Nadzieja dla demokracji

Komentarz

System wyborczy na Alasce pokazuje, jak można ograniczyć wpływy skrajnej prawicy zdając się na rozsądek elektoratu.

Nadzieja dla demokracji_R_Korzycki

Od wyborów do Izby Reprezentantów i Senatu minęły ponad dwa tygodnie, a tymczasem dopiero wczoraj oficjalnie ogłoszono nazwiska dwóch zwyciężczyń z Alaski, które uzyskały reelekcję: republikańskiej senatorki Lisy Murkowski i demokratycznej kongresmenki Mary Peltola (jednej z dwóch rdzennych Amerykanek w Kongresie). Pierwsza sprawa, która powinna budzić zdziwienie to to, dlaczego w teorii najsprawniejsza demokracja świata potrzebuje 16 dni, żeby policzyć głosy. Otóż Amerykanie to naród prawników, system wyborczy grzęźnie w kruczkach prawnych, każdy stan ma inne systemy oddawania i liczenia głosów, inaczej też wygląda liczenie głosów oddanych korespondencyjnie. Chociaż z ponad 100 mln oddanych głosów fałszywych było kilkanaście to amatorzy spiskowych teorii zwłokę z podawaniem wyników wiążą z chachmęceniem przy urnie.

Od ulubionego do znienawidzonego

Druga osobliwa kwestia to alternatywna forma przeprowadzania wyborów na Alasce, czyli system Pojedynczego Głosu Przechodniego (Single Transferable Vote, STV). W Polsce praktycznie nieznany, ale popularny w krajach systemu prawa precedensowego. Łączy on zalety ordynacji proporcjonalnej (zapewnia reprezentację mniejszości, proporcjonalnie odwzorowuje preferencje wyborców w danym okręgu) z możliwością głosowania na konkretnych kandydatów zamiast na listy wyborcze. Cenę stanowi jednak dość duży poziom skomplikowania w zakresie oddawania głosów i obliczania wyników wyborów, dlatego tak długo trwało liczenie.

W wielkim uproszczeniu STV to metoda głosowania, w której wyborca oddaje jeden głos, ale ten głos może przechodzić w określonej kolejności na innych kandydatów. Stanie się tak, gdyby nasz preferowany kandydat nie mógł zdobyć mandatu lub gdyby otrzymał więcej głosów niż potrzeba, aby przekroczyć próg wyborczy. Oznacza to, że jak największa liczba osób w danym okręgu będzie posiadała swoją reprezentację.

Nieudany powrót Palin

Skupiłem się na tym ściśle politologicznym wątku, bo ma on konkretne znaczenie dla atmosfery politycznej w USA oraz jakości debaty publicznej. Okazuje się bowiem, że większość ludzi nie chce skrajności. Na Alasce wygrały kandydatki centrowe. Peltola zdobyła reelekcję, bo w kolejnych wskazaniach zdobyła większe poparcie niż ultrakonserwatywna trumpistka i była gubernatorka stanu Sarah Palin. Warto przypomnieć, że to od narodzin Palin na krajowej scenie politycznej w czasie wyborów 2008 r. zaczęła się erozja Partii Republikańskiej, na wierzch wyszedł populizm i poglądy szczerze skrajne, pełne ksenofobii, nietolerancji, nienawiści. Teraz się okazuje, że jeżeli głosujący może ustawić sobie kandydatów od najbardziej do najmniej pożądanego, okazuje się, że ekscentryczna polityczka, która po drodze zaliczyła występ w programie Masked Singer (przebrana za mamę-niedźwiedzicę, co jest jej politycznym mottem), ma taki elektorat negatywny, że jest niewybieralna.

W systemie Pojedynczego Głosu Przechodniego widać nadzieję dla demokracji, nie tylko w USA. Jeżeli polityk budzi bardzo negatywne emocje to nie ma dla niego miejsca w polityce parlamentarnej.

 

Tekst jest częścią cyklu reportaży i relacji Radosława Korzyckiego z wyprawy reporterskiej do Stanów Zjednoczonych we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie.

Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.