Wyniki przedterminowych wyborów w Czechach można porównać z trzęsieniem ziemi, które przeobraziło polityczny krajobraz: do parlamentu weszło siedem partii, z których najsilniejsza po zdobyciu 20,5% głosów jest socjaldemokracja. To najgorszy wynik zwycięskiej partii w historii Republiki Czeskiej. Niemal wszystkie tradycyjne partie poniosły porażkę. Frekwencja na poziomie 60% była najniższa od 1989 roku.
Wyniki wyborów (w nawiasie bilans w porównaniu do wyborów w 2010 roku)
Czeska Partia Socjaldemokratyczna - 20,5 (-1,6)
ANO 2011(Akcja Niezaadowolonych Obywateli) - 18,7 (debiut wyborczy)
Komunistyczna Partia Czech i Moraw - 14,9 (+3,6)
Tradycja Odpowiedzialność Dobrobyt - 12,0 (-4,7)
Obywatelska Partia Demokratyczna - 7,7 (-12,5)
Świt Demokracji Bezpośredniej - 6,9 (debiut wyborczy)
Unia Chrześcijańskich Demokratów – Czechosłowacka Partia Ludowa - 6,8 (+2,4)
Partia Zielonych - 3,2 (+0,8)
Partia Piratów - 2,7 (+1,9)
Partia Wolnych Obywateli - 2,5 (+1,8)
Partia Praw Obywateli – Zemanowcy - 1,5 (-2,8)
Frekwencja wyborcza 2010: 62,6%; 2013: 59,5%
Dane: Czeski Urząd Statystyczny, zob. www.volby.cz
Pyrrusowe zwycięstwo socjaldemokratów
Po siedmiu latach w opozycji wynik socjaldemokratów można różnie nazywać, poza chyba sukcesem. W ostatnich miesiącach sondaże wskazywały na ponad 30% głosów. W porównaniu z 2010 partia straciła 6 mandatów (z łącznie dwustu w Izbie Poselskiej). Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS), w latach 2010-13 silniejsza z partii rządzących, utraciła dwie trzecie głosów, czyli 37 mandatów. O ile w 2006 roku cieszyła się poparciem 35% społeczeństwa, o tyle w 2008 musi zadowolić się 8%. Ich koalicjant, Tradycja Odpowiedzialność Dobrobyt 09 (TOP 09) zyskała o pięć punktów procentowych mniej. Z oświadczenia prasowego wynika, że miałaby najsilniejszy mandat do obrony konserwatywnych wartości. Schwarzenberg otrzymał ponadto większość głosów preferencyjnych wszystkich wybranych kandydatów i kandydatek. Poprzednia parta rządząca, Sprawy Publiczne (zdobyła w 2010 roku 10,9% miejsc) wskutek kilku skandali korupcyjnych i wewnętrznych konfliktów, które doprowadziły do jej rozpadu, zniknęła ze sceny politycznej. Niektórzy jej członkowie powrócili do parlamentu startując z list założonej dopiero w maju 2013 prawicowego senatora i przedsiębiorcy przez Tomia Okamurę partii, która weszła do Izby z poparciem 6,9%. Jedynym ugrupowaniem, które poprawiło swój wynik w stosunku do poprzedniej kadencji jest Partia Komunistyczna, która nadal się nie przekształciła i nigdy nie zdystansowała się wyraźnie wobec przeszłości. Frakcja powiększyła się o 7 deputowanych.
Zwycięzca Andrej Babisz: państwo jak firma
Od tygodni było wiadomo, kto będzie właściwym zwycięzcą tych wyborów – biznesmenowi Andrejowi Babiszowi udało się ustanowić niedawno założoną partię ANO drugą siłą w Izbie Poselskiej dzięki 18,7% poparcia (skrót ANO pochodzi od „Akcji Niezadowolonych Obywateli“ i znaczy po czesku „tak“). ANO dysponuje teraz 47 mandatami, podczas gdy socjaldemokracja ma jedynie trzy więcej. Wygrała w czterech okręgach z czternastu (socjaldemokracja w dziewięciu, a TOP 09 w stolicy). Babisz zapoczątkował ANO w 2011 jako inicjatywę obywatelską, którą w 2012 roku wpisano do rejestru partii politycznych. Do przewodniczącego partii należy holding rolno-chemiczny Agrofert, a od 2013 jest właścicielem wielkiego czeskiego koncernu medialnego Mafra wydającego dzienniki „Mladá fronta dnes” i „Lidové nowiny”.
Zagraniczne media chętnie określają Babisza mianem „czeskiego Berlusconiego“. Wynik jego partii nie zaskakuje, gdyż sondaże już od tygodni przewidywały taką tendencję wyborczą. Nikt jednak nie spodziewał się, że dystans ANO do socjaldemokracji będzie tak niewielki. Niezwykła w historii kraju jest obecna sytuacja, gdy nowemu ruchowi bez doświadczenia politycznego udało się osiągnąć taki sukces na płaszczyźnie gmin. Tym bardziej, że Babisz nie grzeszy talentem politycznym. W debatach nie wypada przekonująco, a często wręcz sprawia wrażenie nieporadnego. Program wyborczy był raczej ubogi. Najwyraźniej wyborców i wyborczynie zachęciła jego kampania antypolityczna. Slogany takie jak „Nie jesteśmy jak politycy. My ciężko pracujemy“ lub „Jasne reguły dla wszystkich“ przyciągnął niezadowolony i rozczarowany elektorat, który przestał wierzyć, że politycy i polityczki uznanych partii mogą rządzić krajem w sposób transparentny. W kontekście rosnącej nieufności do polityki jako takiej społeczna gotowość do ryzyka wydaje się ekstremalnie wysoka, skoro obywatele i obywatelki wybrali alternatywy o niepewnych celach.
Miliarder żywicielem narodu
W kampanii Babiszowi doradzała PSB, amerykańska agencja PR. Andrej Babisz oplakatował swoją podobizną cały kraj osładzając wyborcom trudy wyborów za pośrednictwem kiełbasek i lodów. W trakcie kampanii większość telewizji emitowała spot wyborczy reklamujący wyroby mięsne lidera ANO. Na filmie Babisz stoi w fartuchu za ladą i podaje legendzie hokeja Jaromírowi Jagrowi grillowane udko kurczaka. Jak dowiadujemy się z przekazu, spełniony przedsiębiorca Babisz po ojcowsku żywi naród podsuwając mu dorodne i soczyste krajowe specjały. Jak wielokrotnie podkreślał przed kamerami w trakcie kampanii, za jego ruchem stoi wiele wpływowych przedsiębiorstw współfinansujących walkę wyborczą. Liczni biznesmeni wyrażali w mediach nadzieję, że Babisz odchudzi państwo. Ze środowiska przedsiębiorców dochodziły także głosy podejmujące próbę profesjonalizacji jego wizerunku politycznego. Wydaje się być zdumiewające, że w obliczu politycznego kryzysu spowodowanego skandalami korupcyjnymi czescy wyborcy nie są bardziej sceptyczni wobec osoby Babisza, który przecież otwarcie deklaruje, że chce zarządzać państwem jak przedsiębiorstwem. Przed rokiem 1989 Babisz był członkiem Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Poza tym do dziś nie zostało ostatecznie wyjaśnione, czy nie współpracował z czechosłowackimi służbami bezpieczeństwa, choć sam zainteresowany temu zaprzecza i wniósł w tej sprawie skargę do czeskiego Instytutu Pamięci Narodowej. Często argumentuje się, że majątek czyni Babisza dużo mniej podatnym na korupcję niż w przypadku innych polityków, jako że nie jest podatny na oferty korzyści finansowych. Nie pojawiają się przy tym zastrzeżenia odnośnie do potencjalnego konfliktu interesów.
Skrajnie prawicowa retoryka Świtu
Szczególnie niepokojący jest sukces wyborczy senatora Tomia Okamury, którego skrajnie prawicowa retoryka wydaje się przemawiać do wielu wyborców. W czerwcu 2013 roku senator trafił na pierwsze strony gazet po opublikowaniu tekstu „Cyganie powinni postarać się o własne państwo. Pomóżmy im”. We wprowadzeniu do artykułu Okamura przekonuje, że „nie jest winą neonazistów, Czechów czy Turków”, że na „Cyganów patrzy się dziś z pogardą”. Jak twierdzi Okamura „Cyganie sami są sobie winni”. Senator argumentuje, że „Cyganie” mają prawo do utworzenia własnego państwa, a Republika Czeska powinna „demokratycznie wspierać opuszczenie przez nich kraju”. Jako potencjalne miejsce ich osiedlenia wskazuje Indie, gdyż to właśnie z tego regionu zdaniem autora wywodzą się „przodkowie Cygan”. Fakt, iż Romowie posiadają obywatelstwo czeskie i zamieszkują kraj od setek lat zdaje się nie być dla Okamury znaczącym argumentem. Z pełną świadomością wykorzystuje dla swoich politycznych ambicji narastającą w ostatnich miesiącach wrogość wobec Romów i podsyca nienawiść rasistowskimi wypowiedziami chętnie cytowanymi przez czeskie media. Organizacje praw człowieka z niepokojem komentują wejście jego partii Świt Demokracji Bezpośredniej do parlamentu. Okamura będzie musiał zrzec się mandatu senatorskiego.
Zieloni nie wchodzą do parlamentu
W wyborach w 2010 roku Chrześcijańscy Demokraci (KDU-ČSL) i Zieloni (SZ) nie zdołali wejść do parlamentu, choć współrządzili w latach 2007-2009. Tym razem KDU-ČSL, jedna z najliczniejszych czeskich partii, zdołała przekroczyć próg pięciu procent. Ta sztuka nie udała się jednak czeskim Zielonym. Dostali jednak nagrodę pocieszenia: w porównaniu z rokiem 2010 zaliczyli lepszy wynik wyborczy zdobywając w Pradze 6,5 procent głosów (w roku 2010 było to 4,8 procent). Po wyborach otrzymają od państwa „środki na działalność partyjną” przyznawane ugrupowaniom, które otrzymały minimum trzy procent poparcia. Zieloni będą jedyną pozaparlamentarną siłą, która korzystać będzie z tego rodzaju wsparcia. Badania opinii publicznej z ostatniego tygodnia wskazywały, że Zieloni mieli szanse przekroczyć próg wyborczy. Teraz partia musi przeanalizować, dlaczego nie udało się przyciągnąć większej ilości wyborców mimo jasno nakreślonego programu i kampanii, która w oczach wielu ekspertów była lepsza od konkurencji. Dla rozstrzygnięć elektoratu kluczowe znaczenie mógł mieć przede wszystkim fakt, iż wiele partii plasowało się powyżej progu wyborczego. Innym czynnikiem mogła być obawa przed zmarnowaniem głosu, szczególnie w obliczu wysoce nieprzejrzystego obrazu sceny politycznej przed samymi wyborami. Część potencjfalnych wyborców Zielonych prawdopodobnie zagłosowała na Partię Piratów. Uznana politolożka Vladimíra Dvořáková po wyborach uspokajała, że wynik Zielonych nie jest żadną katastrofą, a państwowe subwencje zabezpieczą przyszłość partii. Jej zdaniem wynik ten dowodzi, że Zieloni są w czeskiej polityce siłą, której nie da się całkowicie zmarginalizować.
Porażka prezydenta Zemana
Partia SPOZ (Partia Praw Obywateli – Zemanowcy) ma w nazwie nazwisko prezydenta państwa będącego zarazem jej honorowym przewodniczącym. W ostatnich sondażach przedwyborczych uzyskała wynik pozwalający myśleć o wejściu do parlamentu. Tymczasem fatalny wynik partii namaszczonej rzez prezydenta Zemana to kolejna niespodzianka wyborów. W szeregach kandydatów partii znalazło się pięciu ministrów rządu tymczasowego samodzielnie mianowanych przez Zemana, który objął urząd w marcu 2013 roku. Fakt, że partia zdobyła zaledwie 1,5 procenta głosów dobitnie pokazuje, że obywatele i obywatelki nie życzą sobie w parlamencie polityków bezpośrednio związanych z Hradczanami. Może na to wskazywać fakt, iż jeszcze w 2010 roku SPOZ dostał ponad 4 procent głosów. Mizerne 0,4 procenta, zanotowała także powstała w 2013 roku eurosceptyczna partia wspierana przez byłego prezydenta Václava Klausa (Hlavu vzhůru! – Głowa do góry!).
Kryzys socjaldemokracji: pole manewru dla Zemana
Jedno jest pewne, sformowanie rządu bez poparcia debiutującego w parlamencie ANO jest właściwie niemożliwe. Wstępne rozmowy koalicyjne będą dla Socjaldemokratów raczej skomplikowane. Nadzieja ČSSD na stworzenie po wyborach rządu mniejszościowego popieranego przez Komunistów okazała się płonna. Przywódca Socjaldemokratów Bohuslav Sobotka musi nie tylko tłumaczyć się z kiepskiego wyniku, ale i odpierać ataki większości członków zarządu partii domagających się jego ustąpienia. Media donosiły, że jeszcze sobotniego wieczoru grupa polityków ČSSD skupionych wokół jego statutowego zastępcy Michala Hašeka obmyślała scenariusz jego obalenia. Michal Hašek, któremu blisko do Zemana, podkreślił, że w przypadku takiego wyniku natychmiast skłaniałby się ku jego ustąpieniu ze stanowiska. W niedzielę zarząd partii pozbawił Sobotkę upoważnienia do prowadzenia wstępnych rozmów koalicyjnych i wykluczył go z zespołu negocjacyjnego. Sam Michal Hašek podkreślał, że w obliczu zaistniałego wyniku wyborczego Sobotka powinien natychmiast ustąpić ze stanowiska. Także prezydent Zeman wezwał Sobotkę do rezygnacji. Już od miesięcy Zeman miesza się w wewnętrzne konflikty Socjaldemokratów. Tym samym zrealizował swój cel krańcowego osłabienia ČSSD i jej przewodniczącego. W poniedziałek wyborcy socjaldemokratów wzywali na Facebooku do wyrażania sprzeciwu wobec ostatnich wstrząsów wewnątrz partii, na miejsce protestu wybrano pomnik prezydenta Masaryka stojący przed Hradczanami. 28 października Republika Czeska świętowała utworzenie Czechosłowacji.
Czy ANO zgodzi się wejść do rządu?
Przed wyborami Andrej Babisz przekonywał, że nie wyobraża sobie współrządzenia z Socjaldemokratami, gdyż ČSSD jest za podniesieniem podatków. Bezpośrednio po głosowaniu zasygnalizował jednak, że nie wyklucza rozmów koalicyjnych z ČSSD i KDU-ČSL. Podkreślił przy tym, że ANO zachowywać się będzie inaczej niż „klasyczne partie” i ruchowi nie zależy na stołkach. W dniu wyborów stwierdził, że z niepokojem obserwuje postępowanie Socjaldemokratów, którzy destabilizują sytuację polityczną kraju i jako jedna z „partii wywodzących się z przełomu 1989 roku” troszczy się jedynie o władzę i pieniądze. W wywiadzie udzielonym aktuálně.cz, Babisz stwierdził, że najlepszym, choć oczywiście niemożliwym rozwiązaniem byłoby zorganizowanie referendum, czy ANO powinno wejść do rządu czy też pozostać w opozycji. Zajął także stanowisko w kwestiach europejskich wypowiadając się przeciwko wejściu do strefy Euro, głębszej integracji i biurokratom z Brukseli. Zarazem ANO ma jednak troszczyć się o efektywne wykorzystanie „brukselskich funduszy pomocowych”, przede wszystkim w obszarze infrastruktury transportowej kraju. Już w ostatniej debacie telewizyjnej przed wyborami mówił, iż razie wejścia do rządu „poświęci się” przejmując tekę ministra finansów. Czas pokaże, czy ze swoimi 47 posłami Babisz urośnie w polityczną siłę i okrzepnie jako frakcja parlamentarna.
Zachęcamy do zapoznania się z działalnością biura Fundacji im. Heinricha Boella w Pradzena stronie www.cz.boell.org.