Zostaliśmy przyzwyczajeni i przyzwyczajone do postrzegania problemu wyżywienia świata przez pryzmat bogatych państw rozwiniętych, których zadaniem ma być pomoc w zwalczaniu głodu i niedożywienia w krajach rozwijających się. Warto poddać ten sposób myślenia refleksji i zastanowić się nad wpływem obecnego systemu rolno-żywnościowego na bezpieczeństwo żywnościowe.
„Bezpieczeństwo żywnościowe istnieje, gdy wszyscy ludzie, przez cały czas, mają fizyczny i ekonomiczny dostęp do wystarczającej, bezpiecznej i pożywnej żywności, która spełnia ich potrzeby żywieniowe i preferencje żywieniowe dla aktywnego i zdrowego życia”.
(Światowy Szczyt Żywności, 1996)
Czy naprawdę brakuje żywności?
Wywołana pandemią COVID-19 oraz wojną w Ukrainie dyskusja o bezpieczeństwie żywnościowym pokazała, jak różnie może być rozumiane bezpieczeństwo żywnościowe i jak odmienne są propozycje środków, które mają ją zapewnić.
Pandemia pokazała słabość długich łańcuchów dostaw, zwłaszcza w odniesieniu do zależności od importu pasz. Jednak patologię globalnego łańcucha żywnościowego obnażyła wojna w Ukrainie. Polega ona na wywołaniu widma głodu w 50 państwach, gdy produkcja rolna i handel jej produktami zostaje zakłócony w dwóch innych.
Odpowiedzią na tę sytuację ze strony sektora rolno-żywnościowego oraz większości polityków było zażądanie jeszcze większego zintensyfikowania produkcji, dotowania użycia nawozów sztucznych oraz włączania do użytkowania rolniczego gruntów, które były z niej wyłączone.
Zażądano także zahamowania reform Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) zgodnie z założeniami i celami strategii „Od pola do stołu” jako zagrażających bezpieczeństwu żywnościowemu Europy. Ekologia, dobrostan zwierząt gospodarskich, praktyki rolne przyjazne środowisku i klimatowi są wskazywane – najczęściej przez środowiska reprezentujące duży agrobiznes – jako mające skazać Unię Europejską (UE) na klęskę głodu.
Jest to sprzeczne z opinią strony społecznej, która żądania zwiększenia produkcji rolno-żywnościowej, pod pretekstem wojny w Ukrainie i innych kryzysów globalnych, postrzega raczej jako działania na rzecz wzrostu przewagi eksportowej do krajów uzależnionych od dostaw żywności, skoro ich rynki zostały częściowo zwolnione przez zakłócenie dostaw z Ukrainy i Rosji. To krytyczne podejście do intencji osób i podmiotów domagających się bezpieczeństwa żywnościowego poprzez zwiększenie produkcji jest zasadne z kilku powodów.
- Po pierwsze, skoro intensyfikacja i uprzemysłowienie rolnictwa ma być jedynym rozwiązaniem problemów głodu i niedożywienia na świecie, to dlaczego są to kwestie wciąż aktualne? W końcu przez ostatnie 40 lat rolnictwo podlega coraz większej intensyfikacji. Liczba głodujących powinna się radykalnie zmniejszyć w tym okresie, jednak wciąż rośnie. Problem dotyczy w dalszym ciągu 30,4% populacji światowej.
- Po drugie, jeśli tak bardzo zagrożone jest bezpieczeństwo żywnościowe UE, to dlaczego wyrzucamy w niej 1/3 żywności? Dotyczy to całego świata krajów rozwiniętych, które również marnują jedzenie na tak ogromną skalę.
- Po trzecie, dlaczego aż 70% ziemi rolnej na świecie zajęte jest pod uprawy na przeznaczone pasze i cele przemysłowe (produkcję paliw)? Z pewnością zwolnienie nawet niewielkiej części tego areału pod uprawy roślin przeznaczonych do spożycia przez ludzi poprawiłyby poziom bezpieczeństwa żywnościowego.
Jednokierunkowe myślenie
Pozostawiając na boku oczywistość pomocy humanitarnej (żywnościowej) dla państw znajdujących się w sytuacji konfliktu, innych przewrotów politycznych lub dotkniętych katastrofą naturalną, należy poddać głębokiej refleksji, co stanie się z bezpieczeństwem żywnościowym, jeśli pójdziemy drogą dalszego zwiększania produkcji rolno-żywnościowej w obecnie dominującym modelu zależności handlowych.
Zostaliśmy przyzwyczajeni do postrzegania problemu wyżywienia świata przez pryzmat bogatych i produktywnych państw rozwiniętych, których zadaniem jest pomaganie w zwalczaniu głodu i niedożywienia w państwach rozwijających się. Warto się jednak zastanowić, dlaczego państwa, w warunki naturalne umożliwiają wystarczającą produkcję rolną, nie są w stanie samodzielnie zapewnić chociaż częściowego bezpieczeństwa żywnościowego w skali swojego kraju.
Przyczyny mogą być różne, ale systemowo – bezpieczeństwo i suwerenność żywnościowe tych krajów są podkopywane przez obecnie dominujący globalny system rolno-żywnościowy, coraz bardziej monopolizowany przez ogromne, międzynarodowe agrokorporacje, podporządkowany wolnemu handlowi i konkurencji o rynki światowe. System ten tworzy warunki, w których krajowa produkcja rolno-żywnościowa nie jest w stanie konkurować z napływem produktów eksportowych. Umożliwia on również odbieranie ziemi i dostępu do innych zasobów naturalnych społecznościom lokalnym przez korporacje operujące w danym państwie.
Oddziaływanie globalnego systemu rolno-żywnościowego nie dotyka jedynie krajów rozwijających się. Problem niedożywienia dotyczy także części społeczeństw krajów rozwiniętych, które pomimo zasobności własnych państw, żyją w warunkach ekonomicznych niedających bezpieczeństwa żywnościowego, przede wszystkim dostępu do żywności o odpowiedniej wartości odżywczej. Z tego powodu temat bezpieczeństwa żywnościowego wśród zasobnych państw Globalnej Północy wywołują dopiero kryzysy ekonomiczne powodujące podniesienie cen żywności.
Niezależnie zatem, czy problem głodu i niedożywienia dotyczy krajów rozwijających się, czy krajów rozwiniętych, myślenie o tych kwestiach zatrzymuje się na poziomie wolumenu produkcji oraz dostępności cenowej. To w odniesieniu do tego szuka się rozwiązań. Proponuje się zwiększenie skali produkcji i minimalizację jej kosztów, zapewnienie lepszą, konkurencyjną pozycję cenową.
Inne rozumienie bezpieczeństwa żywnościowego
Największym błędem „produkcyjno-cenowego” definiowania bezpieczeństwa żywnościowego jest nieuwzględnienie kosztów społecznych i środowiskowo-klimatycznych obecnego modelu produkcji rolno-żywnościowej.
Jest to w dodatku błąd, którego koszt – w postaci zmiany klimatu i degradacji środowiska oraz wzrostu zagrożeń dla życia i zdrowia ludzi i zwierząt – będzie coraz większy. W pierwszej kolejności koszt ten poniosą rolnicy i rolniczki, kiedy stan klimatu i środowiska zahamuje albo zupełnie wykluczy możliwość prowadzenia działalności rolniczej. Wszyscy, zapłacimy zmniejszonym dostępem do żywności oraz kosztami związane z ubezpieczeniem, adaptowaniem oraz innego rodzaju wsparciem publicznym dla spadającej produkcji rolnej. Warto dodać, że koszty adaptacji technologicznej mogą okazać się zbyt wysokie dla małych i średnich gospodarstw rolnych.
Z tego powodu bezpieczeństwo żywnościowe – gwarantujące zarówno realizację potrzeb producentów sektora, jak i konsumentów – należy postrzegać przez stabilność warunków klimatycznych (pogodowych) i dostęp do zasobów naturalnych (woda, gleba, zapylacze), które są w stanie zapewnić długotrwałą i wydajną produkcję rolną.
Dlatego więc jako bardzo szkodliwe można oceniać próby zatrzymywania zielonych reform WPR jako rzekomego zagrożenia dla bezpieczeństwa żywnościowego.
Krótkowzroczność takich ruchów polega na tym, że globalny ekosystem nie wytrzyma dalszej intensyfikacji rolnictwa oraz śladu węglowego długich łańcuchów dostaw. W rezultacie coraz mocniej nasilać się będą zjawiska uderzające w stabilność, trwałość i wydajność produkcji rolnej, takie jak: susze, powodzie, wzrost średniej temperatury uniemożlwiający uprawę niektórych gatunków i odmian roślin i zwiększający ryzyko stresu cieplnego u zwierząt, wzrost ryzyka występowania nowych chorób i szkodników, przesunięcie się okresów wegetacyjnych, ryzyko przymrozków i wahań temperatury, nawalne deszcze i gradobicia, trąby powietrzne i huragany, pożary oraz sztormy.
O tych zagrożeniach należy pamiętać, gdyż z uwagi na nie – w ramach WPR - podejmowane są kroki w celu ograniczenia emisyjności rolnictwa oraz zachęcające do wdrażania praktyk, które mają służyć ochronie środowiska i klimatu w rolnictwie.
Scenariusz dla Polski
Na podstawie wypowiedzi polskich polityków i podejmowanych przez nich działań, opinii sektora produkcji rolnej oraz niektórych polskich naukowców i naukowczyń, przyszłe bezpieczeństwo żywnościowe Polski należy opierać na dalszej intensyfikacji w rolnictwie, jego adaptacji do zmian klimatycznych oraz wzmacnianiu konkurencyjności eksportowej polskiego sektora rolno-żywnościowego.
W przeważającej większości są oni przeciwni głębszym, zazieleniającym reformom w rolnictwie, wymuszanym przez UE. Częściowe odzwierciedlenie takich postaw zawiera polski Krajowy Plan Strategiczny dla WPR na lata 2023-2027.
Pytanie tylko, czy ten kierunek – obwieszczający strategię „Od pola do stołu” jako najczarniejszy scenariusz dla polskiego rolnictwa – uwzględnia narastające problemy z brakiem wody na terenach rolniczych, degradacją gleb, spadkiem bioróżnorodności oraz coraz częstszymi epizootiami zwierząt gospodarskich.
W wymiarze społecznym i dalszego rozwoju obszarów wiejskich w Polsce coraz większym problem staje się uciążliwość sąsiadowania z instalacjami do intensywnej produkcji zwierzęcej (fermami przemysłowymi).
Z pewnością odwrócenie trendu wysokotowarowego rolnictwa nie jest w pełni możliwe. Niemniej jednak, Polska powinna także widzieć możliwości rozwoju gospodarczego w produkcji żywności wysokiej jakości, a zatem pochodzącej z systemów przyjaznych dla środowiska i klimatu oraz dobrostanu zwierząt, takich jak rolnictwo ekologiczne, regeneratywne czy agroleśnictwo.
Sprowadzanie obszarów wiejskich do funkcji produkcji żywności jest błędne, a jego wyrazem jest właśnie umożliwianie na nich inwestycji negatywnie wpływających na interesy społeczne i ekonomiczne społeczności lokalnych w Polsce.
W rezultacie intensyfikacja produkcji rolnej uderza także w dochody gospodarstw rolnych i mieszkańców wsi, zwłaszcza jeśli wynikają one z wykorzystania bogactwa przyrodniczego i kulturowego regionu, agroturystyki i turystki wiejskiej, a także produkcji żywności wysokiej jakości.
To, czy polscy rolnicy i rolniczki wykorzystają środki WPR na rzeczywistą poprawę lokalnych ekosystemów oraz stanu zasobów naturalnych w kluczowej mierze, zależy od krajowego planu strategicznego i jego wdrażania. Ten jednak nie pozostawia wielkiej nadziei, z uwagi np. na ograniczenia warunkowości, praktycznie zerowy rozwój rolnictwa ekologicznego oraz niewystarczające kryteria dobrostanu zwierząt.
W związku z tym zasadnicze znaczenie będzie miała zmiana podejścia rolników, którzy zaczną upatrywać korzyści w praktykach rolniczych przyjaznych dla środowiska i klimatu, a co najważniejsze pozwalających im choćby częściowo pozbyć się konieczności zakupu nawozów sztucznych i środków ochrony roślin. Wówczas będzie można powiedzieć, że następuje w Polsce wzrost bezpieczeństwa żywnościowego.
*
Tekst powstał w ramach projektu „Warsztaty nt. praktyk rolnych przyjaznych środowisku” Fundacji im. Heinricha Bölla w Warszawie oraz Fundacji WWF Polska.
Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.