Maseczki osią politycznego sporu

Opinia

Przyglądając się bliżej nowemu zagrożeniu jakim jest zakażenie koronawirusem można dostrzec nowy polityczny podział Ameryki. Uogólniając: demokraci, niezależnie od klasy społecznej oraz grupy etnicznej do jakiej należą raczej maseczki noszą, a republikanie nie.

Maseczki osią politycznego sporu

Na pokładzie pociągu linii Amtrak, komercyjnego przedsiębiorstwa, którego jednak większość udziałów należy do rządu federalnego, panują ustalone przez Waszyngton procedury. Jedną z wprowadzonych ostatnio jest, tak jak zresztą niemal na całym świecie, obowiązek zasłaniania ust i nosa maseczką. Za każdym fotelem znajduje się ulotka, na której wielkimi literami wybito: “Jeżeli widzisz coś podejrzanego, zgłoś to obsłudze”. Jeden z pasażerów, jak się okazuje z kraju zachodniej Europy, objaśnia mi sens tych słów nie kryjąc szyderstwa. - Kiedyś, po 11 września, chodziło im o młodych śniadych mężczyzn. A teraz o starsze białe kobiety bez maseczki - stwierdza.

Jakby się przyjrzeć bliżej temu nowemu zagrożeniu to można dostrzec także i nowy polityczny podział Ameryki. Uogólniając: demokraci, niezależnie od klasy społecznej oraz grupy etnicznej do jakiej należą raczej maseczki noszą, a republikanie nie. I chociaż druga fala COVID-19 okazuje się być jeszcze bardziej śmiercionośną  plagą, a naukowcy przekonują, że taka forma zabezpieczenia sanitarnego zasadniczo zmniejsza ryzyko zarażenia się koronawirusem, to dalej budzi to wśród Amerykanów kontrowersje. Ośrodek Pew Research przeprowadził nawet w tej sprawie badania. Generalnie 65 proc. obywateli USA jest za reżimem maseczkowym. Jeśli chodzi o społeczności etniczne to najbardziej zdyscyplinowani są Amerykanie azjatyckiego pochodzenia, potem Latynosi, Afroamerykanie, a najmniej - biali. Za jest 76 proc. osób identyfikujących się z Partią Demokratyczną i tylko 52 proc. republikanów.

Oczywiście w centrum kontrowersji jest sam prezydent. Jeszcze zanim zaraził się koronawirusem mówił: “Nie noszę maseczki jak Joe Biden. Za każdym razem, gdy go widzicie, nosi maseczkę. Może przemawiać w odległości 50 metrów od was, a i tak pojawi się w największej maseczce, jaką kiedykolwiek widziałem”. A tydzień po tym, jak wyszedł ze szpitala, gdzie leczono go na COVID-19, pojawił się na przedwyborczym wiecu na lotnisku w Sanford na Florydzie. Przekonywał, że po zakażeniu koronawirusem jest już na niego odporny, a w zebrany tłum zwolenników, już na samym początku wystąpienia, zaczął rzucać maseczkami. Biden niejednokrotnie atakował Trumpa za jego postawę. Apelował do niego wprost, żeby zaczął ostrzegać Amerykanów, że noszenie maseczki ochronnej oraz zachowywanie dystansu społecznego mogłoby uratować życia setek tysięcy ludzi.

Chyba najbardziej omawiany w mediach przypadek kiedy niezamaskowanego nieposłusznego obywatela spacyfikowali wespół inni, wierzący w skuteczność maseczek obywatele, miał miejsce na początku października w samolocie lecącego z Mesy w Arizonie do Provo w Utah. Dwóch mężczyzn zwróciło buntownikowi uwagę, a gdy ten zaczął się awanturować, wywiązała się bójka. Służby stanęły po stronie tych drugich i nieposłusznego wyprowadziła w kajdankach z samolotu policja. Zdjęcia z incydentu obiegły Amerykę viralem i zaczęła się narodowa dyskusja, gdzie leży granica między wolnością a opresją i swobodą a bezpieczeństwem innych. Niewykluczone, że w sprawie noszenia maseczek będzie się musiał wypowiedzieć sąd i czy na straży ściągania ich nie stoi gwarantowana 1. poprawką do Konstytucji wolność słowa. Kiedyś już Sąd Najwyższy za przejaw tej ostatniej uznał palenie amerykańskiej flagi i zakazał penalizowania takiego czynu.

Tekst powstał we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie w ramach wyprawy Radosława Korzyckiego do Stanów Zjednoczonych. 

Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.