Ostatnich kilkadziesiąt godzin przyniosło istotne wieści, które będą wytycznymi przed nadchodzącym sezonem politycznym.
W czwartek wieczorem blisko 83-letnia Nancy Pelosi, dotychczasowa przewodnicząca Izby Reprezentantów, ogłosiła że nie będzie się ubiegać o przywództwo w klubie Partii Demokratycznej, kiedy ta 6 stycznia 2023 znajdzie się w nieznacznej, ale jednak mniejszości. O ponowną kadencję nie będzie się też ubiegać o rok od niej starszy Steny Hoyer, drugi co do ważności demokrata w mijającej kadencji.
Tu warto poczynić pewną uwagę. Donald Trump, telewizja Fox News, prawicowi blogerzy i millenialni w Europie podważają kompetencje Joego Bidena ze względu na jego wiek. Urzędujący prezydent za kilka dni kończy 80 lat. To niebywale krzywdzący ageism, ale też i nieznajomość realiów amerykańskiej polityki. Ludzie wchodzący w dziewiątą dekadę życia to w Waszyngtonie norma. Od Bidena starsi są nie tylko Pelosii i Hoyer, ale też trzeci w kolejności demokrata Jim Clyburn, lider republikanów w Senacie Mitch McConnell i wybrany właśnie na kolejną sześcioletnią kadencję 89-letni senator z Iowa, Chuck Grassley. On sam nie jest rekordzistą. W 1996 w wyborach w Południowej Karolinie wygrał 94-letni Storm Thurmond i dosłużył do końca kadencji. Trzeba też dodać, że szydzący z wieku Bidena Donald Trump jest od niego nie o dwa pokolenia a o trzy i pół roku młodszy.
Szanuj seniora swego
Normą w amerykańskiej polityce jest to, że na awanse się czeka dekady. Dojście do kierowania komisją w Izbie Reprezentantów czy w Senacie wymaga 20-sto czasem 30-letniego stażu. Zdarzają się co prawda młodsi prezydenci, ale nie za często. 47-letni Barack Obama był czwartym najmłodszym gospodarzem Białego Domu w historii i to raczej przykład osobliwej telegeniczności i jednocześnie koniecznych wówczas zmian w narracji debaty publicznej. Dzisiaj oseskiem waszyngtońskiej wierchuszki jest Kamala Harris, która za dwa lata skończy… 60 lat. Dlatego powtórzę: nie bądźmy ageistami!
Tymczasem Nancy Pelosi odchodzi ze stanowiska najprawdopodobniej pod wpływem bardzo przykrego incydentu. Kilka tygodni temu do jej kalifornijskiego domu zakradł się intruz, który mocno poturbował jej męża Paula. Według śledczych celem ataku miała być sama przewodnicząca Izby, a napastnik kierował się odwetem za to, że „demokraci fałszują wybory”, czyli nieprawdziwą, ale powtarzaną przez zwolenników Donalda Trumpa tezę. Gdyby nie to potworne doświadczenie Nancy może i powalczyłaby o stanowisko szefowej klubu lewicy i miałaby szansę na wygraną. Demokraci cenią jej zdolności negocjacyjne. Nawet osoby tak niezależne jak Alexandria Occasio-Cortez potrafiły jej ulec.
Pelosi stała na czele Izby przez w sumie osiem lat, od 2007 do 2011 r. oraz od 2019. Urzędowanie zakończy w styczniu. Oceni ją historia, ale jej pewne osiągnięcia są bezsporne. To ona przeprowadziła od początku do końca reformę systemu ubezpieczeń społecznych zwaną Obamacare, dzięki której dziesiątki milionów Amerykanów zyskały dostęp do polis gwarantujących im rzetelną ochronę zdrowia. Udało jej się też zapewnić niezbędne głosy do przegłosowania w sierpniu tego roku przełomowej ustawy, której celem jest ograniczenie inflacji poprzez zmniejszenie deficytu, obniżenia cen leków na receptę oraz inwestycji w krajową produkcję energii przy jednoczesnym promowaniu czystej energii. Pelosi odchodzi też w momencie kiedy uratowała Partię Demokratyczną przed zagładą. Niektóre sondaże wróżyły, że lewica straci w Izbie Reprezentantów 70 mandatów, a koniec końców straciła nie więcej niż siedem.
Coś się kończy, coś się zaczyna
Dzień wcześniej Donald Trump ogłosił zupełnie inną decyzję: będzie kandydować za dwa lata w wyborach prezydenckich. I to pomimo przegranej w ostatnich trzech cyklach wyborczych (utrata Izby Reprezentantów w 2018 r., klęska w wyborach prezydenckich i rozwijanie teorii spiskowych w 2020 r., porażka lansujących owe teorie radykalnych kandydatów popieranych przez Trumpa w minionej elekcji). Były republikański prezydent zaplanował ogłoszenie startu w dość niekorzystnym dla siebie momencie. Nawet życzliwi mu ludzie w Partii Republikańskiej radzili, by poczekał kilka miesięcy, aż ludzie zapomną o jego bieżącej porażce.
Jeszcze drobna ciekawostka: Podczas wiecu, na którym ogłosił start w wyborach prezydenckich w 2024 roku Donald Trump podzielił się swoją analizą sytuacji dotyczącą uderzenia rakiety w Polsce: „Ludzie szaleją i wariują z tego powodu. Nie są zadowoleni. Są bardzo, bardzo źli”. Tłumaczenie jest dosłowne. To w zasadzie wyczerpuje jego credo w polityce zagranicznej.
Tekst jest częścią cyklu reportaży i relacji Radosława Korzyckiego z wyprawy reporterskiej do Stanów Zjednoczonych we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie.
Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.