Dr Kyryl Savin
Umowy, które zostały podpisane przez prezydentów Janukowycza i Miedwiediewa 21 kwietnia 2010 r. w Charkowie (dotyczące rabatu dla Ukrainy przy zakupie rosyjskiego gazu w zamian za przedłużenie umowy o stacjonowaniu rosyjskiej floty czarnomorskiej w Sewastopolu do 2042 r.), są w swej istocie czymś znacznie więcej niż zwykłe ustalenia o sprzedaży gazu i stacjonowaniu floty między Rosją a Ukrainą, gdyż będą one miały długotrwałe znaczenie geopolityczne: Rosja wiąże ze sobą Ukrainę na następne 32 lata, nie stosując przemocy – wręcz przeciwnie – z pełną aprobatą ukraińskich polityków. To prezent dla rosyjskich przywódców, nawet jeśli ma on dla rosyjskiego budżetu stanowić koszt ok. 40 miliardów dolarów. Przystępna cena jak na miarę rosyjskiej polityki książeczki czekowej stosowanej dla osiągnięcia celów geopolitycznych.
Ratyfikując umowy charkowskie (zaplanowane na 27 kwietnia 2010 r. w Wierchownej Radzie) Ukraina prawdopodobnie znacznie straci na znaczeniu jako niezależny podmiot europejskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, i będzie postrzegana raczej jako aktor znajdujący się pod kuratelą Rosji.
Podpisanie umów 21 kwietnia zaszokowało i wstrząsnęło wieloma osobami na Ukrainie. Jednakże ponieważ opozycja jeszcze się nie pozbierała po klęsce w wyborach prezydenckich i utworzeniu nowego rządu, i prezentuje się jako struktura słaba i pozbawiona jedności, w opinii publicznej słychać niewiele głosów krytyki. Większość narodowych mediów (przede wszystkim główne programy telewizji, lojalne wobec nowego prezydenta) mówią o podpisaniu tychże umów jak o dużym sukcesie dyplomacji ukraińskiej, który niesie ze sobą ogromne korzyści gospodarcze dla Ukrainy.
De facto umowy charkowskie są podwójnym uderzeniem w ukraińską suwerenność i jej wydolność gospodarczą: Z jednej strony przedłużenie obowiązującej do 2010 r. umowy o stacjonowaniu rosyjskiej floty czarnomorskiej w Sewastopolu prowadzi do tego, że cały Półwysep Krymski do 2042 roku będzie zdominowany i pośrednio kontrolowany przez Rosję. W świetle takiego stanu rzeczy trudno będzie poważnie mówić o ukraińskim przystąpieniu do UE, czy NATO do roku 2042. Tym samym w zakresie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Ukraina zostanie trwale przywiązana do „wielkiego słowiańskiego brata”. Wielu obserwatorów już wcześniej uznało za oczywiste, że wycofanie się rosyjskiej floty czarnomorskiej wraz z upływem poprzedniej umowy do 2017 roku jest mało realistyczne, jednakże istniała realna możliwość przedyskutowania umowy na stacjonowanie rosyjskiej floty w szerszej debacie publicznej, zawyżenia ceny, postawienia określonych warunków politycznych i ograniczenia jej do maksymalnie 5-10 lat. Ten okres wystarczyłby na rozbudowę alternatywnej bazy dla floty w rosyjskim porcie czarnomorskim Noworosyjsk. Jednakże wszystkie nadzieje, jakie wiązano z tą opcją, zostały pogrzebane 21 kwietnia w Charkowie.
Z drugiej zaś strony tani gaz z Rosji, za który Ukraina zapłaci cenę polityczną, wiąże się z pilną modernizacją ukraińskiego systemu energetycznego. Zabiegi mające na celu podniesienie wydajności energetycznej oraz inwestycje w odnawialne źródła energii (przede wszystkim energię wiatrową) od teraz będą mniej opłacalne. Już i tak niewielka gotowość ukraińskich elit politycznych – gospodarczo ściśle powiązanych z biznesem gazowym – do przeprowadzenia reform w sektorze energetycznym, spadnie do poziomu zero. Jest to tym bardziej przykre, gdyż zwłaszcza w ostatnim czasie wielu Ukraińców i Ukrainek pojęło, że nie można mieć wiecznie taniej energii i że właśnie dlatego wydajność energetyczna jest ważnym czynnikiem międzynarodowej konkurencji.
Wydobycie gazu w samej Ukrainie (ok. 19-20 miliardów metrów sześciennych rocznie) mimo obecnych niskich standardów wydajności energetycznej (brak izolacji itd.) niemalże wystarcza na zaopatrzenie gospodarstw domowych (gotowanie, ogrzewanie). Gaz zakupiony w Rosji będzie w dużej mierze wykorzystywany na potrzeby ukraińskiego przemysłu ciężkiego oraz na produkcję prądu. Oznacza to, że Sewastopolem Ukraina zapłaciła za tani gaz na potrzeby opanowanych przez oligarchów kombinatów metalurgicznych i chemicznych.
Zgodnie z informacjami podawanymi przez różne media w Charkowie zawarto także dalsze umowy dwustronne między Rosją a Ukrainą, o których do tej pory nie poinformowano opinii publicznej. Chodzi o międzynarodowe konsorcjum na rzecz modernizacji ukraińskiego systemu tranzytu gazu, w którym silnym udziałowcem będzie Rosja (przynajmniej do 50%), o umowę na wyłączność z Rosją na dostarczanie prętów paliwowych do ukraińskich elektrowni atomowych na następne 15 lat, o budowę dwóch nowych reaktorów w elektrowni atomowej w Chmielnickim przez Rosatom oraz o rosyjski kredyt w wysokości 5-6 miliardów dolarów. Rzekomo zgodnie z tą umową Rosja ma mieć udział w produkcji prądu oraz późniejszym eksporcie prądu do UE w wysokości do 50%. Także udziały kontrolne w ukraińskich zakładach budowy samolotów (Antonow itd.) mają być rzekomo oddane w ręce Rosji. Jeśli wszystkie te umowy zostaną rzeczywiście w tej formie podpisane, nie będzie to oznaczało nic innego niż kapitulację Ukrainy wobec Rosji.
Zaledwie dwa miesiące po wyborze Janukowycza na prezydenta Ukraina staje się coraz bardziej podobna do prywatnej firmy, w której wysoko postawieni politycy pełnią funkcję managerów i pracodawców, zaś obywatele i obywatelki są niczym pozbawieni praw pracownicy bez reprezentacji w postaci związków zawodowych. Pod wieloma względami aktualny rozwój polityki na Ukrainie przypomina tworzenie „sterowanej demokracji” przez Putina w Rosji na początku 2000 r.
Dr Kyryl Savin jest dyrektorem Biura Krajowego Fundacji im. Heinricha Bölla w Kijowie.