którego sami należeliśmy i które w dużej mierze znajdowało się w osobliwej i zastanawiającej sytuacji: wróciło do domu. Był to powrót z wojny, w której zakończenie już prawie nikt nie wierzył.

Pisaliśmy więc o wojnie, o powrocie do domu i o tym, cośmy widzieli w czasie wojny i po powrocie do domu: o ruinach. Młodej literaturze przyklejono trzy etykietki: literatura wojny, powrotu do ojczyzny i ruin.

Te określenia jako takie są uprawnione: była wojna, trwała sześć lat, wróciliśmy z tej wojny do domu, zastaliśmy ruiny i pisaliśmy o tym. Osobliwy, nieomal podejrzany był tylko pełen wyrzutów, prawie obrażony ton, jakim posługiwano się, używając tego określenia: zdawało się wprawdzie, że nikt nie obarcza nas odpowiedzialnością za to, że była wojna i że wszystko leży w gruzach, ale najwyraźniej brano nam za złe, że wszystko widzimy. Nie mieliśmy jednak opasek na oczach i widzieliśmy: dobre oko to narzędzie pisarza”.

Te wywody zawierają nie tylko wypowiedzi o ówczesnym znaczeniu literatury powojennej, znajdują się w nich równocześnie pierwsze programowe wskazówki o tym, co Böll później w swoich „Frankfurter Vorlesungen” (Wykłady frankfurckie) nakreśli jako „estetykę humanizmu”. Znaczenie „młodej”, realistycznej i społeczno-krytycznej literatury łatwo opisać, ale jest ono znikome: nie ma zapotrzebowania na dyskurs z teraźniejszością lub z najnowszą przeszłością, publiczność woli „pozytywne” przedstawianie własnej teraźniejszości. Jednakże takie rozumienie pisarstwa przez Bölla uniemożliwiało mu uprowadzenie czytelników w sielankę. Jego zdaniem, jeśli pisarz chce działać oświeceniowo, musi swoim „okiem” w nieprzekupny sposób ogarniać rzeczywistość społeczną i swoją literaturą pobudzać opinię publiczną do krytyki niewłaściwych procesów rozwojowych. Postawa moralna Bölla, oparta na jego etycznym indywidualizmie, jest silnie związana z jego wyobrażeniem o sumieniu i odpowiedzialności artysty wobec społeczeństwa.

„Wszystko jedno”, wywodzi we „Frankfurter Vorlesungen” z 1964 roku, „jak przekornie czy spokojnie, jak łagodnie czy gniewnie, w jakim stylu i w jakiej optyce pisarz zabiera się do opisywania czy zwykłego nakreślenia humanizmu: zniszczone sąsiedztwo, zatruty teren uniemożliwiają mu zbudowanie zaufania albo niesienie pociechy. Jedyna pociecha, jaką mają do zaoferowania moi rówieśnicy, to pociecha ludzi przejściowych, pociecha tego, co przemijające. Zbyt dużo się wydarzyło, zbyt wiele padło pustych słów, a za mało uczyniono w czasie, który wprowadził nas w wiek odpowiedzialności”.

Polityczne zaangażowanie

Heinrich Böll, jak sam pisał, upolitycznił się na początku lat pięćdziesiątych, kiedy mocarstwa zachodnie pozwoliły Niemcom Zachodnim – Republice Federalnej Niemiec – uzyskać w 1949 roku suwerenność państwową. Za rządów kanclerza Konrada Adenauera wiele osób skazanych w procesach norymberskich na wysokie kary więzienia, wypuszczano stopniowo na wolność, pozwalając obejmować wysokie posady w rządzie i biznesie. Tym samym zakończył się proces denazyfikacji przeprowadzany przez aliantów w obliczu dokonanych zbrodni wojennych. Ponadto w ramach tworzenia bloków i frontów podczas zimnej wojny bardzo widoczne stało się dążenie Adenauera do ponownego uzbrojenia Niemiec Zachodnich jako części „wolnej” Europy. Aby osiągnąć ten cel, powoływano z powrotem do służby oficerów, służących wcześniej w Wehrmachcie. Na tle tej „restauracji” zrodził się w Republice Federalnej Niemiec pierwszy ruch protestu, który jednak w latach pięćdziesiątych nie okazał się publicznie skuteczny. Tę fazę rozwoju RFN określa się też mianem fazy społeczeństwa niestawiającego oporu – społeczeństwa, które – nasycone wzrostem gospodarczym – bez większego sprzeciwu, „z obojętnością przyjmuje” ważkie ustalenia polityczne takie jak ponowne uzbrojenie, a następnie umieszczenie broni atomowej na własnym terytorium.

Swój protest wobec takiego rozwoju polityki Böll artykułuje głównie w mowach i esejach. Ale autorzy jego pokroju nie oddziałują jeszcze na opinię publiczną. Zmienia się to dopiero na początku lat sześćdziesiątych.

Od chwili ukazania się dwóch powieści Bilard o wpół do dziesiątej (1959) i Zwierzenia klowna (1963) Böll staje się pisarzem znajdującym publiczny posłuch, uosabiającym zarazem za granicą nowe, demokratyczne Niemcy. Tymczasem w kraju jest ze względu na swoją postawę radykalnego demokraty wrogiem politycznym, coraz wyraźniej bowiem wchodzi w rolę intelektualisty niezależnego od wszystkich partii politycznych, stając się w ten sposób częścią zachodnioniemieckiego ruchu protestacyjnego z lat sześćdziesiątych. Na Republice Federalnej Niemiec odciskają swoje piętno zarówno koniec ery Adenauerowskiej (1963), jak i rozwijający się ruch studencki, który rodzi się w całej Europie i osiąga kulminację we wschodnio- i zachodnioeuropejskich rewoltach studenckich w 1968 roku. Ruch studencki w Niemczech, obok ogólnoświatowego protestu przeciw amerykańskiej wojnie w Wietnamie, miał swoje źródło głównie w sytuacji panującej na uniwersytetach, których profesorowie, dawni pracownicy uczelni narodowosocjalistycznych, niejednokrotnie byli „płynnie” powoływani na urzędy w Republice Federalnej Niemiec, niezależnie od tego, jakich dopuścili się „uchybień”. Bojowe zawołanie zachodnioniemieckich studentów brzmiało „Unter den Talaren der Muff von tausend Jahren” („Pod togami tysiącletnia stęchlizna”), co stanowiło aluzję do „tysiącletniej Rzeszy” nazistowskiej. Był to bunt młodzieży przeciw polityce pokolenia rodziców, którzy zrobili wszystko, aby swoją zbrodniczą działalność zamieść pod dywan. Oficjalne traktowanie nazistowskiej przeszłości przez ówczesnych polityków RFN można wyjaśnić na przykładzie dwóch słów, które stały się głównymi pojęciami w tym kontekście: przezwyciężenie przeszłości i zadośćuczynienie. Obydwa te pojęcia nie zawierają żadnej treści, a tym samym są pustosłowiem, ponieważ wręcz wykluczają odpowiedzialność wobec historii, a służą jedynie temu, żeby pozorować głębszy dyskurs.

Kiedy u progu lat sześćdziesiątych na zachodnioniemieckich synagogach znowu pojawiły się pierwsze gryzmoły radykalnej prawicy, głównym problemem kanclerza Adenauera nie było pytanie, jak mogło do tego dojść, lecz to, jak zareaguje zagranica.

Brak przeprowadzonego w odpowiednim czasie rozrachunku z przeszłością nazistowską w rozumieniu dyskusji o winie i odpowiedzialności nadal przynosi fatalne skutki: propagowany już w 1953 roku przez Adenauera „koniec okresu powojennego” był prawdziwy tylko w odniesieniu do ekonomicznej pozycji Niemiec w świecie, ale nie w odniesieniu do Niemiec jako następcy Trzeciej Rzeszy, czego najnowszymi dowodami są kwestia odszkodowań dla robotników przymusowych i aktualna dyskusja dotycząca pomnika wypędzonych.

Literaci sumieniem narodu

W latach sześćdziesiątych postulowano, aby intelektualiści, a wśród nich zwłaszcza pisarze, prowadzili dzieło oświecenia, któremu polityka nie jest w stanie podołać. „Na współczesną literaturę spada odpowiedzialność”, pisze Böll w 1964 roku, „której nie potrafi ona sprostać. Nic niemówiąca polityka, nic niemówiące społeczeństwo, swoista bezradność Kościołów, które szukają społecznej rzeczywistości i z coraz większą nieśmiałością obstają przy wiążącym charakterze postulowanej przez siebie moralności […] wszystko to nakłada […] na współczesną literaturę odpowiedzialność, która obarcza ją problemami erotycznymi, seksualnymi, religijnymi i społecznymi, czyniąc jej jednocześnie wyrzuty, że zajmuje się taką tematyką”.

Zachodnioniemieccy pisarze i pisarki znajdują się w coraz bardziej schizofrenicznej sytuacji. Z jednej strony są wizytówką Niemiec dla europejskich sąsiadów, z drugiej zaś zarzuca się im każdą polityczną wypowiedź jako wtrącanie się niewykwalifikowanych osób do polityki. Określenie „sumienie narodu”, które przypisano Heinrichowi Böllowi z uwagi na jego zaangażowanie polityczne, jest używane publicznie i pisarz nie pozbędzie się go już do końca życia. W jego rozumieniu jest to pojęcie wręcz „zagrażające życiu”, gdyż – nie pytając nikogo o zdanie – przeniesiono je w trakcie podziału ról w ramach kultury politycznej Republiki Federalnej Niemiec na tak zwaną krytyczną inteligencję. Böll broni się przed tym „przeciążeniem”, twierdząc, że po pierwsze parlament, władza ustawodawcza i wykonawcza powinny stanowić „właściwe sumienie narodu”, wspierane przez media wszelkiego rodzaju w roli „strażników, […] czujności, >sumienia narodu<”. Całkiem jawny staje się tu upadek instancji politycznych, które same nie są w stanie zaprezentować własnej postawy moralnej, wobec czego podnoszą pisarzy do rangi „autorytetów moralnych” i „sumienia narodu”. Böll zdecydowanie odrzuca próby powierzenia kwestii „sumienia” pisarzom. Po pierwsze wielu obywateli skłoniłoby to do bierności („oni” się tym już zajmą”), po drugie „wolność słowa” zagwarantowana nielicznym wspierałaby system feudalny, w którym pisarze zostaliby wmanewrowani do swego rodzaju nowej „elity”.

Czas, kiedy Heinrich Böll od wyboru w 1971 roku na przewodniczącego Międzynarodowego Pen-Clubu do otrzymania w 1972 roku literackiej Nagrody Nobla staje się osobistością sławną na całym świecie, jest okresem rozpoczynającej się polityki odprężenia między blokami władzy, co znajduje wyraz w konferencjach rozbrojeniowych i wzmożonych relacjach gospodarczych. Jednak już wkrótce okazuje się, że owo „odprężenie” przynosi najmniej „zysku” akurat tym, którzy w obydwu obozach od lat się za nim opowiadali: intelektualistom, pisarzom i nauczycielom akademickim. Ujawnianych przypadków naruszenia praw obywatelskich wcale nie jest mniej, potęguje się za to ucisk krytycznych intelektualistów, niekiedy z bestialską brutalnością, w krajach Europy Wschodniej i w zachodnich dyktaturach. W czasach „odprężenia” obowiązuje doktryna polityczna, która sprzyja takiemu rozwojowi sytuacji: niewtrącanie się w wewnętrzne sprawy innych państw. Dla Bölla „gadanie o niepodzielnej wolności staje się farsą, skoro podtrzymuje się hipokryzję polegającą na niewtrącaniu się”, a sukcesy polityczne mierzy się wyłącznie zyskami ekonomicznymi. „Niepodzielność wolności, wolności prasy, praw człowieka, swobód i samostanowienia dzieli się nazbyt ochoczo: na wolność polską i irańską, na wolność indonezyjską, brazylijską i czechosłowacką, na wolność południowokoreańską i sowiecką; dopóki mówi się o niepodzielności, ale utrzymuje te podziały, na nic się zdadzą werbalne proklamacje”.

„Należy się wtrącać!“ – tak brzmi również tytuł artykułu, który Böll publikuje w 1973 roku w dzienniku „New York Times”, kreśląc w nim pozycję pisarzy: „My, autorzy, jesteśmy z urodzenia ludźmi, którzy się wtrącają, wtrącamy się do orzecznictwa sądowego i do polityki kulturalnej Związku Radzieckiego, CSSR, Hiszpanii, Indonezji, Brazylii i Portugalii […]. Będziemy się również wtrącać do Chińskiej Republiki Ludowej, do Kuby i Meksyku. Brzmi to idealistycznie, ale wcale takie nie jest. Wtrącanie się jest jedyną możliwością, by pozostać realistycznym”.

Cytat z 1974 roku:

„Jeśli kiedyś będzie się szukało nazwy dla naszego stulecia, prawdopodobnie zostanie ono nazwane wiekiem jeńców i wypędzonych, a kiedy zacznie się – oczywiście na całym świecie – tych jeńców i wypędzonych wyrażać liczbami, dojdzie się do takich liczb, że można by nimi zaludnić całe kontynenty. Zaiste stulecie rekordów. […] W naszym błogosławionym wieku są tych ludzi miliony: sześćdziesiąt milionów ofiar drugiej wojny światowej w samej Europie, sześć milionów pomordowanych Żydów, na czterdzieści milionów zmarłych szacuje się ofiary Stalina w samym Związku Radzieckim”.

Cytat z 1974 roku:

„Uważam, że należy publikować dokumenty dotyczące wypędzeń. Trzeba tylko przedstawiać je we właściwym kontekście. […] Wyjaśniając i uświadamiając, […] że była niemiecka wojna zaczepna, ale nie tylko to: również masowe wypędzenia Niemców z Niemiec”. I: […] „Dlaczego to wszystko przemilczać albo tłumić, skoro wiadomo, jaka była przyczyna: wojna zaczepna”.

„Intelektualiści stali się ekspertami”, pisze Lothar Baier w 1981 roku, odwołując się do tezy Foucaulta o zaniku intelektualisty uniwersalnego na korzyść intelektualisty wyspecjalizowanego, a Hans Magnus Enzensberger potwierdza to w wywiadzie, którego udzielił „Spieglowi” w 1987 roku: „Straciliśmy Heinricha Bölla, ale mamy za to Amnesty i Greenpeace”.

Cytat z Hölderlina: Współczując, ludzkie serce pozostaje silne.

Wiersz „Poezja czynu” Heinricha Bölla:

Pięknie jest nasycić głodujące dziecko,

osuszyć mu łzy,

wyczyścić mu nos,

pięknie jest uleczyć chorego.

Sferą estetyki, której jeszcze nie odkryliśmy,

jest piękno sprawiedliwości.

Co do piękna sztuk, człowieka, natury

możemy się jako tako zgodzić.

Ale PRAWO i SPRAWIEDLIWOŚĆ też są piękne,

i mają swoją poezję,

jeśli wdraża się je w życie.

 


Tłumaczenie: Biuro Tłumaczeń Sine Qua Non Maciej Zgondek