Amerykańska rewolucja łupkowa to w Polsce argument za eksploatacją gazu łupkowego. Jak wyglądają jej realia? Uczestniczka Shale Gas Study Tour Paulina Lota z Instytutu Spraw Obywatelskich pisze o społecznych i środowiskowych kosztach wydobycia, praktykach lobby wydobywczego oraz sukcesach aktywistów i przełomowych decyzjach niektórych stanów USA. "Możliwość zobaczenia na własne oczy, jak zmiany wprowadza proces szczelinowania, jak zmieniają się warunki życia ludzi na terenach objętych wydobyciem, to wiedza i doświadczenie bezcenne, a niedostępne w żadnej innej formie. Dla nas również mocny argument w relacjach z decydentami i firmami wydobywczymi w Polsce".
Najważniejsze wnioski z wizyty studyjnej do USA zorganizowanej przez warszawskie i waszyngtońskie biura Fundacji im. Henricha Bölla:
Shale Gas Study Tour rozpoczęła się od spotkania z Aną Unruh – Cohen – dyrektorką ds. energii, klimatu i naturalnych źródeł w biurze senatora Eda Markey’a, któr wprowadziła nas w kwestie prawne i polityczne w kontekście gazu w Dystrykcie Kolumbia (dyskusja trwa tam od 2007r.) i w całym kraju. Dowiedzieliśmy się, że w Kongresie kompletnie brak debaty nt. zagrożeń dla środowiska i możliwości skażenia wody, ale z powodu silnego oporu społeczeństwa i ciągłych nacisków ze strony branży wydobywczej sytuacja jest bardzo napięta. Nie ma jednak żadnej spójnej polityki, mimo istnienia pewnych rekomendacji. Powiedziano nam, że rząd federalny może w sprawie regulacji zrobić niewiele, ponieważ w większości przypadków wydobycie odbywa się na terenach prywatnych.
Poszczególne stany są bezpośrednimi beneficjentami korzyści płynących z wydobycia, naciskają więc na Kongres, by nie wprowadzać w tym zakresie regulacji. W 2012 powstało rozporządzenie do Clean Air Act, które nie wprowadziło jednak żadnych regulacji nt. emisji CO2 i metanu dla nowych technologii, a taką jest fracking – początkowo traktowany jako alternatywa dla węgla, czysta i naturalna (natural gas). W USA każdy stan ma swoje przepisy dotyczące szczelinowania (np. w Wyoming jest obowiązek podawania składu płynu szczelinującego a w Teksasie taki przepis nie istnieje).
Lobby wydobywcze jest potężne, a firmy twierdzą, że nie istnieje zagrożenie dla środowiska, ale w wielu miejscach, np. w Pensylwanii, Teksasie czy Luizjanie doszło do przypadków skażenia wody i gleby oraz braku wody pitnej dla społeczności lokalnych. Pojawił się również problem zapadlisk i trzęsień ziemi oraz dużej ilości odpadów powydobywczych – także tego, jak je utylizować.
Jednak zwycięża ekonomia – ceny gazu w USA są najniższe. Pojawił się również temat eksportu skroplonego gazu do Europy lub Chin – pierwszy terminal do eksportu LNG będzie gotów w 2017r., a negocjacje z UE nad umową TTIP mogą przyspieszyć zmianę przepisów – Stany mogą eksportować gaz tylko do krajów, które podpisały umowę o wolnym handlu.
Senator Ed Markey walczy w Kongresie, żeby ich nie zmieniać – koszty eksportu poniosą w USA społeczności lokalne – skażenie wody, powietrza, środowiska, zagrożenie dla zdrowia ludzi będzie ceną za tańszy gaz dla Europy. Lobbing firm produkujących gaz z łupków jest jednak bardzo silny.
Nadzieja jest w tym, że inne kraje wyciągną wnioski z lekcji, którą odebrały Stany Zjednoczone. Solidarność krajów, które zmagają się z przemysłem wydobywczym jest najważniejsza – przy całym szacunku dla inżynierów i chemii – woda pitna jest absolutnym priorytetem.
Kate De Angelis – z Friends of the Earth, aktywistka zajmująca się klimatem i energią pokazała nam nieco inne spojrzenie – przede wszystkim wyjaśniła, że Senator Markey walczy o zakaz eksportu gazu skroplonego ze względów ekonomicznych, nie środowiskowych i ekologicznych – chciałby zatrzymać tani gaz dla USA. Kongres chce usprawnić proces powstawania nowego prawa w tym zakresie.
Argument o wpływie na zmiany klimatyczne nie ma siły przebicia, a tym właśnie aspektem zajmuje się jej organizacja – emisje metanu w procesie wydobycia i skraplania gazu są ogromne (raport Roberta Howardha z Cornell University) – gaz z łupków jest tańszy niż inne źródła energii, ale nie bierze się pod uwagę wszystkich kosztów – oczyszczania wody, niwelowania innych skażeń, leczenia ludzi itd.
Dyrektor Inicjatywy Bezpieczeństwa Energetycznego – Cherles Ebinger z The Brookings Institution, jednego z najbardziej wpływowych think tanków na świecie, który prowadzi badania i edukację w dziedzinie nauk społecznych (głównie ekonomii, polityki miejskiej, zarządzania, polityki zagranicznej, gospodarki światowej i rozwoju) zaczął od tego, że sytuacja energetyczna Polski jest katastrofalna.
Zaprezentował stricte ekonomiczne podejście do tematu. Gaz łupkowy zrewolucjonizował sytuację energetyczną w USA. Pochodzi z niego 28 % energii, a dąży się do tego, żeby osiągnąć pułap 39% (np. cały transport oprzeć na LNG). Dzięki gazowi rozwija się amerykańska kolej i małe, niezależne firmy naftowe, które zajmują się wydobyciem. Jest on też najlepszą alternatywą dla węgla, czystą i bezpieczną – 85% wody użytej do szczelinowania podlega recyklingowi, zużycie piasku nie stanowi problemu – USA ma pustynie, a transport na odległości tysięcy kilometrów korzystnie wpływa na rozwój różnych dziedzin przemysłu. Wiele stanów cudownie rozwija się w oparciu o eksploatację gazu (np. Pensylwania), biedni rolnicy zmienili się w milionerów, a standardy w ochronie środowiska są najwyższe z możliwych. Odejście od tego źródła energii i atomu to mrzonka – powinniśmy w Polsce wiercić jak najwięcej i inwestować w poszukiwanie GŁ, żeby dowiedzieć się jak najwięcej i jak najszybciej korzystać z tego cudownego źródła energii.
Inną wizję tego przemysłu pokazali nam przedstawiciele The FracTracker Alliance – niezwykle prężnie działającej organizacji zrzeszającej aktywistów z terenu całych Stanów Zjednoczonych – naukowców i zwykłych obywateli. Ich badania i analizy stanu faktycznego wpływu szczelinowania na środowisko, zdrowie ludzi i łamania przepisów są imponujące.
Paul Zeph, Brook Lenker, Gwen Lehman i JohnNerbook – opowiedzieli o ogromnej skali tego przedsięwzięcia, zatrważającej ilości odwiertów i przypadków ich przeciekania – przeciętnie 3 odwierty na 4 dni; zatruciu wód gruntowych w wyniku samych tylko wierceń (243 przypadki – wg DEP), łamaniu przepisów ochrony środowiska, a także przepisów administracyjnych, jeśli chodzi o wszystkie wymagane dokumenty, emisje metanu i szkodliwych substancji – nie tylko z samych odwiertów, również ze stacji kompresorów i basenów na płyn szczelinujący.
Na 1082 odwierty, które powstały od początku 2014r. w przypadku 320, czyli 30%, stwierdzono różnego rodzaju naruszenia. Ważnym problemem jest ogromne zużycie wody – pozwolenia wydawane są np. na ponad 1500 milionów galonów dziennie, a także powstające odpady powydobywcze ciekłe i stałe, w tym radioaktywne. Zdarzają się również wypadki na rurociągach – nieszczelności, wycieki, pożary i eksplozje. To wszystko odbywa się nie tylko na ziemiach prywatnych – tu oczywiście decyzja należy do właścicieli gruntu, lecz także na obszarach chronionych Lasów Stanowych (State Forest Land).
Mieliśmy również spotkanie w stanowym Departamencie Ochrony Przyrody i Zasobów Naturalnych. Kurt Klapkowski (Director Bureau of Oil & Gas Planning and Program Managment, Departament of Environmental Protection) i Dan Devlin(State Forester, Bureau of Forestry, Pennsylvania Department of Conservation & Natural Resource) zapewniali nas, że problem szkodliwego wpływu na środowisko praktycznie nie istnieje – Pensylwania ma najdoskonalsze przepisy i mnóstwo regulacji, najwyższe standardy, sprawnie prowadzone są kontrole i przypadki jakichkolwiek naruszeń udało się praktycznie wykluczyć, odpady trafiają na specjalne składowiska, a woda, której zużycie stale się zmniejsza, jest w 90% recyklingowana.
Na tak ogromną ilość odwiertów przypada 87 inspektorów…
To samo usłyszeliśmy od zblazowanych reprezentantów stanu w Pennsylvania State House – gaz jest tani i lepszy dla środowiska niż ropa i węgiel, właściciele ziemi zarabiają na dzierżawach i powstają nowe miejsca pracy (napłynęło ok. 2000 robotników). Niestety sam stan niewiele na tym korzysta – podatki są śmiesznie niskie – do stanowej kasy wpływa zaledwie 5% z produkcji. Dzieje się tak dlatego, że większość we władzach stanowych mają republikanie – nie zależy im na podniesieniu danin na rzecz Pensylwanii, bo to głównie oni są właścicielami ziemi i firm wydobywczych.
Jak sytuacja wygląda w praktyce mieliśmy okazję przekonać się na własne oczy podczas dwóch dni, które spędziliśmy w lasach Pensylwanii i na spotkaniach z lokalnymi aktywistami.To była zdecydowanie najciekawsza, najwięcej wnosząca pod każdym względem część wizyty w USA.
Ralph Kisberg i Barbara Jarmoska, działający w organizacji Responsible Drilling Alliance, pokazali nam z bliska, jako kierowcy – przewodnicy, wożąc nas w teren – jak wygląda eksploatacja tego źródła energii – czystego i bezpiecznego. Wydobycie trwa wszędzie, nawet na obszarach chronionych, w parkach i rezerwatach. Celem zbudowania infrastruktury wycina się tysiące drzew, niweluje zbocza gór (Pensylwania to przepiękny krajobraz, przypominający nasze Bieszczady), z kamieniołomów w innych stanach przywozi się tłuczony kamień do utwardzenia powierzchni – taka budowa trwa miesiącami, co oznacza ruch tysięcy gigantycznych ciężarówek, jedna za drugą, 24 godziny na dobę, ciągłe oświetlenie bardzo silnymi halogenami i potworny hałas. Kiedy zaczyna się eksploatacja – niewiele ulega poprawie – znikają ciężarówki, ponieważ buduje się gazociągi – pod każdy wycinanych jest 600 tysięcy drzew. Powoduje to nieodwracalne skutki w całym ekosystemie: migrację zwierząt, które dotąd żyły tylko na konkretnych obszarach i wysokościach, niezagrożone przez drapieżniki – sprawia to, że giną cenne chronione gatunki. Zmniejszające się zadrzewienie stoków powoduje niekontrolowaną erozję gleby i z roku na rok coraz groźniejsze powodzie. Koszty ponoszą – poza całą przyrodą – lokalne społeczności i cały stan – z publicznych pieniędzy odbudowywane są drogi, zerwane mosty i zniszczone budynki.
Praktycznie na każdym padzie znajdują się gigantyczne zbiorniki na płyn szczelinujący, czasem w postaci odkrytych silosów na miliony litrów cieczy, czasem to po prostu wyłożone specjalną folią baseny (niektóre wyglądają jak jeziora, tylko żadnego zwierzęcia, ptaka czy owada w pobliżu nie sposób dostrzec). Biolodzy uważają, że w górskich strumieniach i rzekach już za trzy, cztery lata może całkowicie zniknąć życie, wytrute przez toksyczne związki chemiczne trafiające do nich z odwiertów. Filtry sedymentacyjne, które maja zapobiegać zanieczyszczeniom spływającym z gór wyglądają jak wypełnione czymś pończochy, przytwierdzone do ziemi patyczkami. Oznaczać to może również koniec całej Cheesapick Bay – zatoki, do której strumienie wpływają.
Zmianom uległ nie tylko krajobraz i stan środowiska. Pensylwania była stanem, w którym ludzie żyli z turystyki i rolnictwa (to tu mieszka najwięcej w USA Amiszów). W ciągu zaledwie czterech lat nastąpiła całkowita rewolucja – turyści zniknęli, rolnictwo upadło – są to teraz tereny górnicze i przemysłowe (eksploatacja gazu łupkowego to nie tylko odwierty – powstają firmy produkujące rury, chemię i proppanty do płynu szczelinującego, ogromne dyspozytornie ciężarówek i ciężkiego sprzętu).
Całkowitej degradacji uległa też lokalna kultura i styl życia. Pracownicy przemysłu wydobywczego to głównie robotnicy napływowi, ok. 2000 dobrze zarabiających mężczyzn oderwanych od swoich rodzin – ich przyjazd do tak spokojnej dotąd okolicy spowodował rozwój seksbiznesu, nocnych klubów i napływ prostytutek z całych Stanów Zjednoczonych, a co za tym idzie – poważny wzrost przestępczości i handlu narkotykami. Prawdziwa epidemia heroiny zbiera swoje żniwo – w ubiegłym roku w niewielkim Williamsport z powodu przedawkowania zmarło 14 osób.
„To jest jak tsunami” powiedziała nam Barbara. I jest to chyba najdoskonalsze określenie łupkowej rewolucji.
Koszmarna codzienność mieszkańców, którzy często zainwestowali dorobek całego życia lub nawet kilku pokoleń swojej rodziny w kupno domów w tej do niedawna rajskiej, okolicy (to dotyczy np. Barbary – naszej przewodniczki, której rodzina żyła na tych terenach od 1933r. – zainwestowała cały majątek w budowę domu rekreacyjnego dla kobiet – tuż przed początkiem wydobywczego boomu) obca jest właścicielom ziem dzierżawionych pod odwierty – mieszkających w miastach lub innych stanach. Dla nich to czysty zysk – ceny ziemi, po udokumentowaniu potencjału złoża Marcellus Shale gwałtownie wzrosły – w przeciwieństwie do domów tu leżących, których wartość spadła praktycznie do zera. Gdyby nawet ktoś zdecydował się na kupno, banki nie chcą udzielać kredytów na nieruchomości w tej okolicy.
Mieszkańcy się nie poddają. Jenny z Responsible Drilling Alliance udało się wywalczyć zakaz prowadzenia odwiertów w parku, na terenie którego mieszka. Siedem dni przed wydaniem zgody na rozpoczęcie prac odbył się wielki protest, zebrano ponad 4 tysiące podpisów. Zgody nie wydano. W przyszłym roku odwierty zaczną się tuż za ścianą lasu, poza granicami parku. Szczelinowanie w odwiercie horyzontalnym poprowadzą jednak dokładnie w ich stronę…
Przeszkodą jest postawa lokalnych polityków – większość z nich dzięki eksploatacji złoża Marcellus Shale stała się milionerami, a korupcja kwitnie.
13 lutego 2012r. uchwalony został w Pensylwanii tzw. ACT 13 – przepis wprowadzający regulacje dotyczące wydobycia gazu łupkowego na terenie stanu. Siedem miast zakwestionowało przepisy, mówiące że „szczelinowanie hydrauliczne, zbiorniki na odpady i rurociągi, muszą być dozwolone w każdej strefie obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego, w tym na terenach mieszkaniowych, pod warunkiem, że zachowane zostaną pewne strefy buforowe”. Dodatkowo obywatele i społeczności lokalne zaskarżyły przepisy, które zabraniały lekarzom informowania pacjentów o wpływie chemikaliów używanych do szczelinowania na ich zdrowie.
Sąd Najwyższy Stanu Pensylwania orzekł, że niektóre kluczowe części tego prawa w sposób fundamentalny kłócą się z oczekiwaniami mieszkańców Pensylwanii, są niezgodne z Konstytucją Pensylwanii oraz poprawką do ustawy o ochronie środowiska (Environmental Rights Amendment), które gwarantują obywatelom „prawo do czystego powietrza, czystej wody i zachowania naturalnych, krajobrazowych, historycznych i estetycznych wartości środowiska naturalnego”.
Ta decyzja jest ogromnym zwycięstwem społeczności całej Pensylwanii, które rozpaczliwie walczą przeciwko niszczycielskim działaniom narzuconym im przez wielkie korporacje naftowo-gazowe oraz skorumpowanych polityków. Oznacza to jasne przyznanie przez najwyższy organ sądowy, że eksploatacja gazu łupkowego jest niebezpieczna dla zdrowia publicznego i środowiska i z tego powodu powinna być kontrolowana przez społeczności, które jej sobie nie życzą. Otwiera to szansę dla skutecznej walki ze szczelinowaniem hydraulicznym za pomocą lokalnego ustawodawstwa.
Być może efektem ostatecznym będzie wprowadzenie zakazu.
Na razie udało się doprowadzić najpierw do moratorium, a ostatecznie do zakazu w stanie Nowy Jork. To ogromny sukces aktywistów – mieliśmy zaszczyt poznać ich relacje z pierwszej ręki – w Ithace spotkaliśmy się m.in. z Karen Edelstein i Josephem Wetmorem, Sarą Hess i jej mężem Jeffem Furmanem, Irene Weiser, Stefanem Sendersem; w Seneca Lake z Josephem Campbellem, Lou Damianim i lokalnym dziennikarzem Peterem Mantiusem a na Uniwersytecie Cornell z dzielnymi kobietami Ellen Herrison, Joanne Cipolla – Dennis i Marie McRae, którym udało się doprowadzić do zakazu wydobycia w mieście Dryden – wszyscy oni opowiadali nam o swojej nierównej, a jednak skutecznej walce o ochronę środowiska, zdrowia i warunków życia.
16 maja 2014 roku Zgromadzenie Ustawodawcze Stanu Nowy Jork uchwaliło ogromną większością głosów moratorium na wydobycie ropy i gazu łupkowego metodą szczelinowania hydraulicznego. Zgromadzenie uchwaliło 3-letnie moratorium na wydawanie pozwoleń na poszukiwanie i wydobycie ropy i gazu łupkowego, aby umożliwić dalsze badania nad wpływem tego rodzaju działalności na środowisko, w tym potencjału skażenia zasobów wody pitnej. W stanie Nowy Jork moratorium na szczelinowanie obowiązuje od 2008 roku, ostatnie, które wygasłoby w maju 2015 roku, uchwalono w 2013 roku. 17 grudnia 2014r. gubernator Andrew M. Cuomo zapowiedział wprowadzenie bezterminowego zakazu szczelinowania hydraulicznego na terenie całego stanu. Decyzję tę podjął w oparciu o opinię komisarza Wydziału Zdrowia stanu Nowy Jork dr Howarda Zuckera - po wykonaniu oceny dotyczącej wpływu szczelinowania hydraulicznego na ludzkie zdrowie, zalecił on wprowadzenie stałego zakazu na stosowanie tej technologii. W jego opinii nie udało się udowodnić, że szczelinowanie hydrauliczne jest całkowicie bezpieczne.
Nowojorscy aktywiści mają wsparcie naukowców ze stanowych instytucji naukowych. Na Uniwersytecie Cornell profesor Anthony Ingraffea, współautor opublikowanej w 2011 roku pracy naukowej “Cornell Study”, pierwszego studium, które wykazało, że gaz łupkowy, w czasie całego cyklu jego produkcji, jest paliwem brudniejszym od węgla, ponieważ metan jest o wiele groźniejszym gazem cieplarnianym od dwutlenku węgla, a w trakcie całego procesu produkcji uwalniają się do atmosfery jego ogromne ilości. Profesor – współtwórca metody szczelinowania hydraulicznego, przez ćwierć wieku związany z przemysłem wydobywczym, całkowicie zmienił poglądy, kiedy dogłębnie poznał szczegóły oddziaływania frackingu na środowisko. Wyjaśniał nam, dlaczego eksploatacja gazu łupkowego powinna być zakazana na poziomie globalnym. Węglowodory niekonwencjonalne to ostatnia generacja paliw kopalnych dostępnych na ziemi – jeśli je zużyjemy, następne pokolenia zostaną bezpowrotnie pozbawione tego źródła energii. Ponadto metoda wydobycia, którą pomógł stworzyć, jest technologią tak dalece ingerującą w środowisko, że może spowodować całkowite zniszczenie ziemi i wody. Wiąże się również z produkcją tak ogromnej ilości odpadów, że ich utylizacja nie będzie możliwa, a wpływ na zmiany klimatyczne tak ogromny, że doprowadzi do końca cywilizacji.
„To się po prostu nie opłaca, wpływ na klimat, środowisko i zdrowie ludzi jest tak drastyczny, że nie mamy czasu na to, by jeszcze się zastanawiać. Każdy dolar (złotówka, euro) wydany na tę technologię to dolar (złotówka, euro) mniej na odnawialne źródła energii – naszą jedyną szansę” - powiedział nam profesor.
„Stosowanie szczelinowania hydraulicznego w celu wydobycia ropy i gazu łupkowego to po prostu samobójstwo!”
Możliwość zobaczenia na własne oczy, jak naprawdę wyglądają pady z odwiertami, jakie zmiany – choćby w krajobrazie, wprowadza ten proces, jak zmieniają się warunki życia ludzi na terenach objętych wydobyciem, to wiedza i doświadczenie bezcenne, a niedostępne w żadnej innej formie. Dla nas również mocny argument w relacjach z decydentami i firmami wydobywczymi w Polsce, które często powołują się na przykład USA jako argumentu „za” poszukiwaniem i eksploatacją gazu łupkowego w naszym kraju, jednocześnie odwołując się do naszego braku doświadczenia i nieznajomości tematu w praktyce. „Byliście w Ameryce? Nie? No właśnie! „Gasland” kłamie, trzeba to zobaczyć na własne oczy, żeby zrozumieć.”
Zobaczyliśmy. I zrozumieliśmy.
Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autorki i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.