Prawa człowieka to w demokracji fundamentalne sprawy. Zresztą Sojusz Północnoatlantycki opiera się na poszanowaniu zasad demokratycznych, praw indywidualnych i praw mniejszości. Jest to zaznaczone w preambule do Traktatu Waszyngtońskiego z 1949 r. Ten pakt to nie transakcja, tylko relacja oparta na wierze we wspólne wartości. I musimy im być dalej wierni.
Wywiad Radosława Korzyckiego z Michaelem Carpenterem, doradcą w kampanii Joego Bidena.
Gdyby Joe Biden został jutro wybrany 46. prezydentem Stanów Zjednoczonych to jak będzie wyglądała jego dyplomacja w stosunku do Polski? Zmieni się w porównaniu z podejściem Donalda Trumpa?
Najważniejsza różnica jaka jest w tej sprawie między prezydentem Trumpem a wiceprezydentem Bidenem sprowadza się do postrzegania Sojuszu Północnoatlantyckiego. Obecna głowa państwa regularnie atakowała NATO chociażby kwestionując Artykuł Piąty i jego wykonalność, niejednokrotnie sugerując, że USA mogłyby się wycofać z transatlantyckiej organizacji i dążyć do rozluźnienia jej spójności antagonizując niektórych członków, chociażby Niemcy. Jeżeli Joe Biden zostałby prezydentem to jego podstawowym wyzwaniem będzie odbudowanie solidarności wewnątrz Sojuszu Północnoatlantyckiego, przekonanie partnerów, że Artykuł Piąty nas naprawdę ze sobą wiąże i że wespół dysponujemy odpowiednimi siłami obronnymi i odstraszającymi. I to się będzie odbywać z korzyścią dla Polski, bo nie chodzi o to, by nad Wisłą stacjonował po prostu amerykański kontyngent, ale by kraje NATO ze sobą współpracowały, inaczej cała kampania odstraszania się nie powiedzie.
Czy w takim razie za ewentualnej prezydentury Bidena skończy się droga na skróty i załatwianie spraw przez polski rząd tylko z Waszyngtonem?
Nie, nie sądzę, by jakość bilateralnej relacji między Polską a Stanami Zjednoczonymi ucierpiała a współpraca osłabła. Joe Biden zawsze działał na rzecz wzmocnienia dialogu między naszymi państwami. Polska i Polonia w jego sercu mają specjalne miejsce. Jego rząd będzie dążyć do wzmocnienia współpracy w zakresie bezpieczeństwa. Oczywiście kwestia praworządności wywołuje pewne napięcie. Były wiceprezydent wielokrotnie się na temat wagi rządów prawa wypowiadał. Ale jestem przekonany, że nasze więzi nie zostaną rozluźnione.
Ale i za prezydentury Trumpa nie wszystko wyglądało idealnie. Ambasador Georgette Mosbacher niejednokrotnie upominała wprost polskie władze, by odstąpiły od homofobicznego języka i nie próbowały ograniczać wolności mediów. Czy Biden jako prezydent pociągnąłby te wątki?
Prawa człowieka to w demokracji fundamentalne sprawy. Zresztą Sojusz Północnoatlantycki opiera się na poszanowaniu zasad demokratycznych, praw indywidualnych i praw mniejszości. Jest to zaznaczone w preambule do Traktatu Waszyngtońskiego z 1949 r. Ten pakt to nie transakcja, tylko relacja oparta na wierze we wspólne wartości. I musimy im być dalej wierni. Odpowiadając już konkretnie na pana pytanie: zarówno Polska jak i Stany Zjednoczone mają problemy z praworządnością, do których muszą się odnieść i z nimi uporać. W Ameryce przez ostatnie cztery lata miała miejsce stopniowa erozja demokratycznych pryncypiów. Wymiar sprawiedliwości i służby specjalne zostały upolitycznione. Dlatego i my i wy mamy przed sobą w tej materii pracę do wykonania. Zapewniam, że to za jakiś czas przyniesie owoce. Chociażby na Białorusi, gdzie Polska i USA mają interes we wspieraniu demokracji, ze względu na ochronę własnego bezpieczeństwa.
A propos Białorusi: Joe Biden ostatnio wymienił Warszawę i Mińsk jednym tchem, jako stolice, które zeszły z demokratycznej drogi. Wielu ludzi w Polsce się oburzyło. Czy kandydat demokratów nie widzi różnicy między tymi krajami?
Słowa Bidena źle zinterpretowano. Odnosił się on do szeregu trendów które widać od pewnego czasu w państwach Europy, które napawają nas obawą. Jedną z nich jest droga, którą zmierza Białoruś i jej reżim. Ale to zupełnie inna kwestia niż Polska, kraj demokratyczny, który ma pewne problemy z praworządnością. Dwie kompletnie różne kategorie spraw. To niefortunne, że zostały połączone w jedno w wypowiedzi wiceprezydenta Bidena, ale takie drobne wpadki się nieintencjonalnie zdarzają, kiedy się jest na szlaku kampanii i trzeba się w jednej chwili móc merytorycznie odnieść do 50 różnych tematów.
Czy jeżeli Biden zostanie prezydentem to wojny celne z Chinami będą kontynuowane?
Wydaje mi się, że Ameryka w ostatnich latach za bardzo koncentrowała się tylko na kwestii deficytu handlowego z Chinami, pomijając cały krajobraz tego problemu. A trzeba się skupić na systemowej manipulacji, jaką uprawia Pekin poprzez subsydiowanie państwowych firm, ograniczanie dostępu do chińskiego rynku zagranicznym korporacjom, kradnąc własność intelektualną i kombinując przy kursie własnej waluty. Musimy zadbać o wprowadzenie jasnych reguł gry, żeby tyleż amerykańskie co polskie firmy mogły konkurować na chińskim rynku.
*Michael Carpenter - doradca w kampanii Joego Bidena, członek zarządu Penn Biden Center for Diplomacy and Global Engagement, wiceszef Pentagonu w rządzie Baracka Obamy
Wywiad powstał we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie w ramach wyprawy Radosława Korzyckiego do Stanów Zjednoczonych.
Zawarte w wywiadzie poglądy i konkluzje wyrażają opinie rozmówców i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.