Trump nie chce uznać swojej porażki w wyborach

Komentarz

Zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa, w tym członkowie samozwańczej milicji Proud Boys, starli się w sobotę i w niedzielę z kontrdemonstrantami w Waszyngtonie.

Trump nie chce uznać swojej porażki w wyborach

Wcześniej w sobotę odbył się marsz pod trumpowskim szyldem Make America Great Again, który przyciągnął kilkanaście tys. uczestników. Podczas pochodu nie doszło do żadnych incydentów. Dopiero wieczorem miały miejsce przepychanki wskutek których co najmniej jedna osoba znalazła się w szpitalu. Około 20 demonstrantów zatrzymała policja.

Dwóch świadków wydarzeń powiedziało DGP, że widziało na własne oczy prowokacje zarówno ze strony protrumpowskich uczestników wieców, jak również kontrprotujących. Nagrania wideo ujawniły szereg ulicznych bójek, które wybuchły w różnych częściach miasta, w tym kilka poważniejszych starć w wyniku jakich postronni uczestnicy wydarzeń wzywali na pomoc policję.

Głównym hasłem marszu Make America Great Again było “Powstrzymać kradzież”. Protestujący zarzucają Partii Demokratycznej, że “ukradła” wybory republikanom i prezydentowi Trumpowi. Jak dotąd nie znalazł się ani jeden wiarygodny dowód na to, by doszło do jakichkolwiek nadużyć. Władze kolejnych stanów, w których wynik wyborów był bliski remisu, publikują oświadczenia z jakich wynika, iż wszystko przebiegło prawidłowo. Przed tygodniem pisaliśmy na łamach DGP, że zwolennicy urzędującego prezydenta rozsiewają spiskowe teorie na temat kulis głosowania.

Tymczasem wyczerpują się powoli drogi prawne do zakwestionowania wyniku wyborów, jakie zostały Donaldowi Trumpowi. W Michigan, według New York Timesa, sędzia stanowy odrzucił republikański wniosek o wstrzymanie certyfikacji wyników głosowania w hrabstwie Wayne, gdzie znajduje się główna metropolia stanu, czyli Detroit, i nazwał go "nieudolnym". Stronnictwo prezydenta zarzucało również rozmaite niewłaściwe zachowania w lokalach wyborczych, zarzuty, które sędzia odrzucił jako niejasne w niektórych przypadkach, a w innych jako "pełne spekulacji i domysłów".

W Arizonie sztab Trumpa zrezygnował z pozwu, w jakim wcześniej stwierdzono, że karty do głosowania z zakreślonym markerem nazwiskiem Trumpa zostały bezprawnie pominięte przy zliczaniu i wyrzucone. Zostało to zainspirowane plotką. Według New York Timesa drobna liczbę głosów rzeczywiście unieważniono, ale była zbyt mała, by mogła mieć znaczenie ale wyniku wyborów w tym stanie.

W Pensylwanii sędzia odrzucił sześć odrębnych wniosków kampanii Trumpa, aby zablokować liczenie prawie dziewięciu tys. kart do głosowania korespondencyjnego w dwóch hrabstwach. Sztab domagał się odrzucenia tych głosów, ponieważ brakowało na nich niektórych wymaganych informacji, takich jak adresy lub daty na kopertach. Jednak nawet gdyby owe głosy unieważnić, wynik w stanie pozostałby taki sam: Biden wygrał Pensylwanię ponad 60.000 głosami.

Te porażki są tylko jednym z ostatnich niepowodzeń w staraniach Trumpa o unieważnienie wyników wyborów przez sądy. Kampania Trumpa i jej sojusznicy składają zawrotną liczbę pozwów sądowych - tak wiele, że według portalu Politico, trudno dokładnie policzyć ile ich zostało złożonych.

Pomimo kolejnych porażek przed sądami oraz tego, że Joe Biden rozpoczął pracę nad objęciem w styczniu urzędu prezydenta, Trump nadal twierdzi, że wybory jeszcze się nie zakończyły. Jego niezłomne stanowisko w sprawie minionego głosowania doprowadziło do tego, że zwolennicy wyszli na ulice Waszyngtonu w jego imieniu. Prezydent może nigdy się nie przyznać do porażki, ale stany ostatecznie certyfikują swoje wyniki na początku grudnia, to ostatecznie zablokuje Trumpowi możliwość kwestionowania przebiegu wyborów.

 

 

Tekst powstał we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie w ramach wyprawy Radosława Korzyckiego do Stanów Zjednoczonych. 

Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.