Integracja czy asymilacja?

Przenieśmy się w myślach do państwa zamieszkanego i rządzonego przez Gorącą Kawę. Wyobraźmy sobie też, że któregoś dnia, uciekający przed wojną, katastrofą naturalną lub bezrobociem Cukier dociera po trudach podróży do terytorium kawowego państwa i prosi o schronienie. Stając się częścią kawowego społeczeństwa, Cukier musi dokonać wyboru pomiędzy integracją i asymilacją.

Integracja czy asymilacja?

Zazwyczaj, gdy mówimy o integracji czy asymilacji, przychodzą nam na myśl migranci lub uchodźcy. Często wiele różni regiony, czy kraje pochodzenia migrantów od tych, do których przybyli. Inne są zwyczaje, normy, zasady regulujące życie społeczne, czy wartości. Pojawia się pytanie, jak przybysze mogą przystosować się do nowych warunków? Możemy przykładowo zapytać, jak funkcjonuje mniejszość polska w Niemczech, diaspora senegalska we Francji, czy mniejszość ukraińska w Polsce? Grupy te mogą się ze społeczeństwem, w którym żyją zasymilować lub zintegrować. Na czym polega ta różnica? Którą z tych strategii wybrać, by czuć się dobrze jako mniejszość w społeczeństwie, w którym się żyje?  By móc rozwijać się i spełniać swoje aspiracje w nowym otoczeniu?

Kartezjusz napisał kiedyś trafnie „rozsądek jest to rzecz ze wszystkich na świecie najlepiej rozdzielona”. Zakładając, że każdy i każda z nas potrafi rozsądnie ocenić sytuację i podjąć najlepszą decyzję, rozważmy pewną fikcyjną sytuację. Przenieśmy się w myślach do państwa zamieszkanego i rządzonego przez Gorącą Kawę. Wyobraźmy sobie też, że któregoś dnia, uciekający przed wojną, katastrofą naturalną lub bezrobociem Cukier dociera po trudach podróży do terytorium kawowego państwa i prosi o schronienie. Wyobraźmy sobie, że kawowa większość zezwala przybyszowi na zamieszkanie w jej kraju. Stając się częścią kawowego społeczeństwa, Cukier musi dokonać wyboru pomiędzy integracją i asymilacją.

Rozsądek podpowiada nam, że przede wszystkim trzeba pozostać sobą, zachować własną tożsamość. Nie zmniejsza to jednak wagi poznania wszelakich miejscowych obyczajów. Migrant, czy migrantka powinien lub powinna poznawać język i kulturę mieszkańców danego kraju. To jednak tylko jedna strona medalu. Większość, w przypadku naszego eksperymentu myślowego – kawowa, powinna także zainteresować się smakiem i historią trzciny cukrowej. Na tym polega przecież wzajemność w relacjach.

Przyswojenie sobie wszystkich cech przyjmującej grupy, czyli asymilacja, to zupełnie inna strategia. Przypomina „zlanie się” przybyszy z większością. Możemy wyobrazić sobie na naszym przykładzie Cukier, rozpuszczający się w Gorącej kawie. Czy Cukier jest jeszcze samym sobą, czy też stracił całkiem swoją tożsamość? Czy jego pochodzenie ma jeszcze znaczenie?

Pomyślmy teraz o cudzoziemcach w naszych społecznościach. Czy świadomy, rozsądny człowiek wybrałby taką formę przystosowania się do dominującej grupy? Czy wymóg asymilacji migrantów jest zgodny z poszanowaniem  ludzkiej godności?

Jedno jest pewne. Człowiek może włączyć się do nowego różnorodnego społeczeństwa i wzbogacić się o miejscową kulturę. Jest jednak bardzo ważne, by zachował swoją tożsamość, pozostał sobą. Tylko wtedy przybysz czy przybyszka ma szansę czuć się dobrze w nowym społeczeństwie, działać, marzyć, kochać i wnieść coś wartościowego do społeczności.  Większościowe społeczeństwo przyjmujące migrantów nie powinno dążyć do systematycznego wchłonięcia każdego nowego członka. Taka strategia przypomina nieco proces odżywiania ameby, która wchłania ofiarę do swojego wnętrza. Kolejnym etapem jest z konieczności trawienie. W społeczeństwie, które działa w ten sposób słowa „mniejszość”, czy „diaspora” tracą swoje znaczenie. Wtedy nie ma ani senegalskiej diaspory, ani Polonii na innych kontynentach. Żeby nie było pustyni kulturowej, wybierajmy integrację!