W obliczu coraz bardziej zmniejszającej się przestrzeni wolności słowa i zaostrzających się represji wobec niezależnych mediów w Azerbejdżanie, jedynym sposobem na kontynuowanie ich działalności jest emigracja i praca na uchodźstwie. Oznacza to jednak konieczność przystosowania się do zupełnie nowej rzeczywistości, która jest nie tylko niezwykle skomplikowana, ale również przerażająca.

Azerbejdżan zajmuje 164. miejsce na 180 krajów w Światowym Indeksie Wolności Prasy Reporterów bez Granic 2024, co stanowi spadek o 13 pozycji w porównaniu do 2023 roku. Nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę, że w ostatnich latach w kraju miało miejsce tzw. „mediobójstwo”. Dziesiątki dziennikarzy zostało aresztowanych pod zarzutem „zorganizowanego przemytu obcej waluty”, a niezależne media, dla których pracowali, zostały zamknięte.
Zatrzymani dziennikarze, ich współpracownicy oraz organizacje międzynarodowe twierdzą, że zarzuty zostały sfabrykowane, a aresztowania miały motywację polityczną. W tym samym czasie prorządowe media oskarżają owych dziennikarzy o zdradę ojczyzny, twierdząc, że otrzymują fundusze z Europy i USA na destabilizowanie sytuacji w kraju. Tego rodzaju oskarżenia potęgują przesłanki, że zarzuty mają charakter polityczny, a nie kryminalny.
W ciągu ostatnich 10 lat przestrzeń wolności słowa w Azerbejdżanie stopniowo się kurczyła, szczególnie po przyjęciu w 2014 roku poprawki legislacyjnej, przypominającą niesławną rosyjską ustawę o agentach zagranicznych. Od 2024 roku ten powoli postępujący kryzys przybierał na sile, zaskakując zarówno dziennikarzy/dziennikarki, jak i media, które dziś są zmuszone dostosować się do pracy na uchodźstwie. W tym artykule omówimy przykłady dwóch organizacji medialnych, które znalazły nową siedzibę w Berlinie, gdyż zostały uznane za nielegalne w swoim kraju.
Za sterami zatopionego statku
Założona w 2016 roku redakcja AbzasMedia specjalizuje się w prowadzeniu śledztw antykorupcyjnych. Bohaterami ich materiałów (a raczej antybohaterami) byli zwykle wysocy rangą urzędnicy oraz członkowie rządu Azerbejdżanu. Po wojnie w Karabachu w 2020 roku, śledztwa zaczęły także obejmować prace rekonstrukcyjne prowadzone w regionie.
W listopadzie i grudniu 2023 roku, sześcioro pracowników i pracowniczek redakcji, w tym dyrektor Ulvi Hasanli, jego zastępca Mahammad Kekalov, redaktor naczelny Sevinj Vagifgizi, reporterki Nargis Absalamova i Elnara Gasymova oraz dziennikarz śledczy Hafiz Babali, zostali kolejno zatrzymani pod zarzutem przemytu obcej waluty. Później pojawiły się kolejne zarzuty: nielegalna działalność handlowa, pranie brudnych pieniędzy i fałszowanie dokumentów, a także uchylanie się od płacenia podatków. Za wszystkie te czyny grozi im kara do 12 lat pozbawienia wolności. Dziennikarze spędzili ponad rok w areszcie tymczasowym, zanim 17 grudnia 2024 roku rozpoczęło się postępowanie sądowe. Nie jest jednak jasne, jak długo ono potrwa ani jak się zakończy.
Mimo to, AbzasMedia nie zrezygnowało ze swoich celów. Kilka miesięcy po zamknięciu biura w Baku, działalność została wznowiona w Berlinie pod kierownictwem imigrantki politycznej i dziennikarki Leyli Mustafayevej. „W 2023 roku miałam osobiste plany związane ze studiami w USA. Jednak po tym, jak pracownicy AbzasMedia trafili do więzienia, organizacja Forbidden Stories zaproponowała mi zajęcie się ich nieukończonymi dochodzeniami. Z czasem zaangażowałam się w pracę AbzasMedia, a od lutego 2024 roku przyjęłam rolę redaktorki naczelnej” - wspomina Leyla.
W momencie, gdy stanęła za sterami AbzasMedia, było to koło zatopionego statku: organizacja pozostała, lecz tylko z nazwy. "AbzasMedia trzeba było odbudować nie od zera, ale od minusa. A to jest o wiele bardziej skomplikowane niż uruchomienie nowego medium. Najpierw musieliśmy rozwiązać problem z naszym personelem. Jako że dziennikarze i dziennikarki mieszkający w Azerbejdżanie obawiają się współpracy z nami, a przeniesienie ludzi za granicę przekracza nasze możliwości, zebrałam zespół azerbejdżańskich imigrantów i imigrantek politycznych mieszkających już w Berlinie ”, wyjaśnia Leyla, dodając, że zespół jest bardzo mały. Dlatego każda osoba pełni kilka ról, biorąc na siebie potrójną ilość pracy.
Specyfika pracy również uległa znacznej zmianie. O ile wcześniej materiały do artykułów były „zbierane” przez korespondentów i korespondentki, teraz mamy do czynienia z pełną zależnością od sieci społecznościowych i dziennikarstwa obywatelskiego.
"Zwróciliśmy się do naszych odbiorców i odbiorczyń z apelem o informowanie nas o problemach społeczno-ekonomicznych i politycznych, z którymi się borykają. Na tym opierają się nasze historie”.
Dochodzenia antykorupcyjne pozostają główną częścią działalności AbzasMedia prowadzonego przez Leylę. Zespół zbiera informacje z otwartych źródeł, głównie zagranicznych, ponieważ w Azerbejdżanie dostęp do dokumentacji finansowej i informacji o organizacjach handlowych jest ściśle ograniczony.
Główna redakcja, mimo aresztowania pracowników i praciwniczek, wciąż wnosi wkład w działalność publikacji. Ulvi Hasanli, Sevinj Vagifgizi i Nargiz Absalamova zgłaszają przypadki naruszeń, z którymi spotykają się w areszcie, za pośrednictwem swoich prawników. Jednak brak personelu, dostęp do informacji oraz niemożność pracy w terenie znacząco wpływają na produktywność, a liczba publikacji AbzasMedia znacznie spadła.
Leyla Mustafayeva przyznaje, że obecnie nie mają żadnych planów ani długoterminowych wizji poza tym, by nie pozwolić temu okrętowi zatonąć po raz kolejny, utrzymując AbzasMedia na powierzchni do czasu, gdy główny personel zostanie zwolniony.
"Martwi mnie, że przy takim poziomie presji i represji niezależne dziennikarstwo w Azerbejdżanie może całkowicie zniknąć jako zjawisko. Możemy mieć tylko nadzieję, że sytuacja nieco złagodnieje, aby ludzie w kraju mogli przynajmniej w pewnym stopniu wykonywać swoją pracę”.
"Dlaczego was nie dotykają?"
Sytuacja niezależnych mediów w Azerbejdżanie stale się pogarsza. W grudniu 2024 roku lista dziennikarzy i dziennikarek aresztowanych z powodów politycznych powiększyła się o pięć osób pracujących dla Meydan TV – niezależnego medium, które formalnie nie jest nawet azerską organizacją medialną. Założone w 2013 roku w Berlinie i tam zarejestrowane ma swoją główną siedzibę w Niemczech, choć większość zespołu działała w Baku.
W ostatnich latach ich znakiem rozpoznawczym stały się materiały dotyczące codziennych problemów społecznych, zwłaszcza na prowincji. Stacja stała się swego rodzaju gorącą linią dla mieszkańców i mieszkanek tych rejonów, do której można było zadzwonić, aby poskarżyć się m.in. na wadliwą kanalizację, brak dostaw wody, czy budynek szkoły w wyjątkowo złym stanie.
„Codziennie otrzymywaliśmy ogromną liczbę takich zgłoszeń i staraliśmy się na nie reagować – jeśli nie na wszystkie, to przynajmniej na wiele. Nagłaśnialiśmy problemy i często przynosiło to efekty. Udało nam się przyciągnąć uwagę odpowiednich urzędników i organizacji do ich rozwiązania” – mówi Orkhan Mammad, pracujący w berlińskiej centrali.
Podkreślał, że w 2023 wielokrotnie proponowali oni swoim kolegom i koleżankom z Baku przeniesienie do Berlina. Ci jednak kategorycznie odmawiali opuszczenia kraju.
„Kiedy w listopadzie 2023 r. rozpoczęły się represje wobec AbzasMedia, jej redaktorka naczelna Sevinj Vagifgazi przebywała za granicą. Mimo możliwości pozostania, wróciła do Azerbejdżanu, wiedząc, że grozi jej aresztowanie. Po tym wydarzeniu wyjazdy zaczęto postrzegać jako „haniebną ucieczkę”, zdradę. Dlatego większość wolała pozostać w Azerbejdżanie, nie zważając na wielkie ryzyko” – mówi Orkhan Mammad.
Przez cały ubiegły rok, gdy fala represji eliminowała jedno wolne medium po drugim (oprócz AbzasMedia zamknięto kanały telewizyjne online Kanal-13 i Toplum, stosując niemal identyczny schemat), dziennikarze i dziennikarki Meydan TV coraz częściej słyszeli pytanie: „Dlaczego was to nie dotknęło?”. Wielu uważało to za dziwne, wręcz nienaturalne, zwłaszcza że Meydan TV jest najbardziej znaną dysydencką azerbejdżańską stroną medialną, zablokowaną w kraju. Jednak dzięki VPN i mediom społecznościowym zasięg Meydan TV sięga blisko miliona osób, czyli około 20 procent dorosłej populacji Azerbejdżanu.
Ostatecznie jednak fala represji „dotknęła” również zespół Meydan TV. 6 grudnia 2024 roku – Aynur Ganbarova, Aytaj Ahmedova, Khayala Agayeva, Natig Javadli i Aysel Umudova, a także niezależni dziennikarze Ramin Jabrailzade i Ahmed Mukhtar zostali aresztowani pod zarzutem „przemytu obcej waluty popełnionego przez grupę działającą w porozumieniu”.
W odpowiedzi na te aresztowania międzynarodowa organizacja praw człowieka Amnesty International podkreśliła, że nastąpiły one wkrótce po konferencji klimatycznej COP29, która odbyła się w Baku.
„Obawialiśmy się odwetu po COP29, a teraz wzywamy państwa członkowskie ONZ do reakcji na trwające w Azerbejdżanie represje, kraju, który nadal sprawuje prezydencję COP29” – powiedziała Marie Struthers, dyrektorka Amnesty International na Europę Wschodnią i Azję Środkową.
Po aresztowaniach Meydan TV ogłosiła, że będzie kontynuować działalność. Tym razem całkowicie z zagranicy. Media, które dotąd były emigracyjne de iure, teraz stały się nimi de facto.
Nowa rzeczywistość?
Praca na emigracji to zupełnie nowa rzeczywistość dla azerbejdżańskich mediów. Rzeczywistość, na którą nikt nie był przygotowany.
Obrońca praw człowieka Emin Aslan uważa, że jest to przede wszystkim wynik krótkowzroczności dziennikarzy i dziennikarek oraz innych podmiotów społeczeństwa obywatelskiego.
„Od dawna było jasne, że prędzej czy później będziemy zmuszeni wyjechać i pracować za granicą. Ale nikt się na to nie przygotował. Nie zastanawiano się, dokąd emigrować, jak to zrobić, jak pracować zdalnie... Dlatego teraz tak trudno jest odnaleźć się w nowej sytuacji. Mogę mówić nawet za siebie – nie rozważałem emigracji do ostatniej chwili. Wyjechałem dopiero w listopadzie 2023 roku, kiedy sytuacja stała się naprawdę groźna”.
Emin Aslan z doświadczenia wie, jak trudno jest uzyskać wizę i legalny status w Europie. Uważa to za jeden z głównych problemów mediów emigracyjnych:
„Nie ma specjalnych programów ani kompleksowego wsparcia dla azerbejdżańskich imigrantów i imigrantek politycznych oraz mediów na uchodźstwie, w przeciwieństwie np. do organizacji pochodzących z Rosji czy Białorusi. Z tego powodu tak trudno dostać się azerbejdżańskim dziennikarzom i dziennikarkom do Niemiec czy innego kraju europejskiego. Rejestracja mediów jest praktycznie niemożliwa. W najlepszym przypadku, po przejściu przez liczne biurokratyczne procedury, można zarejestrować organizację pozarządową zarządzającą projektem medialnym”.
Rosyjskie i białoruskie przykłady pojawiają się również w kontekście braku finansowania dla azerbejdżańskich mediów na emigracji politycznej: „Oczywiście, rosyjskie i białoruskie media mają większe znaczenie w kontekście geopolitycznym, np. w związku z wojną w Ukrainie. Dlatego darczyńcy faworyzują je finansowo i tworzą im odpowiednie warunki do pracy na emigracji. Ale sytuacja z wolnością słowa w Azerbejdżanie jest równie zła jak w Rosji i na Białorusi, a niezależne media są tu znacznie mniej liczne. My również potrzebujemy pełnego wsparcia, aby kontynuować pracę i dostarczać naszej publiczności w kraju rzetelnych informacji. W przeciwnym razie ludzie pozostaną w informacyjnej próżni – zdani wyłącznie na oficjalną propagandę, co może być jeszcze gorsze” – mówi Leyla Mustafayeva.
Dodaje, że brak finansowania i wsparcia prawnego to główne powody, dla których AbzasMedia wciąż nie ma redakcji w Berlinie, nie może powiększyć zespołu ani zakupić niezbędnego sprzętu, aby zorganizować swoje „środowisko dziennikarskie” i pracować bardziej produktywnie.
Obecnie w Azerbejdżanie niezależne media praktycznie przestały istnieć, a ich działalność zagraniczna i całkowite przeorganizowanie odbywa się w trybie awaryjnym.
19 grudnia 2024 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję potępiającą represje władz Azerbejdżanu wobec społeczeństwa obywatelskiego i mediów, w tym pracowników AbzasMedia i Meydan TV.
Parlament wezwał władze Azerbejdżanu do natychmiastowego zaprzestania represji oraz zalecił Unii Europejskiej nałożenie sankcji na azerskich urzędników odpowiedzialnych za poważne naruszenia praw człowieka i zawieszenie protokołu ustaleń o strategicznym partnerstwie energetycznym z 2022 roku.
Nie jest to jednak pierwszy raz, gdy Parlament Europejski podnosi tę kwestię – dotąd sprawa nie wyszła poza wydawanie oświadczeń.
Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autorki i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.
Ten artykuł pojawił się pierwotnie tutaj: ge.boell.org