Obecność kobiet w polityce nie jest nowym zjawiskiem – coraz więcej kobiet piastuje wysokie stanowiska polityczne – jednak feministyczna perspektywa polityki, w tym polityki zagranicznej, to nadal termin kontrowersyjny lub przynajmniej nieco enigmatyczny.
Feminizm jako pojęcie wciąż wywołuje różne reakcje: od nieufności do kontestacji, a nawet niechęć. A czym w ogóle jest polityka określana mianem feministycznej? Stawiam tezę, że chodzi o jawne, wyrażone wprost podważenie patriarchatu w przestrzeni międzynarodowej. Mówiąc wprost, chodzi o zakwestionowanie dotychczasowej (męskiej) polityki i dotychczasowych (męskich) sposobów jej uprawiania. Dążąc do zmian strukturalnych feministyczna polityka zagraniczna chce przeciwdziałać wszelkim przejawom dyskryminacji, nierówności i stereotypom płci wobec kobiet na całym świecie.
Czego chcą kobiety?
Zacznijmy od tego, że termin „feministyczna polityka zagraniczna” zakłada dwie ważne przesłanki: pierwszą z nich jest reprezentacja, czyli przekonanie o konieczności czynnej partycypacji kobiet – aktywnych podmiotów politycznych. Mówiąc inaczej, kobiety nie powinny oddawać mężczyznom prawa głosu we własnym imieniu, ale same powinny reprezentować własne, czyli kobiece, interesy. Z kolei druga przesłanka ma charakter etyczny – to przekonanie o znaczącej i niezbędnej roli kobiet w budowaniu demokracji i pokoju na świecie. W perspektywie feministycznej polityka postrzegana jest w sposób szeroki i wielowymiarowy. Pokój, prawa człowieka, rozwój humanitarny, czyli tradycyjne cele dla polityki zagranicznej, są równie ważne, jak cele antydyskryminacyjne, walka z przemocą i wykluczeniem, jakie kobiety (i nie tylko one) doświadczają na co dzień.
Znaczenie perspektywy feministycznej w polityce zagranicznej rośnie od kilku dziesięcioleci. Przełomem była rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ z 2008 roku. (S/RES/1820). To w niej pojawił się zapis o istotnej, niepodważalnej roli kobiet w budowaniu pokoju oraz w zapobieganiu konfliktom i ich rozwiązywaniu, zarazem podkreślając „znaczenie równego uczestnictwa i pełnego zaangażowania kobiet we wszystkie wysiłki na rzecz utrzymania i promocji oraz pokoju bezpieczeństwa”.
W ostatniej dekadzie kluczową rolę w promowaniu perspektywy feministycznej w polityce zagranicznej odegrały trzy osoby: William Hague, były szef brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Julie Bishop, przewodnicząca australijskiej dyplomacji (notabene pierwsza kobieta na tym stanowisku) oraz była sekretarz stanu USA Hillary Clinton. Wśród pierwszych krajów, które już na etapie planowania programów rządowych zastosowały kryterium płci –równość płci – znalazły się Kanada i Szwecja. Na czele resortów spraw zagranicznych w tych krajach stoją Chrystia Freeland w Kanadzie i Margot Wallström w Szwecji. To właśnie Szwecja jako pierwszy kraj w Europie otwarcie prowadzi feministyczną politykę zagraniczną.
W 2014 roku nowo powołany rząd Szwecji zadeklarował prowadzenie feministycznej polityki zagranicznej. Rząd, ze Stefanem Löfvenem jako premierem, miał charakter mniejszościowy i składał się z przedstawicieli ugrupowań lewicowych: socjaldemokratów (Szwedzka Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza, SAP) oraz zielonych (Partia Zielonych, MP). Na ministra spraw zagranicznych została powołana Margot Wallström, socjaldemokratka, polityczka (m.in. minister spraw społecznych Szwecji w latach 1996-1998), komisarz UE (1999-2010), a także pierwsza, specjalna przedstawicielka sekretarza generalnego ONZ ds. przemocy seksualnej podczas konfliktów (2010-2012). W styczniu 2019 roku Wallström ponownie powierzono funkcję ministra spraw zagranicznych Szwecji.
Feminizm jaki jest…
Koncepcja feministycznej polityki zagranicznej jest zależna od zdefiniowania pojęcia feminizmu. Warto jednak pamiętać, że feminizm jako zbiór różnych teorii i ruchów społecznych pozostaje wewnętrznie zróżnicowany (nie ma „jednego” feminizmu, jest m.in. feminizm liberalny, marksistowski, radykalny, Czarny, eko-feminizm etc.). A skoro jest wiele definicji i różnych form rozumienia feminizmu, to różne nurty feminizmu mogą sugerować różne kierunki i cele polityki zagranicznej (np. przeciwdziałanie przejawom seksizmu i dyskryminacji, ochrona ofiar konfliktów zbrojnych, czy też parytety płci etc.). Jednak bez względu na wewnętrzne zróżnicowanie, feminizmy mają wspólny, nadrzędny cel, mianowicie, ustanowić polityczną, ekonomiczną i społeczną równość płci. A jak podkreśla Wallström, feminizm, to nic innego, jak sytuacja, w której kobiety i mężczyźni mają te same prawa, obowiązki i możliwości.
Wprowadzenie feministycznej polityki zagranicznej w Szwecji miało znaczenie nie tylko retoryczne, ale również strategiczne – równość płci ma bowiem, zdaniem Wallström, zasadnicze znaczenie dla szerszych celów polityki zagranicznej, czyli rozwoju ekonomicznego, dobrobytu i bezpieczeństwa. Powołując się na różne badania (m.in. prowadzone przez McKinsey Global Institute, MGI), szwedzka minister wskazywała, że aktywny udział kobiet w negocjacjach pokojowych, a także parytety radach nadzorczych i prowadzenie równościowej polityki zatrudnienia mają pozytywny wpływ na politykę i ekonomię, lokalną i międzynarodową.
W 2018 roku za sprawą Wallström rząd Szwecji opublikował podręcznik (Handbook Sweden’s Feminist Foreign Policy), w którym zostały opisane priorytety oraz doświadczenia z realizacji feministycznej polityki zagranicznej. Według Wallström podręcznik powstał z powodów czysto pragmatycznych – to źródło dla międzynarodowych prac związanych z wprowadzaniem równości płci do różnych obszarów życia oraz pełnym korzystaniem przez kobiety i dziewczęta z praw człowieka. Zaproponowana przez Szwecję wizja polityki zagranicznej opiera się na intersekcjonalności, a to oznacza uwzględnianie faktu, że ludzie (kobiety i mężczyźni) mają różne warunki życia, poziomy wpływu i potrzeby. Równość płci nie jest wartością zastaną, co więcej, wciąż nie istnieje, dlatego w perspektywie feministycznej pozostaje nadrzędnym celem, a właściwie, jest celem samym w sobie. Szwedzki podręcznik wprowadza zasadę, że kobiety i mężczyźni jako równi wobec prawa powinni posiadać te same możliwości rozwoju, wpływu i partycypacji. I nie chodzi wyłącznie o formalne zapisy w dokumentach rządowych, czyli teoretyczną równość płci, ale o realne działania, te instytucjonalne i odgórne, które poprzez zmiany strukturalne wprowadzają zasadę równości w codzienne życie kobiet i mężczyzn. Można więc wnioskować, że tym podręcznikiem Szwecja chce przekonywać rządy innych krajów, a także podmioty, takie jak ONZ, OBWE, czy UE do prowadzenia polityki, w której kobiety i mężczyźni w porównywalnych sytuacjach są traktowani w jednakowy sposób, niezależnie od płci.
„Trzy R”
Czy kobiety są reprezentowane w życiu politycznym, społecznym, ekonomicznym? Czy mają te same prawa, co mężczyźni? Czy kwestie płci są uwzględniane przy tworzeniu budżetów poszczególnych państw i rządów? To są pytania ważne z punktu widzenia feministycznej polityki zagranicznej. Odwołują się do trzech istotnych cech tej polityki, tzw. trzech „R”: reprezentacja (ang. representation), prawa kobiet (ang. rights) oraz zasoby (ang. resources).
Kierując się zasadą trzech „R” szwedzkie ministerstwo gromadziło dane (głównie za pośrednictwem ambasad) m.in. o liczbie aranżowanych małżeństw dzieci w poszczególnych krajach, poziomie skolaryzacji dziewcząt, prawie kobiet do posiadania rachunku bankowego, czy choćby prawie do prowadzenia samochodu. Na podstawie analizy zebranych danych powstał 6-punktowy plan polityki zagranicznej. Obejmuje on następujące kwestie:
1. Prawa człowieka, prawami kobiet.
2. Wolność od przemocy (fizycznej, psychologicznej, seksualnej).
3. Udział kobiet w zapobieganiu i rozwiązywaniu konfliktów militarnych oraz w budowaniu pokoju.
4. Wkład polityczny i wpływ kobiet na wszystkie sfery społeczne.
5. Równouprawnienie ekonomiczne, dostęp do zasobów bez względu na płeć.
6. Zdrowie kobiet oraz ich prawa seksualne i reprodukcyjne.
Szwecja stawia przed służbą zagraniczną konkretne zadania. W dziedzinie praw ma promować korzystanie przez kobiety i dziewczęta z praw człowieka (poprzez zwalczanie wszelkich form przemocy i dyskryminacji, które ograniczają wolność działania kobiet i dziewcząt). W dziedzinie reprezentacji działania są nakierowane na zwiększenie udziału i wpływu kobiet w procesach decyzyjnych na wszystkich szczeblach i we wszystkich dziedzinach. Jeśli zaś chodzi o zasoby, służba zagraniczna ma pracować nad zapewnieniem środków przeznaczonych na promowanie równości płci i równych szans dla wszystkich kobiet i dziewcząt w zakresie korzystania z praw człowieka.
W celu realizacji powyższego planu powołana została specjalna struktura – sieć kobiet-mediatorek, których zadaniem jest organizacja debat i spotkań z przedstawicielami ambasad różnych państw i instytucji; wszystko, po to, aby rozmawiać o sprawach kobiet. Pierwsze efekty? Do stycznia 2019 roku 79 państw przyjęło krajowe plany działania w celu podniesienia roli kobiet w procesach pokojowych i bezpieczeństwa. Sieć kobiecych mediatorów znalazła naśladowczynie w Unii Afrykańskiej. Rada Bezpieczeństwa ONZ zwiększyła udział kobiet w najważniejszych debatach, a Brytyjskie Biuro Spraw Zagranicznych i Wspólnoty Narodów przeznaczyło środki na działania zapobiegające przemocy seksualnej związanej z konfliktami. Sama Wallström w pierwszym wystąpieniu po ponownym wyborze na stanowisko minister spraw zagranicznych Szwecji zapowiedziała, że polityka feministyczna będzie kontynuowana. Obszarem szczególnego wsparcia ma być zdrowie seksualne oraz reprodukcyjne kobiet przy jednoczesnym postulowaniu praw kobiet do legalnej aborcji, antykoncepcji oraz wiedzy na temat seksualności.
Krytyka
Feministyczne podejście do polityki zagranicznej nie jest wcale wolne od krytyki. W przypadku Szwecji punktem największej krytyki jest… hipokryzja rządu i niezastosowanie się do feministycznych ambicji. Chodzi przede wszystkim o sprzedaż broni reżimom autorytarnym, m.in. Arabii Saudyjskiej, znanej z licznych przypadków łamania praw człowieka. Z podobnym zarzutem (hipokryzji) spotkał się rząd Kanady. Jej premier, Justin Trudeau, oświadczył bowiem, że wstrzymanie sprzedaży broni do Arabii Saudyjskiej oznacza złamanie umowy, a to z kolei oznacza milionowe koszty, które uderzyłyby w kanadyjskich podatników. W rezultacie, feminizm feminizmem, ale wciąż to biznes i pieniądze dyktują warunki w polityce międzynarodowej. Z kolei w przypadku innego mocarstwa, Stanów Zjednoczonych, administracja prezydenta Donalda Trumpa jest krytykowana za nieobsadzenie stanowiska ambasadora USA ds. globalnych kwestii kobiet (United States Ambassador-at-Large for Global Women’s Issues), w ten sposób jawnie ignorując zasadę równości płci w ramach polityki zagranicznej USA.
Co dalej?
Najbardziej adekwatne wydaje się stwierdzenie, że feministyczna polityka zagraniczna aktualnie „przechodzi” okres testów. Szwecja jest nadal na etapie jej systematycznego wdrażania, służąc jako prototyp dla innych krajów. Nie jest to rzecz jasna przykład idealny, co tylko potwierdza, że realizacja feministycznej polityki zagranicznej z jej trzema „R” (reprezentacja, prawa, zasoby) stanowi trudne wyzwanie, nawet dla Szwecji, nazywanej kobietą Europy.
Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autorki i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.