Wysokie ceny energii: trend czy spekulacja?

Blog

Spirala cenowa na europejskich rynkach energii rozkręca się w najlepsze i nie wiadomo, kiedy się zatrzyma. Rok 2023 będzie dla polskich konsumentów bardzo ciężki, a może się okazać, że to nie koniec podwyżek. Stało się to, przed czym eksperci ostrzegali od wielu lat, wskazując, że ceny energii w Polsce są stosunkowo niskie i na dłuższą metę nie do utrzymania. Do rosnących cen gazu, który zasila elektrownie w zachodniej Europie, coraz droższych uprawnień do emisji CO2 i coraz większego popytu na węgiel, doszedł jednak nieprzewidywalny element w postaci wojny, która dla uzależnionego od rosyjskich surowców rynku europejskiego była wstrząsem.

M. Olszewski_ostatni tekst

Ceny rosną na całym kontynencie, Polska ma jednak swoją specyfikę: obywatele płacą coraz więcej, ale równocześnie coraz więcej zarabiają państwowe spółki energetyczne. I tak na przykład w pierwszych trzech kwartałach 2022 roku największy polski koncern energetyczny – Polska Grupa Energetyczna - zwiększył przychody o prawie 60 proc. (rok do roku), a zysk netto był wyższy o ponad 20 proc. A już rok 2021, kiedy ceny zaczęły rosnąć, spółka zamknęła fantastycznym zyskiem 5 mld zł netto. Teraz uwaga: ten wspaniały wynik w 2022 roku państwowy gigant osiągnął produkując, sprzedając i dostarczając mniej prądu klientom. W szampańskich humorach zakończy prawdopodobnie rok zarząd firmy Enea – tu przychody półroczne (również mierzone rok do roku) były wyższe o prawie 50 proc. a zysk półroczny o 15 proc. Rekordzistą jest Tauron – tu zyski netto w porównaniu z pierwszym półroczem 2021 r. wzrosły aż o 65 proc., a byłyby jeszcze wyższe, gdyby nie zawiązanie wartej blisko 1 miliard zł rezerwy.

Jak to możliwe? Warto przyjrzeć się sytuacji na rynku węgla brunatnego, gdzie koszty wydobycia są stosunkowo niskie. W maju 2022, kiedy ceny energii elektrycznej na 2023 poszybowały do pułapu ok. 300 euro za mWh, marża spółki wytwarzającej energię (nawet po wysokich kosztach zakupu uprawnień do emisji) wynosiła ok. 60 proc. ceny. Podobna sytuacja występuje na rynku węgla kamiennego. Dlatego w październiku 2022 Energy Solution – spółka consultingowa, działająca na rynku gazu i energii elektrycznej złożyła do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zawiadomienie o podejrzeniu stosowania praktyk ograniczających konkurencję przez dwa koncerny rządowe - Polską Grupę Energetyczną i Eneę. Energy Solution jeszcze w sierpniu bezskutecznie apelowała do rządu i instytucji nadzorczych o wyjaśnienie ponadprzeciętnie wysokich, jej zdaniem, marż wytwórców energii i wdrożenie działań, które zapobiegłyby takim praktykom. Spółka tłumaczyła, że coraz wyższe ceny prądu nie odzwierciedlają średniej ceny węgla i kosztu uprawnień do emisji CO2. Inaczej mówiąc, było to pytanie o realną wycenę energii elektrycznej. Ponieważ rząd nie zareagował, Energy Solutions podjął kroki formalne i zwrócił się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Odpowiedzi nie dostał do dziś. Wiadomo jedynie, że spółki uznały pytania o Energy Solutions za element wojny hybrydowej, jaką Federacja Rosyjska toczy przeciwko Polsce.

Inaczej tłumaczy to ES, która zauważa, że polskie firmy wytwarzające energię z węgla, mają nadal mniej więcej stałe koszty, ale sprzedają prąd, jakby wytwarzały go z gazu (co jest specyfiką elektroenergetyki w zachodniej części Europy). Stąd między innymi tak gigantyczne zyski. „ Gdybyśmy w Polsce produkowali prąd w 80 proc. z gazu ziemnego, to wysokie wyceny miałaby wytłumaczenie. Ale Polska produkuje energię w 80 proc. z węgla, którego wyceny nie są tożsame z wycenami rynku europejskiego (krajowy węgiel jest tańszy od notowań europejskich)” – powiedział „Gazecie Wyborczej” Artur Sarosiek, prezes Energy Solution.

Jeśli przypuszczenia think tanku są choć w części słuszne, otrzymujemy następujący obraz polskiego rynku energii i myślenia politycznego o kryzysie energetycznym: państwowe koncerny windują ceny, dzięki czemu do państwowej kasy trafia więcej pieniędzy. Jednocześnie z państwowej kasy płynie szeroki strumień pieniędzy na dopłaty, zapomogi i programy osłonowe. Sam dodatek węglowy oznacza wydatek ze skarbu państwa na poziomie co najmniej 12 mld zł (2,7 mld euro). Na pierwszy rzut oka jest to ekonomiczny absurd, ale jeśli przyjrzeć się temu mechanizmowi uważniej, widać, że pozwala on uprawiać rządowi sprawną propagandę. W największym skrócie: politycy partii rządzącej mogą przedstawiać się jako obrońcy ludu, którzy za pomocą szeregu dodatków i ulg mitygują wzrost cen, tak, by był on możliwie najmniej bolesny dla obywatela. Ci sami politycy pozwalają jednak na to, by poza jakąkolwiek kontrolą państwowe koncerny obdzierały obywateli ze skóry, a odpowiedzialnością za wysokie ceny obarczają jedynie siły zewnętrzne, przede wszystkim działania klimatyczne Unii Europejskiej). Nie jest to gra łatwa do przejrzenia – system handlu energią przypomina labirynt, w którym bardzo łatwo zagubić się, zostać oskarżonym o niewiedzę albo nawet o sprzyjanie Rosji. Jednak korelacja pomiędzy rosnącymi w zawrotny sposób cenami energii dla indywidualnych odbiorców i przedsiębiorstw, oraz zawrotnymi zyskami państwowych spółek musi dawać do myślenia i szkoda, że polskie społeczeństwo nie dostrzega tego dziwnego zbiegu okoliczności. Wyraźnie bowiem widać, że wojna nie tłumaczy wszystkiego.

Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.