Dalsze ograniczanie praw reprodukcyjnych

Komentarz

Polskie prawo w trzeciej dekadzie XXI wieku nie zapewnia obywatelom i obywatelkom sprawiedliwości reprodukcyjnej. Jest to fakt, który wydaje się tym bardziej przerażający, jeśli weźmiemy pod uwagę, że konserwatywni aktywiści i politycy coraz śmielej odbierają Polkom prawa do stanowienia o własnym ciele. I nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

Tekst o aborcji

Minął rok od październikowej decyzji upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie prawa aborcyjnego, a od stycznia, kiedy to wyrok zaczął obowiązywać, Polki będące w ciąży mogą obawiać się o własne zdrowie i życie. Wyrok dopuszczający przerwanie ciąży wyłącznie w przypadku gwałtu, kazirodztwa i zagrożenia życia kobiety sprawił, że Polska stała się krajem z jednym z najbardziej restrykcyjnych przepisów antyaborcyjnych na świecie.

Realne zagrożenie dla osób w ciąży

Mimo ogólnego poparcia społecznego dla zeszłorocznych Czarnych Marszy przeciwko nowym przepisom, osoby protestujące słyszały z różnych stron, że zmiana prawa aborcyjnego w takim czasie jest dla rządzących jedynie narzędziem politycznym, używanym, żeby odwrócić uwagę od rosnącej fali zachorowań na koronawirusa. Jednak rzeczywistość brutalnie zweryfikowała przekonanie, że aborcja jest tematem zastępczym. Jak pokazały ostatnie wydarzenia, dostęp do aborcji bywa kwestią życia i śmierci. Wyrok upolitycznionego Trybunału zaczął zbierać śmiertelne żniwo. W listopadzie media obiegła wiadomość o śmierci ciężarnej Izy z Pszczyny, która zmarła z powodu wstrząsu septycznego. Lekarze, pod których opieką przebywała pacjentka, czekali aż płód niemający szans na przeżycie obumrze. Szybsza interwencja medyczna polegająca na abortowaniu płodu pozwoliłaby zapewne na uratowanie Izy. Kobieta osierociła kilkuletnią córkę. W całej Polsce odbyły się milczące, pełne żalu i złości protesty pod hasłami #AniJednejWięcej i „Jej serce też biło”. Konsekwencją wyroku Trybunału jest bowiem zrównywanie bicia serca płodu z biciem serca dorosłej osoby. Takie niebezpieczne równanie w przypadku Izabeli z Pszczyny, Anny ze Świdnicy, której lekarze kazali rodzić martwy płód, i wielu innych kobiet, których imion zapewne nigdy nie poznamy, stało się wyrokiem śmierci.

Niż demograficzny

Wydawać by się mogło, że środowiskom konserwatywnym hołdującym tradycyjnym wartościom powinno zależeć na możliwie wysokim poziomie dzietności w Polsce. Tymczasem decyzja TK zbiegła się w czasie z niżem demograficznym nie widzianym od lat. Liczba urodzeń w Polsce spadła z 547,7 tysięcy w 1990 r. do 375 tysięcy w 2019 r. (o 172,7 tysięcy, czyli o 1/3). W ubiegłym roku z kolei urodziło się najmniej dzieci od czasów II wojny światowej. Oprócz oczywistych czynników, wpływających na niechęć młodych osób do zakładania rodziny, jak brak stabilnego zatrudnienia, niepewna sytuacja mieszkaniowa czy brak wsparcia instytucjonalnego ze strony państwa, teraz do tej listy można dodać obawę przed prawnymi i zdrowotnymi konsekwencjami zajścia w ciążę, która może być zagrożona.

Wsparcie z zagranicy

Przekonanie, że osoby w niechcianej ciąży przestaną dokonywać aborcji wyłącznie z tego powodu, że jest ona nielegalna, to naiwność. Organizacje zajmujące się wsparciem osób, które znalazły się w trudnym położeniu, od wejścia w życie ustawy antyaborcyjnej mają pełne ręce roboty. Po tym, jak relacje z protestów po śmierci Izabeli z Pszczyny dotarły do zagranicznych mediów, Holendrzy postanowili udzielić pomocy Polkom w potrzebie. Izba niższa holenderskiego parlamentu przyjęła w listopadzie uchwałę upoważniającą rząd, by korzystając z Funduszu Praw Człowieka, wspierać polskie kobiety i ich prawa, zapewniając im dostęp do bezpiecznej i legalnej aborcji. W uchwale czytamy, że wolność w niektórych regionach Europy znajduje się pod silną presją restrykcyjnego ustawodawstwa. Ma to nieproporcjonalny wpływ na społeczność LGBTI i kobiety pragnące przerwać ciążę. W nadchodzących latach Europa będzie potrzebować zasobów na ochronę praw człowieka. Z kolei Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie rocznicy faktycznego zakazu aborcji w Polsce. Do polskiego rządu władze w Strasburgu PE skierowały apel o zastosowanie się do orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który podważa decyzję polskiego TK w sprawie aborcji. Parlament w rezolucji wzywa także Komisję Europejską, by wspierała aktywistki i aktywistów angażujących się w poprawę praw reprodukcyjnych kobiet i wszystkich innych osób mogących zajść w ciążę, a także, by powołała specjalnego wysłannika Unii ds. zdrowia reprodukcyjnego i seksualnego. Rezolucja ta nie ma jednak mocy wiążącej dla polskiego rządu, więc zastosowanie się do jej postanowień przez władze w Warszawie nie jest zbyt prawdopodobne.

Czy to dopiero początek?

1 i 2 grudnia w Sejmie odbyła się debata nad projektem obywatelskim „Stop Aborcji”, którego autorem jest Fundacja Pro-Prawo do Życia. Wniosek zakładał fundamentalną zmianę w kodeksie karnym w zakresie definicji istoty ludzkiej. Jak czytamy w projekcie, według proponowanej definicji „dzieckiem jest istota ludzka w okresie od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności" oraz „dzieckiem poczętym jest dziecko do chwili rozpoczęcia porodu". Nowelizacja kodeksu karnego przewiduje, że nieumyślne spowodowanie śmierci płodu będzie zagrożone karą od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Jedynie matka nie podlegałaby karze. Natomiast w przypadku przerwania ciąży „z premedytacją" kara wynosiłaby od pięciu do 25 lat więzienia, a nawet mogłaby być dożywotnia. Karalne byłoby również spowodowanie niebezpieczeństwa i zagrożenie życia płodu. Z konserwatywnej sejmowej ławy jeszcze przed rozpoczęciem debaty było słychać głosy, że projekt nie ma poparcia koalicji rządzącej. Propozycja faktycznie została odrzucona w pierwszym czytaniu. Alarmujący jest jednak sam fakt dyskutowania nad ustawą, która w sposób radykalny ogranicza prawa kobiet i innych osób w wieku reprodukcyjnym, narażając ich zdrowie i życie na bezpośrednie niebezpieczeństwo.

Posłanki Lewicy i aktywistki od kilku miesięcy zbierają podpisy pod projektem ustawy liberalizującej dostęp do aborcji. Federacja na Rzecz i Planowania Rodziny (Federa), organizacja od lat zajmująca się zdrowiem reprodukcyjnym i seksualnym kobiet, przypomina jednak, że nawet za czasów tzw. „kompromisu aborcyjnego”, ustawa o planowaniu rodziny nie była rzetelnie realizowana, ponieważ nie wprowadzała procedur gwarantujących dostęp do legalnej aborcji w trzech ustawowych przypadkach. Federa powołuje się na sytuacje, do których dochodziło w polskich szpitalach, m.in. żądania zgody komisji bioetycznej w wypadkach niepodważalnego prawa do terminacji ciąży czy domagania się dodatkowych, czasochłonnych badań, przedłużających procedurę tak, by przekroczyć termin aborcji dopuszczalny przez polskie ustawodawstwo.

Zaostrzanie prawa aborcyjnego to jedno z narzędzi sprawowania coraz bardziej opresyjnej władzy nad wszystkimi osobami w wieku reprodukcyjnym. Polska jest państwem, dla którego w przeszłości nawet podstawa prawna nie była wystarczająca, by w pełni zaczęło respektować prawa kobiet do decydowania o własnym ciele. Strach pomyśleć, jak sytuacja będzie przedstawiała się w następnych miesiącach. Sejm w ostatnim czasie przyjął bowiem propozycję ustanowienia Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii (PIRiD) – jednostki badawczej, kosztującej państwo polskie 30 mln złotych, mającej na celu monitorować m.in. dzietność i sytuację rodzin. Prawie nieodwoływalny prezes Instytutu ma otrzymać uprawnienia prokuratora, które upoważniają go do sprawowania kontroli nad sprawami cywilnymi dotyczącymi rodzin. Postulowane cele PIRiD obejmują „ochronę rodziny i instytucji małżeństwa”, a Instytut ma je osiągnąć poprzez ograniczenie cesarskich cięć i rozwodów. Nie wiadomo, czy takie tradycyjne podejście do związków nie uderzy w tęczowe rodziny, oficjalnie w Polsce nie uznawane lub wymykające się ustaleniom prawnym. Inną z aktywności planowanego Instytutu ma być tzw. „rejestr ciąż” polegający na zbieraniu danych do Systemu Informacji Medycznej o stanie zdrowia pacjentek oczekujących dziecka. Ma się to odbywać z pominięciem RODO. Pytania o sensowność i prawdziwy cel prowadzenia takich spisów nasuwają się same.

Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autorki i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.