Polska należy do krajów, gdzie wciąż brakuje szczegółowych regulacji prawnych określających warunki stosowania technologii wspomaganego rozrodu, mimo że niektóre z nich, w tym zapłodnienie in vitro[1], dostępne są od połowy lat osiemdziesiątych, a dziś w kraju działa już ponad czterdzieści klinik leczenia niepłodności [2]. Polskie władze nie ratyfikowały tzw. Europejskiej Konwencji Bioetycznej z 1997 roku, czyli Konwencji o Prawach Człowieka i Biomedycynie, która reguluje nie tylko kwestię ochrony ludzkiego genomu, ale także prawo do sprawiedliwego dostępu do ochrony zdrowia, czy prawo do informacji medycznej, które miałyby zastosowanie w odniesieniu do technologii wspomaganego rozrodu. Brak jest również krajowych aktów prawnych regulujących bezpośrednio kwestie biotechnologii i badań genetycznych.
W obliczu kryzysu demograficznego i pod naciskiem opinii publicznej przychylnej in vitro oraz organizacji działających na rzecz praw pacjentek i pacjentów, w tym szczególnie Stowarzyszenia na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian”, Ministerstwo Zdrowia wprowadziło w 2013 roku w życie trzyletni program refundacji procedur wspomaganego zapłodnienia dla 15.000 heteroseksualnych par (niekoniecznie małżeństw). Takie rozwiązanie to odpowiedź na potrzeby wielu osób, których nie stać na drogie zabiegi, nie rozwiązuje to jednak wielu problemów związanych ze stosowaniem technologii wspomaganego rozrodu, np. kwestii dawstwa gamet.
Brak przepisów regulujących ten obszar wynika przede wszystkim ze sprzeciwu, który wyraża Kościół katolicki w Polsce, a za nim część konserwatywnych polityków i polityczek (nie tylko z partii opozycyjnych, ale i rządzącej Platformy Obywatelskiej)[3] . Można wręcz mówić o szeroko zakrojonej kampanii przeciw in vitro, prowadzonej za pośrednictwem mediów, na portalach internetowych, w kościołach i szkołach[4]. W tekście analizuję polską debatę na ten temat, skupiając się przede wszystkim na wypowiedziach przedstawicieli Kościoła katolickiego, które ukazały się w formie listów otwartych Episkopatu, wywiadów z biskupami i księżmi (np. z Tadeuszem Pieronkiem, Józefem Michalikiem i Henrykiem Hoserem) bądź z katolickimi publicystami oraz artykułów i komentarzy publikowanych w prasie katolickiej i na portalach internetowych, takich jak Adonai, Opoka i inne. Interesują mnie strategie retoryczne używane przez oponentów dopuszczalności technologii wspomaganego rozrodu, w tym szczególnie powody, dla których postulują oni zakaz stosowania in vitro.
Ważną inspirację dla jakościowej analizy powyższych tekstów stanowi krytyczna analiza dyskursu, w ramach której zwraca się szczególną uwagę na relacje władzy i ustanawianie społecznej hierarchii poprzez dyskurs (Fairclough 1995, van Dijk 1997)[5]. Okazuje się bowiem, że choć przedstawiciele Kościoła katolickiego i katoliccy publicyści podkreślają, że ich sprzeciw wobec in vitro ma charakter etyczny i wynika przede wszystkim z doktryny katolickiej, to w swoich wypowiedziach często odwołują się oni do kategorii narodu i nacjonalistycznej retoryki. In vitro okazuje się być zagrożeniem nie tylko dla moralności jednostek zaangażowanych w tę procedurę, ale przede wszystkim dla biologicznej wartości, czy raczej jakości, Polek i Polaków. Mimo że oponenci in vitro podkreślają, że celem jest ratowanie zagrożonych zarodków, to analiza ich wypowiedzi wskazuje, że chodzi o ratowanie narodu, dla którego owe zarodki – już jako dzieci narodzone za pośrednictwem in vitro – stanowią zagrożenie z powodu rzekomych chorób i zaburzeń, jakimi ma skutkować naruszenie „prawa naturalnego”.
W tekście analizuję głównie stanowisko przedstawicieli Kościoła katolickiego, jednak na obecną sytuację wpływają także inne czynniki, na przykład słabości procesu legislacyjnego w Polsce oraz prywatyzacja ochrony zdrowia (Kulawik 2011, Mishtal 2012, Korolczuk 2014). Tak w Polsce, jak i na świecie in vitro to po prostu świetny biznes. Według danych zaprezentowanych przez dr Arne Sunde podczas konferencji Thought as Action. Gender, Democracy, Freedom, która odbyła się pod koniec 2012 roku na Uniwersytecie w Bergen, kliniki leczenia niepłodności przynoszą dziś zyski zdecydowanie większe niż średnia dla sektora przedsiębiorstw prywatnych, w związku z czym coraz częściej ta gałąź medycyny staje się obiektem zainteresowania inwestorów.
Innymi słowy, sprzeciw Kościoła katolickiego to jeden z elementów składających się na kontekst, w którym osadzone są dyskursy i praktyki związane z in vitro. Analiza strategii dyskursywnych, jakimi posługują się przedstawiciele Kościoła, jest jednak o tyle ważna, że wciąż jest on w Polsce znaczącą instytucją polityczną, która ma wpływ nie tylko na kształt debaty publicznej, ale i na konkretne rozwiązania legislacyjne[6]. Jak pisze Edyta Just, doktryna Kościoła katolickiego ma także znaczący wpływ na warunki, w jakich osoby gotowe zaangażować się w technologie wspomaganego rozrodu stają się rodzicami[7].
Artykuł jest poszerzoną wersją wystąpienia podczas międzynarodowej konferencji "Second International Gender Workshop: Overcoming Gender Backlash: Experiences of Ukraine, Belarus, Russia, Georgia, Armenia and Poland", zorganizowanej przez biuro Fundacji im. Heinricha Bölla w Kijowie w dn. 24-25.10.2013.