Dla przyszłości bez Czarnobyla i Fukuszimy

test atomowy

W ostatnim tygodniu kwietnia w kilkunastu miastach Polski odbyły się otwarte spotkania z likwidatorami skutków katastrofy nuklearnej, która miała miejsce 26 kwietnia 1986 roku w Czarnobylu na Ukrainie.

Gościem specjalnym śniadania prasowego zorganizowanego w ramach Europejskiego Tygodnia Akcji „Dla przyszłości bez Czarnobyla i Fukuszimy” był Volodymir Volczenko - uczestnik akcji likwidowania skutków czarnobylskiej katastrofy. Trafił do „zony” w maju 1986 roku jako młody żołnierz, którego w trybie ekspresowym przekwalifikowano na strażaka. Dowodził grupą pracującą na terenie zniszczonej elektrowni. Volczenko rozpoczął od opisu obecnej sytuacji Czarnobyla oraz rządowych planów wobec programu nuklearnego. Poinformował, że po katastrofie w ziemi pozostało 180 ton uranu. "Nikt z naukowców nie wie, co się dzieje pod sarkofagiem nałożonym na reaktor 27 lat temu. Z powodu pęknięć w kostrukcji betonowej potrzeba nowego zabezpieczenia; obecne proponowany projekt to metalowy hangar nad blokiem. Według specjalistów zabezpieczy okolice na 100 lat. Wiele danych o konsekwencjach zdrowotnych jest celowo utajnianych, a 60-80 tysięcy ludzi zaangażowanych w likwidowanie skutków ucierpiało na zdrowiu. W kilka lat po 1986 z powodu katastrofy zmarło 150 tysięcy ludzi. Skażeniu uległo terytorium, na którym żyje 5 mln ludzi. Wysiedlono 50-tysięczny Prypeć i 30-tysięczny Czarnobyl. Populacja spożywa napromieniowaną żywność i wodę." Najbardziej poszkodowane były dzieci, wiele leczono za granicą; dziękuję Polsce za pomoc 32 tysiącom dzieci. Największa fala skażenia dotarła do Białorusi, wschodniej Polski, Szwecji i Anglii, a potem Rumunii, Bułgarii i Turcji. Ekonomiczne konsekwencje katastrofy wymienia się jako jedną z przyczyn upadku ZSRR. 95% ewakuowanych zostało inwalidami. Przy elektrowni pracowało 60-80 tysięcy likwidatorów w 30-kilometrowej zamkniętej wokoł Czarobyla. Na pytania o obecny poziom promieniowania Volczenko stwierdził, że jest bezpieczny na krótszy pobyt  i wynosi 500 milisiwertów. Mimo iż społeczeństwo sprzeciwia się energetyce atomowej, rząd planuje 7 elektrowni nuklearnych, co wobec nierozwiniętych struktur demokratycznych napawa niepokojem.

Katarzyna Ugryn po omówieniu działań programu Energia i Klimat w Fundacji podkreśliła, że strategia przedstawicielstwa w Warszawie nie polega na bezrefleksyjnym kopiowaniu rozwiązań niemieckich z zakresu transformacji energetycznej. Optymalna strategia obejmuje korzystanie z doświadczeń niemieckich przy jednoczesnym uwzględnieniu odmiennych uwarunkowań i wyzwań w naszym kraju. Przyszłość sektora powinna bazować na rozproszonych źródłach uwzględniających interesy społeczności lokalnych. „Kluczowe jest uwzględnianie w debacie energetycznej głosu obywateli i obywatelek. Zależy nam na odczarowaniu błędnego przekonania o tym, że energetyka to temat tylko dla ekspertów. Chcemy pokazać, że ten problem dotyczy wszystkich jako ogromny projekt społeczny odzwierciedlający, jakim społeczeństwem chcemy być.”

Ewa Dryjańska, doktorantka UW specjalizująca się w polityce Japonii, przytoczyła wiele faktów dowodzących, że sytuacja w Fukuszimie jest ciągle nieustabilizowana i nadal występuje uwalnianie substancji radioaktywnych do środowiska. Po katastrofie władze podwyższyły dopuszczalną dawkę promieniowania z 1 do 20 milisiwertów rocznie i na tej podstawie ustaliły strefę ewakuacji, której promień był mniejszy o 10 km niż w Czarnobylu. "Duża część lokalnej społeczności mieszka na skażonych terenach. Ludność straciła zaufanie do władz, szczególnie w kontekście ujawnionych afer korupcyjnych między biznesem a polityką."  Dryjańska przytoczyła casus rodziców, którzy pozwali rząd za niedopełnienie obowiązku należytej ochrony dzieci mieszkających na skażonym terenie. Sąd drugiej instancji uznał zagrożenie, ale orzekł, iż władze nie są zobowiązane do pokrycia kosztów ewakuacji. Badania tarczycy wykazały, że kilkadziesiąt razy więcej dzieci ma cysty na tarczycy niż wynosi norma w populacji. Audyt Ananda Grovera, specjalnego sprawozdawcy ONZ ds. prawa do zdrowia, ujawnił szereg niedociągnięć japońskiego rządu, m.in. niewystarczającą dystrybucję tabletek z jodem, deficyt informacji o przemieszczaniu się chmury radioaktywnej. Badania populacji prowadzono zbyt wąsko, koncentrując się na nowotworach tarczycy, a pomijając bezpieczeństwo żywności, rodzicom odmawiono dostępu do wyników badań dzieci. "Okazało się, że w innych elektrowniach atomowych w Japonii nie ma odpowiednich zabezpieczeń przeciwpożarowych bądź znajdują się na uskokach tektonicznych. Wcześniej nie brano pod uwagę wybuchów wulkanów, więc japońska agencja zarządziła odpowiednie naprawy. W najbliższych latach udział energii atomowej w miksie będzie marginalny, bo przystosowanie reaktorów do nowych norm potrwa kilka lat. Możliwe, że modernizacja będzie nierentowna." Alarmujący jest fakt, że po katastrofie Japonia spadła w rankingu wolności mediów z 22 miejsca na 53 z powodu cenzurowania relacji o układach między korporacjami atomowymi a rządem oraz nieprzejrzystego i nierzetelnego informowania o awarii. "Krytykuje się prace dekontaminacyjne ze względu na ich fragmentaryczny i nieefektywny charakter. Mimo wydatku 680 miliardów jenów nie przynoszą efektów, bo zanieczyszczenie powraca. Pieniądze trafiają do firm powiązanych z korporacjami atomowymi, a nie lokalnych przedsiębiorstw, które ucierpiały wskutek katastrofy. Ujawniono też oszustwa w opłacaniu robotników."

Jarema Dubiel jako działacz "Wolność i Pokój" był zaangażowany w protesty budowy elektrowni atomowych za czasów PRL. „Lobby militarno-wojskowe prowadziło propagandę kłamstw, które miałyby szanse na powodzenie gdyby nie Czarnobyl. Żarnowiec był największym czarnym rynkiem materiałów budowlanych w okolicy. Ludność lokalna obawiała się najbardziej strat w turystyce. Obecnie także mało kto interesuje się kwestiami zdrowotnymi. Co należy podkreślić, kobiety mają większą świadomość zagrożeń. Tylko protest społeczny zablokował projekt kontrolowanych wybuchów. Oficjalne dane zaniżają skalę zarówno oddziaływania programu atomowego na środowisk, jak i skutków katastrof w Czarnobylu i Fukuszimie. Co symptomatyczne, o zdrowiu wypowiadają się nie lekarze, a fizycy. Słyszałem o planach zwiększania dopuszczalnej dawki promieniowania.” Dubiel zaznaczył, że problem wysypisk, choć nigdzie na świecie nieuregulowany, bywa nieustannie marginalizowany. Choć wskazuje się na technologie reaktorów powielających, reaktor tego typu zbudowany za 7 mld nie działa. „Za mit należy uznać argument, że elektrownie atomowe wytwarzają niewiele odpadów, bo jeśli uwzględnić ilość radioaktywnych substancji w całym cyklu, to mowa o 100 tysiącach ton promieniotwórczych substancji.” Co gorsza, eksportuje się je do najbiedniejszych krajów bądź wykorzystuje do reaktywacji gruntu i budowy dróg bez konieczności uzyskania zgody z ministerstwa. „Program oceny oddziaływania jest cyniczny i pokazuje poziom władzy. Nasz system edukacji przedstawia katastrofy jako awarie bez poważniejszych skutków.”

Jerzy Niczyporuk z Fundacji Eko-Rozwoju opowiedział o toksycznych metodach wydobywania uranu w okolicach Gór Izerskich. Podobne działania w Czechach skaziły wodę i wymusiły konieczność jej doprowadzania z zewnętrznych źródeł. W wielu krajach można zaobserwować „krótką ścieżkę” we wprowadzaniu nowelizacji prawa geologicznego, by ominąć konsultacje społeczne. Nie informuje się publicznie o tym, że przez Polskę transportowane są odpady promieniotwórcze. „Żadna firma ubezpieczeniowa nie ubezpiecza od skażenia radioaktywnego. Lobby węglowe i importujące naraża społeczeństwo na ryzyko, które jest nieuzasadnione i nieopłacalne wobec ekonomiki odnawialnych źródeł energii”.

Marcin Harembski ze Społecznego Monitora Atomowego omówił fiński projekt atomowy, którego realizacja powinna zakwestionować sensowność budowy reaktora w Polsce. Choć reaktor miał zostać ukończony w 2009 za 3,5 mld euro, to w efekcie licznych niedociągnięć koszty wzrosły do 8,5 mld euro, a termin przesunięto na 2016 rok.

Na zakończenie Małgorzata Wyrwicz z Inicjatywy Antynuklearnej odczytała oświadczenie prof. Jana Popczyka, który określił energetykę jądrową jako ciemną stroną mocy. Zaznaczył, że ze 150 mld na budowę 2 planowanych w Polsce reaktorów 120 mld trafi do zagranicznych firm. Tymczasem, głęboką termomodernizację i prosumencką energetykę opartą na OZE można dostosować do indywidualnych preferencji, wartości, twórczości i niezależności. Obywatele mogliby przejąć odpowiedzialność za bezpieczeństwo energetyczne. „Dyskusja o energetyce ma wymiar cywilizacyjny, nie można jej sprowadzać do bilansu energetycznego i ekonomiki, czyli bezpieczeństwa energetycznego uwzględniającego obecnie jedynie aspekt finansowy. Problemem jest pazerność korporacji i brak odpowiedzialności wśród polityków. Prosumenci mogą zdobyć wolność i osiągnąć kolejny szczebel we wznoszeniu się człowieka.”