Dlaczego boimy się uchodźców?

Według konwencji genewskiej uchodźca to osoba, „która na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu swojej rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej zmuszona była opuścić kraj pochodzenia, oraz która z powodu tych obaw nie może lub nie chce korzystać z ochrony swojego kraju.

Kto jest według prawa Polakiem?

Osoby, które według prawa międzynarodowego kwalifikowane są jako uchodźcy uciekają ze swojego kraju z powodu zagrożenia zdrowia lub życia, często z terenów objętych działaniami zbrojnymi. Uciekając często ryzykują swoje życie.  W samym 2015 roku, gdy głośno zrobiło się o tzw. kryzysie migracyjnym, morze pochłonęło niemal 3,5 tysięcy ofiar.

Eksperci szacują, że na skutek gwałtownego wzrostu przemocy i konfliktów, niewystarczających zasobów wody, żywności oraz miejsc pracy, liczba uchodźców do roku 2050 sięgnie 250 milionów osób. Uchodźca to człowiek w sytuacji zagrożenia życia. Dlaczego, więc zamiast odruchu pomocy, budzą się w nas lęki, obawy i uprzedzenia?

Naturalnym instynktem jest obawa przed tym co nieznane. Zawsze inaczej traktujemy „swoich”, po których wiemy czego się spodziewać, od „innych”, pochodzących z innego kraju, kręgu kulturowego, mówiących w nieznanym nam języku, wyglądających inaczej. Podejście do „obcych” jest kwestią kulturową, różnie postrzeganą w odmiennych krajach. Czasami przybysze budzą zainteresowanie i podziw, niemniej w pierwszym odruchu ludzie są zazwyczaj skłonni do obaw, zachowują pewien dystans i ostrożność.

Nie bez znaczenia pozostaje sposób w jaki media, zwłaszcza prawicowe, przekazują informacje o uchodźcach, jak kształtują światopogląd i postawy ludzi względem nich. Łączenie pojęcia „uchodźca” z określeniem typu „nielegalny imigrant”, częste podkreślanie odmienności religijnej jak „muzułmanie” i „Arabowie” oraz zestawianie z wyrazami „terrorysta”, „islamista”, nie jest w tym kontekście przypadkowe. Stosowany język i słownictwo mają tu zasadnicze znaczenie, formują sposób myślenia, a także działania. Większość medialnego i politycznego przekazu opiera się na stygmatyzacji uchodzców, podkreślaniu inności, dehumanizacji, umowach z państwami trzecimi, konieczności obrony granic.  O wiele łatwiej uznać migrantów za niebezpiecznych, nieprzewidywalnych i niemoralnych, a tym samym utwierdzić się w przekonaniu, że nie warto pomagać komuś kto może stanowić dla nas zagrożenie.

Fala ksenofobii przelewająca się przez europejskie media poparta jest obrazami brutalnych ataków terrorystycznych z Madrytu, Brukseli, Nicei, niemieckich miast i londyńskiego metra. Z badań wynika, że ataki terrorystyczne przeprowadzane przez muzułmanów są ponad pięć razy częściej omawiane w mediach niż te przeprowadzane przez nie-muzułmanów w Stanach Zjednoczonych.

Wniosek autorów badania wskazuje na to, że media celowo wzbudzają nieproporcjonalny strach przed muzułmanami.  Łączenie przemocy z migrantami, „ludźmi z zewnątrz”, którzy chcą zniszczyć „nasze” społeczeństwo, kreuje złudne wrażenie powszechności tego zjawiska. 

Czy rzeczywiście osoba ryzykująca życie, uciekająca przeładowanym pontonem z kraju ogarniętego głodem i wojną, miałyby być szaleńcem odpowiedzialnym za ataki terrorystyczne w Europie? Czy może następuje tu mieszanie pojęć, wykorzystanie pewnych stereotypów i uogólnień?

Z jednej strony widzimy tłumy uciekinierów, z drugiej- brutalność organizacji terrorystycznych takich jak Państwa Islamskiego. Może gdybyśmy byli bardziej otwarci na fakty możliwe do zweryfikowania, spróbowali poznać przesłanki i motywacje obu grup, dostrzeglibyśmy różnicę i zastąpili uprzedzenia realną wiedzą. Może gdyby media skupiły się na przykładach dobrej integracji obecnej zarówno w Europie, jak i na innych kontynentach, a politycy zaczęli tworzyć lepsze warunki dla migrantów i uchodźców, a tym samym przygotowywać społeczeństwo na nieuniknione zmiany, poczucie zagrożenia i postawy wobec uchodźców byłyby zupełnie inne.

Pomimo łatwego dostępu do informacji, spotykamy się z celową dezinformacją na każdym kroku i to od naszych indywidualnych wyborów – i do pewnego stopnia także od posiadanej już wcześniej wiedzy i wykształcenia – zależy czy uda nam się zbliżyć do podstawowego problemu. Nie ma prawdopodobnie osoby, która nie słyszała o atakach terrorystycznych z ostatnich lat, a ile z nich postanowiło zweryfikować fakty, dowiedzieć się kto był sprawcą zamachu, skąd pochodził, gdzie się wychował i dorastał, jakie są jego wartości? Może warto odrzucić narrację szukającą zagrożenia w danej nacji, religii, kulturze, kolorze skóry i skupić się na problemach systemowych we własnym kraju. Czy system ten jest przygotowany na integrację osób w nim mieszkających? Jeśli odpowiedź na to pytanie pozostanie negatywna, należy liczyć się z poważnym ryzykiem, iż osoby te będą zmagać się z kryzysem tożsamości, gdyż nie będą miały szansy poczuć się częścią społeczeństwa.

Podkreślajmy wartości, z których jesteśmy dumni, które są charakterystyczne dla naszej kultury, nie zapominajmy jednak, że istnieją różnice, które wcale nie muszą nas dzielić. Warto skupić się na edukacji i walce z dezinformacją, żeby suwerenni obywatele i obywatelki nie dali za wygraną politycznym manipulantom. Nasza rzeczywistość wymaga od nas byśmy byli społeczeństwem świadomym, otwartym, gotowym do zrozumienia, akceptacji i wyjścia z pomocą. W kolejnych latach będziemy jeszcze wielokrotnie stawać przed podobnymi i może i znacznie większymi wyzwaniami migracyjnymi, warto więc uświadomić sobie co stanowi realny problem.