Lekcja, której się nieustannie uczymy

Tęczowa flaga

Relacja z XV Comparative Education World Congress

Według badań geje, lesbijki i osoby biseksualne w wieku szkolnym w Polsce mają myśli samobójcze aż pięć razy częściej i doświadczają skrajnego osamotnienia trzy razy częściej niż ich heteroseksualni rówieśnicy. Statystyki te mogą przerażać, ale nie odbiegają znacząco od tendencji obserwowanych w innych krajach, gdzie bada się wpływ homofobii na dobrostan młodzieży. UNESCO zaniepokojone tym zjawiskiem od kilku lat proponuje zmiany w prowadzeniu edukacji młodzieży pod parasolowym hasłem „safe schools” mające na celu stworzenie wolnych od przemocy strategii dla szkół. W ramach wsparcia tej idei UNESCO wspiera też wymiany dobrych praktyk pomiędzy osobami pracującymi w edukacji, działaczami i działaczkami oraz instytucjami mającymi kluczowy wpływ na bezpieczeństwo młodych osób.

Jedną z inicjatyw wspieranych przez UNESCO było spotkanie w Buenos Aires pod koniec czerwca, które zgromadziło osoby zaangażowane w przeciwdziałanie homofobicznemu i transfobicznemu prześladowaniu w szkołach z ponad 20 krajów z całego świata. Warsztat zainicjowała amerykańska sieć GLSEN (Gay, Lesbian and Staight Education Network) stawiając sobie ambitny cel stworzenia przestrzeni do dialogu dla przedstawicieli i przedstawicielek instytucji szkoły, nauki oraz sektora społecznego. Zadanie to okazuje się nie lada wyzwaniem ze względu na różnorodność doświadczeń, kontekstów kulturowych i socjo-politycznych, w jakich prowadzi się edukację formalną oraz w jakich występuje homofobia. Samo zdefiniowanie edukacji szkolnej i homofobii niesie już za sobą stosowanie zachodniego systemu pojęć, który może być nieprzekładalny na języki interpretacji rzeczywistości z krajów, gdzie ten system kulturowy miał lub wciąż ma niewielkie wpływy. Tradycyjne analizowanie oraz interpretowanie relacji pomiędzy zachowaniami młodzieży, instytucją szkoły i dyskryminacją może prowadzić więc na manowce intelektualnego czy aktywistycznego imperializmu.

Spotkanie, w jakim uczestniczyłem w Buenos Aires, dzięki wsparciu Fundacji im. Heinricha Bölla, łączyło mnie i osoby z Nigerii, RPA, Cypru, Kanady, Słowenii, Chin, Meksyku, Holandii, Brazylii, Irlandii we wspólnym celu – wyeliminowaniu homofobicznego prześladowania ze szkół – choć wyobrażaliśmy sobie bardzo różne drogi i możliwości realizacji. Kiedy w Polsce prawicowy dziennik zatytułował artykuł o równościowej publikacji dla kadry nauczycielskiej wydanej przez KPH „Ewidentny zamach na naród polski”, w północnej Nigerii mężczyzna został skatowany na śmierć za homoseksualność, a w Australii organizacja edukatorów LGBT była wynajmowana przez szkołę do prowadzenia zajęć z dziećmi. Spotkania działaczy i działaczek z tak różnych kontekstów zawsze rozpoczynają się porównywaniem sytuacji we własnych krajach i (nawet nieintencjonalną) hierarchizacją na skali „kto ma gorzej”. Wpadniecie w pułapkę wartościowania może pociągnąć za sobą niezręczności związane z przekazywaniem dobrych rad przez bardziej doświadczonych (zamiast dialogu i uczenia się wzajemnego), protekcjonalizm oraz chęć wzięcia odpowiedzialności za sytuację i pomocy opresjonowanym (zamiast wzmocnienia zdolności do emancypacji). Wokół tego zagrożenia sprytnie lawirowali uczestnicy i uczestniczki warsztatu, który w zamierzeniu miał służyć sieciowaniu i wymianie dobrych praktyk z całego świata. Na pierwszy plan często wychodziła jednak dekonstrukcja i świadoma, lecz taktowna (w końcu komunikacja musiała być bardzo wrażliwa kulturowo, aby nikt nie stracił twarzy) refleksja o ramach owego spotkania, relacjach władzy i przywilejów pomiędzy reprezentantami krajów „rozwijających się” (lub „Globalnego Południa”) a krajami „północy” (czy „Zachodu”). Paradygmat mówiący o tym, że należy problem najpierw konsensualnie zdiagnozować, potem przeanalizować i znaleźć najlepsze rozwiązanie nie był całe szczęście niezbędny do osiągnięcia swoistego efektu synergii w wyniku rozmów, prezentacji i ostrożnie, acz precyzyjnie, facylitowanego dialogu. Różnice pomagały nabierać inspirujących, nowych perspektyw widzenia tego samego zjawiska lub pozwalały właśnie zauważać, że zjawisko jest tylko pozornie takie same z racji obranej perspektywy. Przy zakładaniu bezpiecznych szkół receptą dla Walii mogło być wykorzystanie Konwencji Praw Dziecka ONZ jako centralnego i systemowego punktu odniesienia dla planowania, ewaluacji i realizacji etosu szkolnego. To jest inspirujące! W Irlandii natomiast podkreślenie zagrożenia dobrostanu fizycznego i psychicznego młodych osób LGBT wymusiło na ministerstwie edukacji czynne, wieloletnie już zaangażowanie w przeciwdziałanie homofobii w szkołach. To w Polsce nie przyniosło efektów.

Jestem przekonany, że to jednak Ameryka Łacińska jest awangardą nurtów pedagogicznych upodmiotawiających i przygotowujących do emancypacji grupy społecznie defaworyzowane – to stąd wywodzi się pedagogika krytyczna, filozofia wyzwolenia i innowacyjne działania na poziomie lokalnym. Widzę to też w rozmowach z aktywistami, którzy wolą nie mówić o homofobii, jakby chodziło o zjawisko skonstruowane wokół jednej tożsamości i wyizolowane od innych. Rozpatrywanie przemocy i dyskryminacji ze wzglądu na orientację seksualną bez intersekcjonalnej analizy relacji genderowych, statusu społeczno-ekonomicznego, pochodzenia i rasy jest dostrzeganiem tylko ułamka rzeczywistości. Homofobia jest tylko jedną z emanacji nierówności społecznych, niesprawiedliwości i wyzysku. To jest lekcja, której nieustannie się uczymy i może ją nam przypominać każdy, a szczególnie właśnie osoby z „Globalnego Południa”.