“Uważajcie tam, w tej cygańskiej dzielnicy” – antycyganizm w warunkach wojny

Analiza

Dane Europejskiej Agencji Praw Podstawowych wskazują, że Romowie są najbardziej prześladowaną mniejszością w Europie. W trakcie marcowych obrad 49. sesji Rady Praw Człowieka, działająca w Ukrainie międzynarodowa organizacja Minority Rights Group (MRG) alarmowała, że od początku rosyjskiej agresji przypadki łamania praw człowieka wobec Romów uległy znacznemu nasileniu. Badaczki i aktywistki Elżbieta Mirga-Wójtowicz i Kamila Fiałkowska piszą o podwójnych standardach w traktowaniu ukraińskich Romów uciekających przed wojną i transnarodowej mobilizacji Romów wspierających uchodźców.

Tkest o antycyganizmie

Dwa tygodnie po rozpoczęciu przez Rosję wojny w Ukrainie odwiedziliśmy ośrodki recepcyjne przy granicy z Ukrainą. Będąc w jednym z nich, w Korczowej usłyszeliśmy “uważajcie tam, w tej cygańskiej dzielnicy”. Słowa te padły z ust jednego ze strażników, który zagaił nas, z pozoru niewinnie, widząc, że kierujemy się w stronę romskich uchodźców z Ukrainy. Coś, co postronnemu obserwatorowi mogło zdawać się niezbyt wyrafinowanym żartem, nieszkodliwym, rzuconym bezmyślnie komentarzem, jest w gruncie rzeczy symptomatycznym potwierdzeniem tego, co leżało u podstaw naszej wizyty.

Romowie ukraińscy są tak jak inni mieszkańcy Ukrainy, wśród uchodźców, którzy trafiają m.in do Polski. Pierwsze kontakty z nimi polskie służby miały często właśnie we wspomnianych ośrodkach. W samej Ukrainie mieszka około 400 tys. Romów. Oficjalne dane dotyczące liczebności romskiej społeczności w Europie są zwykle niedoszacowane, dlatego też ostateczna liczba Romów z Ukrainy może być wyższa.

W kontekście ucieczki przed wojną warto przypomnieć o sytuacji ukraińskich Romów przed inwazją Rosyjską na Ukrainę. Sytuacja ta  rzutuje na podejście i obawy Romów w stosunku do Ukraińców w różnych przestrzeniach ─punktach recepcyjnych, na granicy czy wobec wolontariuszy. Od kwietnia 2018 roku odnotowano pięć ataków w Ukrainie na Romów, a ich celem były kobiety i dzieci w różnych regionach kraju, w tym w Kijowie, a także w Charkowie, Tarnopolu i we Lwowie. Niszczono obozowiska, mienie, przeganiano rodziny. W 2018 roku, w nocy z 23 na 24 czerwca miał miejsce brutalny napad na obozowisko Romów znajdujące się na obrzeżach Lwowa, w trakcie którego zginął 23-letni Rom, a cztery osoby zostały ranne, w tym 10-letni chłopiec i kobieta. 2 lipca 2018 roku jedna z Romek została zamordowana w regionie Zakarpacia, atak miał miejsce jedynie 9 dni po poprzednim morderstwie pod Lwowem. Zostało to odnotowane również przez główne europejskie media. Te dramatyczne wydarzenia sprzed czterech lat mają ogromny wpływ na dzisiejszą sytuację Romów i stosunki między uchodźcami z Ukrainy.

Wedle szacunków organizacji pozarządowych do Polski dotarło ok. 10 000 Romów. Nie ma dokładnych danych, gdyż informacje dotyczące etniczności lub przynależności do mniejszości nie są gromadzone.

Wróćmy do strażnika i jego stwierdzenia: co się za nim kryje i czy ostrzeżenie, nawet jeśli niepoważne, mówi nam coś o ludziach tak zwanych Cyganami, czyli o Romach, jednej z grup ukraińskich uchodźców wojennych, czy przeciwnie ─ o społeczeństwie większościowym- o świecie Gadziów, dumnych z pomocy uchodźcom, i o rysach jakie pojawiają się na tym wizerunku. Nie są to nowe rysy. Określenie to jest powszechnie stosowane w języku romskim i odnosi się do osób, które nie są Romami. Uprzedzenia i stereotypy wobec Romów (między innymi) stanowią przecież immanentną część kultury europejskiej.

Wyraz twarzy strażnika z Korczowej  mówił wszystko. W skrócie chodziło o to, że nie powinniśmy tam iść, bo przecież tam są Cyganie. Nie miał na myśli tego, że to są uchodźcy ukraińscy, którzy wraz ze swoimi współobywatelami uciekli przed bombami, śmiercią i należy im się pomoc, można im współczuć oraz, tak jak w stosunku do innych uciekających, solidaryzować się z nimi. Kluczowym faktem było to, że to są Cyganie. Istotne było też niewypowiedziane założenie, że myślimy podobnie i mamy wspólną definicję sytuacji, przecież wszyscy wiemy, że to są Cyganie i wiemy, co to oznacza. A w popularnej percepcji nie oznacza nic dobrego. Swoim zachowaniem strażnik, będący raczej przeciętnym przedstawicielem polskiego społeczeństwa pokazał stereotypowe myślenie o Romach. Na podstawie wdrukowanych mu przez politykę, kościół, media i społeczeństwo narracji, informacji i wiedzy pogrupował, zakwalifikował, urasowił i zetnicyzował przedstawicieli uchodźców ukraińskich jako Romów. Od razu przypisał im zestaw negatywnych cech jakie są kojarzone z Cyganami. I nas ostrzegł ─oto są, tam, wiecie czego się możecie spodziewać, prawda? Każdy wie, zatem ─uważajcie.

Bo przecież nawet w Słowniku Języka Polskiego, słowo „Cygan” oznacza krętacza, kłamcę, oszusta, a czasownik „cyganić” znaczy oszukiwać, Cyganie kradną dzieci mówiły gadziowskie babcie swoim gadziowskim wnukom, chcąc je dyscyplinować. Postawa wspomnianego strażnika jest symptomatyczna i jako taka nie jest odosobniona. Wypowiedź ta pokazuje jednocześnie jak głęboko w świadomości ludzi zakorzeniony jest stereotyp Cygana.

Mamy tu do czynienia z klasycznym antycyganizmem. Pojęcie to używane jest wymiennie z romofobią czy antyromskim rasizmem. Romofobia to negatywne przekonania, sądy, postawy, emocjonalne nastawienie (np. niechęć, strach, pogarda, nienawiść, obrzydzenie), wobec Romów i Romek oraz Sinti (potocznie nazywanych Cyganami i Cygankami). Romofobia znajduje podłoże w stereotypach i postrzeganiu Romów, i w konsekwencji  prowadzi do akceptacji przekonania na temat patologicznych cech i zachowań wszystkich członków społeczności romskiej. Zgodnie z definicją zaproponowaną przez Alliance Against Anti-Gypsyism, antycyganizm to głęboko zakorzeniony, stabilny historycznie i wielowymiarowy, specyficzny typ rasizmu wobec Romów, Sinti, Travellersów i tych, którzy są określani jako Cyganie. Z antycyganizmem wiążą się kluczowe pojęcia kojarzone z Romami, takie jak orientalizm, nomadyzm, pojęcie braku zakorzeniania (rootlessness) i zacofanie. Antycyganizm to teoria oparta na stereotypach, która „ujednolica i esencjalizuje sposób postrzegania i opisu grupy”. To ujęcie homogenizuje, co oznacza, że wszyscy członkowie danej grupy są postrzegani jako tacy sami, zachowujący się w określony sposób, przypisuje im się zwykle cechy dewiacyjne, negatywne, a rzadziej pozytywne. Takie przypisywanie grupie lub ludziom cech „cygańskości” zalicza ich do grona osób traktowanych jako „nienormalnych”, “obcych”, tych którzy nie potrafią się dostosować i wpisać w dominujący nurt społeczeństwa.

Romowie, poza tym, że postrzegają siebie jako Romów, to identyfikują się także poprzez inne kategorie, takie jak przynależność narodowa czy religijna lub związek z przestrzenią wsi, miasta, państwa. Uznanie tego faktu przez społeczeństwa większościowe wciąż jest wyzwaniem. Wśród Gadziów (nie-Romów) utrwaliło się bowiem przekonanie o grupie bez korzeni, ludzi bez historii, niepraktycznych i beztrosko żyjących w „wiecznej teraźniejszości”. Sytuacja zakorzenienia Romów – na gruncie tożsamościowym jak i socjologicznym – jest więc dla społeczeństwa większościowego wyzwaniem, poznawczym dysonansem, na który reaguje negatywnie, a Romowie zaczynają być postrzegani jako zagrożenie dla porządku publicznego, bo stereotypowo „Cyganie”, to ludzie, którzy „żyją inaczej”, „nie są nigdzie zakorzenieni”, są „koczownikami”, są „skłonni do popełniania przestępstw”, „nie przestrzegają norm społecznych i prawnych”. Ten wizerunek beztroskich Cyganów, pielęgnowany wśród Gadziów, stanowił wyzwanie dla kultury zachodniej, zdyscyplinowanej i uporządkowanej wokół pielęgnowania pamięci o dorobku własnej cywilizacji.

Takie stereotypowe stwierdzenia i przekonania są obecne zarówno w dyskursie medialnym, społecznym, naukowym, jak i politycznym. Z drugiej strony antycyganizm objawia się również poprzez przypisywanie cech kulturowych czy zachowań Romom, które wielu uznaje za pozytywne. Tak więc często mówi się o Cyganach i Romach jako „wolnych ptakach”, „romantycznych kochankach”. I tak np.  wizerunek Romek ulegał seksualizacji, mimo tego, że regionalnie jest więcej podobieństw niż różnic np. w obszarze kwestii obyczajowych wśród Romów i nie Romów (np. społecznie skonstruowana wartość dziewictwa w społeczeństwach patriarchalnych, ceniona wśród społeczeństw europejskich). Prawdopodobnie ze względu na dystans społeczny i nieosiągalność kobiet romskich, było to przeniesienie fantazji Nie-Romów na temat Romek, które jednocześnie je uprzedmiatawiało jak i upokarzało w oczach społeczeństwa większościowego. Wizerunek „tajemniczych”, a jednocześnie lubiących zabawę, „muzykalnych ludzi” ulegał bachanalizacji, Romowie byli jednocześnie fascynujący, ale i odpychający. Lokowano ich poza granicami „właściwej” i „odpowiedniej” kultury społecznej kształtowanej przez społeczeństwo większościowe. A oskarżenia o rzekome naruszenia norm moralności sprawiały, że Romowie byli postrzegani wprost jako zagrożenie.

Zatem także pozytywne stereotypy powodują negatywne konsekwencje, bo opierają się na przekonaniu, że Romowie w zasadniczy sposób różnią się od nie-Romów (Gadziów), i są to różnice nie do pogodzenia. Logiczną konsekwencją tego stwierdzenia jest przekonanie o tym, że harmonijne współistnienie i komunikacja Romów i Gadziów jest niemożliwe, gdyż Romowie mają specyficzną kulturę, która wyklucza dzielenie wspólnych wartości. Powyższe tylko potwierdza, że „antycyganizm ma charakter kolektywny, a nie indywidualny, wymierzony jest we wszystkich postrzeganych przez społeczeństwo jako Cyganie lub przedstawianych tak przez większość”. 

To „ostrzeżenie” strażnika pokazuje, że stereotypy i uprzedzenia wobec Romów są żywe i nie omijają żadnej z grup zawodowych czy społecznych. Teoretycznie służby państwa winny zachować profesjonalizm i zasadę nie profilowania przybyłych uchodźców pod kątem etnicznym. Niestety wiemy, że tak się nie dzieje. Tym niemniej zastanawiające jest, że nawet w obliczu wojny i zagrożenia życia ofiary są różnicowane i hierarchizowane bazując na stereotypach i uprzedzeniach. Takie powierzchowne i uogólniające narracje na temat Romów, ale nie tylko, są tworzone, powielane i tym samym podtrzymywane przez dyskurs publiczny i niektóre media. Proces ten ma bezpośrednie przełożenie na konstruowanie polityk publicznych i działania instytucji państwowych i społecznych.

Dobitnym tego przykładem jest obserwowana obecnie swoista schizofreniczna państwowa narracja na temat uchodźców i pomocy w Polsce, która dotyczy skrajnie odmiennego traktowania przez władze kryzysu humanitarnego na granicy białoruskiej i ukraińskiej. Na tej pierwszej od lata 2021 roku mówi się nie o kryzysie humanitarnym a wyłącznie o uchodźcach jako zinstrumentalizowanym elemencie tzw. “wojny hybrydowej”, co używane jest jako preteks legitymizujący agresję i łamanie międzynarodowego prawa dotyczącego ochrony międzynarodowej, odmowy przyjmowania wniosków o azyl i bezprawne pushbacki, oraz nieudzielenie pomocy uchodźcom. Mamy jednocześnie do czynienia z kryminalizacją pomocy o czym przekonują się lokalni i przyjezdni aktywiści i aktywistki działający na obszarze polsko-białoruskiego pogranicza. Teren wokół granicy, wcześniej objęty był strefą stanu wyjątkowego (do 1 marca 2022), a obecnie zakazem przebywania (od 2 marca do końca czerwca 2022), co oznacza, że wjazd do niego jest utrudniony dla osób nie zamieszkałych w okolicy i wymaga zgody komendanta Straży Granicznej.

Narracja dotycząca granicy ukraińskiej i pomocy uchodźcom wojennym jest zgoła inna i mówi o tym, że należy pomagać bez względu na okoliczności. W tym kontekście obserwujemy mobilizacje i poruszającą skalę ofiarności, solidarności i pomocy Polek i Polaków. Jednocześnie jednak ustawa z 12.03.2022 dotycząca pomocy uchodźcom jasno definiuje, kogo dotyczy ─obywateli Ukrainy. Wszyscy inni mieszkańcy Ukrainy, którzy przed 24.02.2022 mieszkali na jej terytorium pozostają poza nawiasem oficjalnej państwowej pomocy, mogąc liczyć na wsparcie i inicjatywy oddolne obywateli i organizacji społecznych. Mogą też wyjechać do innych krajów UE, albo wrócić do krajów pochodzenia, o ile jest to w ogóle możliwe.

Obserwowany od początku wojny narodowy zryw pomocy uchodźcom z Ukrainy, oprócz wielu wartościowych postaw, na które jak się okazało stać społeczeństwo polskie, uwydatnił jednak coś jeszcze, a mianowicie przejawy rasizmu czy to wobec Romów czy czarnoskórych studentów uciekających również przed wojną. Obecność Romów wśród uchodźców z Ukrainy okazała się wyzwaniem, co wiąże się z uproszczonym postrzeganiem Ukrainy i jej mieszkańców przez kraje sąsiadujące jako kraj homogeniczny etnicznie, a także z ograniczoną wiedzą na temat Romów, specyfiki ich kultury, różnorodności jaka wśród nich panuje oraz wielowątkową i zróżnicowaną regionalnie historią dyskryminacji, prześladowań i pogromów. Skutkiem czego było wykształcenie wśród społeczności romskich wachlarza mechanizmów obronnych, których świat zewnętrzny albo nie rozumie, albo interpretuje niezgodnie z intencją.

W tym kontekście znaczenie ma również fakt, że ogólną wiedzę na temat Romów kształtowali i nadal w większości kształtują Nie-Romowie. I tak, na przykład w gronie badaczy społecznych, np. w cyganologii (a więc obszarze badań na pograniczu etnologii i językoznawstwa), ale także wśród socjologów, antropologów czy politologów podejmujących tematykę romską z perspektywy swoich dyscyplin dominują nie-Romowie. Romscy badacze i badaczki to w Polsce niewielkie grono osób, ich krytyczny głos rzadko dociera do szerszej publiczności, zwłaszcza, że niejednokrotnie podważają oni przyjęte niemal za dogmat, ustalenia szanowanych nestorów i nestorek cyganologii. Pole naukowe jest jednym z wielu produkujących często zniekształconą wiedzę na temat Romów, ale uproszczenia i nietrafione interpretacje znajdujemy także w tekstach dziennikarzy czy wypowiedziach polityków. W tych dominujących narracjach brakuje krytycznego podejścia i kwestionowania esencjalizujących, etnocentrycznych dyskursów, brak jest narracji zróżnicowanych tematycznie i współzależnych od siebie, brak jest interdyscyplinarnego podejścia odzwierciedlającego społeczną złożoną rzeczywistość Romów, jednak przede wszystkim brak jest głosu, opinii i zdania ich samych.  

Nawiązując do reprezentacji, języka i tego kto mówi (Rom czy Gadzio czyli Nie-Rom) jednym z najczęściej dyskutowanych (i kontestowanych) tematów z obszaru etymologii jest to czy mówi Rom czy Cygan, co jest politycznie poprawne i czy rzeczywiście wszyscy ludzie zwani Cyganami chcą być tak nazywani? Warto tu nadmienić, że sami Romowie wypowiedzieli się na ten temat, co oczywiście nie oznacza, że wszyscy Romowie poparli to stanowisko, bo, przypominamy, są to bardzo różnorodne społeczności, mające odmienne doświadczenia historyczne, zwyczaje i tradycje. Podczas I Międzynarodowego Kongresu Romów w Londynie w 1971 roku, nazwa „Romowie” została umownie ustanowiona jako termin obejmujący wszystkie grupy romskie, z poszanowaniem zróżnicowanej panoramy społeczności romskich na całym świecie. Zabieg ten jest także elementem wypracowywania i konsolidowania nowej tożsamości politycznej Romów. Jest to stosunkowo późna forma kształtowania się podmiotowości politycznej Romów w Europie. Idee zmiany w tym kierunku podjął rozwijający się prężnie w latach 90. ruch na rzecz „transformacji etnicznej tożsamości” reprezentowany między innymi przez dwóch romskich intelektualistów i aktywistów Nicoleae Gherorghe i Andrzeja Mirgę, a wyrażony w ich manifeście politycznym „Romowie w XXI wieku. Studium polityczne”. Autorzy studium propagowali używanie nazwy „Rom” w celu poprawy statusu europejskich Romów i eliminacji obraźliwych epitetów, wzmocnienia pozytywnej tożsamości Romów i tym samym miało dokonać się symboliczne przejście ze statusu „niewolnika” i „pariasa” do pełnoprawnego obywatela i dumnego Roma.

Od “ukradzionego” czołgu do samorzecznictwa i budowania transnarodowej solidarności na rzecz ukraińskich Romów.

Czołg, przejęty w okolicy Chersonia przez Romów lub “ukradziony” jak poinformowały ukraińskie agencje informacyjne, a za nimi polskie, stał się wojennym symbolem romskiego sprytu i przechytrzenia Gadziów. Przechytrzenie Gadzia było zarazem przechytrzeniem wroga. Gadzie ci byli Rosjanami. Skupiając się na tym wydarzeniu podkreślano, że wreszcie "cygański spryt" przysłużył się krajowi. Jednak samo sformułowanie o kradzieży czołgu komponowało się z wizerunkiem i stereotypem Romów. Podczas gdy inni, nieuzbrojeni cywile, czy Ukraińscy rolnicy czołg mogli bohatersko zdobyć lub przejąć od okupantów, Cyganie, jak to rzekomo mają w zwyczaju, go ukradli. W podobnym duchu na swoim Twitterze opisał tę sytuację prezydent Andrzej Duda, okraszając ją dodatkowo roześmianymi emotikonami. Mamy zatem do czynienia z działaniem stereotypu, który niewątpliwie w tym przypadku ocieplał wizerunek Romów. Pozytywny przekaz dotyczący tej grupy opiera się jednak na przypisywanej Romom cesze, za sprawą której są właśnie najmniej lubianą grupą społeczną. Ukrywa się tu pewnego rodzaju paradoks i mechanizm psychologiczny, w sytuacji konfrontacji z ogromną niewiadomą oraz wywrócenia porządku moralnego do góry nogami, co niesie za sobą każda wojna, poszukujemy znanych wzorców i interpretacji, W świecie, który stracił wszelkie znamiona przewidywalności, stał się domeną chaosu, przemocy i okrucieństwa, kradnący Romowie przywracają pewien stały element z porządku normatywnego dawnego świata. No bo czego można spodziewać się po Romach? Nie bohaterstwa, nie heroizmu, ale kradzieży właśnie.

Podejrzenia o kradzież towarzyszą zresztą Romom podczas każdego etapu ich uchodźczego doświadczenia. Mieszkanka Kijowa opisując w mediach społecznościowych swoją ewakuację z miasta, opisała scenę na stołecznym dworcu, gdzie w kolejce do pociągu ewakuacyjnego ktoś zakrzyknął, aby uważać i pilnować swoich rzeczy, bo są tu Romowie, którzy mogą je przecież ukraść. “Tak, jesteśmy Cyganami” ─brzmiała odpowiedź ─ “ale jesteśmy też Ukraińcami”. Wzburzony tłum się uspokoił, ale trzeba było rezolutnej i stanowczej odpowiedzi starszej Romki, aby zaznaczyć, że Romowie, nie tylko jak inni mieszkańcy Ukrainy dotknięci są skutkami rosyjskiej inwazji, ale przede wszystkim są Ukraińcami. W ośrodkach recepcyjnych w Polsce Romki są z podejrzliwością obserwowane, czy aby nie biorą zbyt wielu ubrań albo żywności, nie dlatego, że ich rodziny są głodne lub w potrzebie, ale dlatego, że insynuuje się,  że chcą  po prostu wziąć te dary i sprzedać z zyskiem. Żaden taki przypadek nie został odnotowany, jednak podejrzenia o wykorzystywanie przez nich systemu pomocowego są obecne.

Nie ma wprawdzie oficjalnych raportów o dyskryminacji wobec uchodźców z Ukrainy, ale z komunikacji między aktywistami romskimi i nieromskimi w Polsce, z informacji przekazanych przez dziennikarzy aż wreszcie przez samych ukraińskich Romów wynika, że ci ostatni nader często spotykają się z nierównym, dyskryminacyjnym zachowaniem oraz rasistowskimi praktykami. I tak, na przykład dzwoniąc pod numer telefonu, do miejsc, które oferowały noclegi uchodźcom, dowiadujemy się, że tych miejsc już nie ma. Nie ma ich dla rodzin romskich, jak się niestety okazuje, ale dla pozostałych Ukraińców są. Nie dowiadujemy się tego wprost, wystarczy jednak zadzwonić i zapytać ponownie, nie informując tym razem, że chodzi o Romów. Niektórzy mówią wprost, że nie mogą przyjąć Romów, bo nie mają oni pieczątek w dokumentach (albo w ogóle nie mają dokumentów, w związku z czym pojawia się podejrzenie, czy aby na pewno mogą udowodnić swoje ukraińskie obywatelstwo), bo kradną, albo "nie chcemy przyjmować Cyganów, bo mają wszy". W tego typu sprawach miały już miejsce interwencje przedstawicieli Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO), a sam Rzecznik zwraca uwagę na ten narastający problem. Pełnomocnikowi Rządu RP ds. uchodźców wojennych z Ukrainy.

Jesteśmy w posiadaniu wielu dowodów na to, że Ukraińcy romskiego pochodzenia traktowani są jak uchodźcy drugiej kategorii. Jednocześnie panuje przekonanie władz, że o ile wszyscy powinni pomagać uchodźcom z Ukrainy, to ukraińscy Romowie powinni znaleźć się pod pieczą polskich Romów (których przypomnijmy jest w kraju według różnych szacunków od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy). Poszczególne organizacje pozarządowe i samorządy, które współpracują i pomagają koordynować pomoc dla uchodźców, dzwonią do aktywistów, i proszą o pomoc, o rozwiązanie problemów mieszkaniowych, mediowanie w sytuacjach konfliktowych. Nawet doświadczeni pracownicy organizacji pozarządowych pracujących z migrantami i uchodźcami wydają się nie mieć pojęcia, jak pomagać uchodźcom romskim. Choć wiele organizacji pozarządowych deklaruje, że pomaga wszystkim szukającym pomocy, pojawia się wyraźne oczekiwanie, aby to romskie organizacje pozarządowe zajęły się romskimi uchodźcami, mając nadzieję, że to Romowie rozwiążą tę trudną sytuację.

Stosunkowo niewielka grupa aktywistów romskich w Polsce, wspieranych przez sojuszniczych Gadziów, jest od momentu rozpoczęcia pełnowymiarowej wojny w nieustającym pogotowiu. W interwencjach konieczna jest znajomość języka romani, a często także rosyjskiego i ukraińskiego, potrzebny jest także, a może przede wszystkim kontakt z innymi Romami, aby przełamać lęk i obawy Romów ukraińskich, pomóc w nawiązaniu kontaktów z wolontariuszami i zbudowaniu nici porozumienia. Na bazie istniejących sieci aktywistycznych w Polsce powstały nowe inicjatywy, a poprzez media społecznościowe grupy te się kontaktują, koordynują, sieciują, mobilizując zasoby.

W obecnej sytuacji ważną rolę w budowaniu tego kapitału społecznego i koordynowaniu pomocy odgrywają osobiste sieci jak i kontakty zawodowe. Pomoc jest spontaniczna, efektywna, nawet jeśli momentami dość chaotyczna, w zależności od tego, gdzie jest potrzebna, kto może jej udzielić, gdzie są ludzie i kiedy są dostępni. W tej pracy jednak, nie zapominajmy, jesteśmy po to, aby wspierać, a nie wyręczać państwo. Współpraca z samorządami czy organizacjami pozarządowymi jest niezbędna, jednak to przede wszystkim państwo ma zasoby tak osobowe jak i finansowe, aby pomocy udzielać w najbardziej profesjonalny i odpowiedzialny sposób.

Napięcia i konflikty wśród uchodźców i transnarodowy rasizm

Przyjęcie i zabezpieczenie potrzeb ukraińskich uchodźców, którzy przekroczyli granicę Polski (od 24.02.2022 granicę Polski przekroczyło prawie 3 mln osób), to olbrzymie wyzwanie i logistyczne, i aprowizacyjne (obecnie trudno stwierdzić, ile osób rzeczywiście w Polsce przebywa, a ile wyjechało, póki co liczba wniosków o nadanie numeru PESEL zbliża się do 1 miliona). Różnicowanie uchodźców pod względem pochodzenia etnicznego jest jednym z poważniejszych problemów w recepcji uchodźców z Ukrainy. Nie jest to niestety problem, który jest nieznany Romom, romskim aktywistom i działaczom na rzecz praw człowieka, a raczej stanowi kontynuację antycygańskich uprzedzeń. W momentach kryzysowych, wyraźnych społecznych traum oraz napięć, obserwowanych do niedawna w przypadku pandemii Covid-19, czy obecnie wojny w Ukrainie, szczególnie marginalizowane mniejszości zwykle są najbardziej obciążone wykluczeniem, łamaniem ich praw, czy wręcz obwiniane o różne negatywne konsekwencje zdarzeń od nich niezależnych.

Wśród samych uchodźców częste są napięcia, o wywołanie których oskarża się Romów, a romscy aktywiści próbujący pomóc romskim uchodźcom są atakowani słownie lub obwiniani o niewystarczającą opiekę nad "problemem”, czyli nad Romami. Bawiące się zbyt głośno dzieci, to dzieci Romów, inne dzieci nie bawią się głośno. Pralki z których korzystają romskie uchodźczynie nie są już chętnie używane przez inne uchodźczynie z Ukrainy, jakby korzystanie z nich groziło przejęciem niezmywalnego piętna społecznego.  

Rozmawialiśmy z Romami, którzy zostali zabrani z ośrodków recepcyjnych i wywiezieni do Niemiec do Berlina, bez słowa wyjaśnienia i wsparcia. Wyglądało to tak, jakby ktoś chciał się ich jak najszybciej pozbyć. Po kilku dniach wrócili do Polski, informując innych, aby do Niemiec nie jechali, mówiąc, że nikt się tam o nich nie zatroszczył. Jest to o tyle problematyczne, że utrudnia współpracę z zaufanymi partnerami z Niemiec, głównie z organizacjami romskimi, gotowymi na przyjęcie rodzin uchodźczych z Ukrainy, tak romskich jak i nieromskich, przy czym rodziny romskie są pełne obaw przed wyjazdem do Niemiec słysząc od innych Romów zatrważające informacje. 

Od wolontariuszki z Korczowej dowiedzieliśmy się, że jakiś czas temu przebywała tam grupa 100 Romów z Ukrainy, która pewnego dnia zniknęła. Ze skrawków informacji ustaliła, że urzędnicy wojewódzcy i lokalni podejmowali przygotowania do wysłania ich porannym pociągiem do Berlina. Wygląda na to, że grupa została zmuszona do udania się do Niemiec i na północ Polski, aby znaleźć się na promie do Szwecji. Oficjalnie nikt nie wie, gdzie się znajdują, nie ma też informacji, kto się nimi zaopiekował. Ta sama wolontariuszka informowała też, że ludzie, którzy przyjeżdżają na tereny przygraniczne, aby zaoferować zakwaterowanie, źle reagują na rodziny romskie, nie są zainteresowani udzielaniem im pomocy, mówią: "Nie chcemy Cyganów".

Transnarodowa mobilizacja Romów na rzecz Romów

Te negatywne informacje doprowadziły do niezwykłej konsolidacji i mobilizacji środowiska romskiego, zarówno w Polsce jak i zagranicą. Powstało kilka bardzo ważnych transnarodowych inicjatyw, by wymienić tylko kilka:

-Inicjatywa dokumentacyjna ERIACu: od wybuchu wojny na Ukrainie Europejski Instytut Sztuki i Kultury Romów ERIAC zdecydował się na udzielanie wsparcia Romom w Ukrainie i ukraińskim uchodźcom romskim oraz na dokumentowanie i budowanie romskiej pamięci historycznej o wojnie. Jedną z tych inicjatyw jest archiwum cyfrowe "Romowie dla Romów", którego celem jest dokumentowanie historii mówionej romskich uchodźców z Ukrainy oraz pracy romskich organizacji i działaczy reagujących na kryzys humanitarny. W celu zarejestrowania i udokumentowania sytuacji Romów uciekających z Ukrainy, a także prowadzonych przez Romów działań na rzecz pomocy uchodźcom na granicach Ukrainy, ERIAC zaangażował zespoły dokumentacyjne na Węgrzech, w Polsce, Rumunii i na Słowacji. Zespoły te tworzą cyfrowe archiwum, które dokumentują romską pamięć historyczną o wojnie, skupiając się na historiach przetrwania, oporu, solidarności i człowieczeństwa, a także na przypadkach złego traktowania i dyskryminacji. Celem projektu jest dostarczenie wiarygodnych informacji i relacji z pierwszej ręki na temat doświadczeń romskich uchodźców, ze szczególnym uwzględnieniem transnarodowej współpracy obywatelskiej między Romami.

- Hot meals in Ukraine - Sieć ERGO i Fundusz Kobiet Romskich "Chiricli" wspólnie z innymi organizacjami przygotowują i rozdają gorące posiłki na stacjach metra, ulicach i w innych miejscach w Charkowie, Odessie i wielu innych miejscach na Ukrainie. Obiady są przygotowywane przez wyznawców Kryszny. Chiricli organizuje zakup produktów do przygotowania tych posiłków, a także informuje Romów i inne grupy znajdujące się w trudnej sytuacji, kiedy i gdzie będą one rozdawane. Te gorące obiady są dla wszystkich, którzy ich potrzebują.

Europejscy Romowie solidarnie nie zgadzają się na nierówne traktowanie i na różnych forach walczą o to, żeby ich głos był słyszalny. Szczególnym przykładem takiej postawy jest wystąpienie ukraińskiej uchodźczyni Natali Tomenko na forum OBWE. Spotkanie dotyczyło sytuacji Romów w Ukrainie i sytuacji romskich uchodźców. Sama Natali kilka tygodni temu wraz z rodziną opuściła Ukrainę jako uchodźczyni. Na swoją prezentację miała tylko kilka minut. Podczas jej wystąpienia prowadzący spotkanie zwrócił jej uwagę, że musi już kończyć. Natali uparcie kontynuowała jednak swoją wypowiedź, podkreślając w jak trudnych warunkach starają się pomagać ludziom dostarczając im żywność i leki, jak ewakuują duże grupy ludzi za granicę, dzieląc się doświadczeniami jak wielkie wsparcie mają od międzynarodowych romskich organizacji pozarządowych. Jej przekaz był emocjonalny, ale w pełni uzasadniony. Natali podkreśliła, że mówi w imieniu ukraińskich Romów i dzieli się najbardziej traumatycznymi przeżyciami i doświadczeniami. Wezwała jednocześnie Romów rosyjskich do niepowielania rosyjskiej propagandy i powtarzania fałszywych informacji, podczas gdy Ukraińcy, w tym ukraińscy Romowie giną wskutek rosyjskiej agresji. Kiedy po raz kolejny prowadzący spotkanie ją pospieszył, Natali stanowczo odpowiedziała: “Przepraszam, jako ofiara mam prawo mówić jeszcze kilka minut”, kontynuując swoją wypowiedź. Kończy w następujący sposób: "Romowie są Ukraińcami. Bronimy naszego kraju. Stajemy ramię w ramię z Ukraińcami i razem walczymy. Mam marzenie, aby odbudować silną i piękną Ukrainę, w której przyszłe pokolenia będą rosły i żyły bez strachu, gdzie wszyscy razem, z przyjaciółmi i kolegami, będziemy budowali silne społeczeństwo obywatelskie, gdzie my, młodzi liderzy, będziemy mogli wspierać młodzież wszystkich mniejszości etnicznych. Barikane Roma! Khetane ame Zorale! Slava Ukraini!” (Wielcy Romowie! Razem jesteśmy silniejsi! Chwała Ukrainie!). Treść jej wystąpienia i jej postawa jest symboliczna. Pokazuje trudny los Romów na przestrzeni wieków, ale także upór i wytrwałość. 

Khetane ame Zorale (razem jesteśmy silniejsi)– wyzwania na przyszłość związane z pracą z Romami ukraińskimi.

Tekst ten pokazuje w jaki sposób postrzeganie Romów przez społeczeństwa większościowe przekłada się na ich sytuację podczas wojny i uchodźstwa z Ukrainy. Temat jest oczywiście niewyczerpany i pokazuje jak działa rasizm wobec społeczności mniejszościowych, w krajach, które nie są celem masowych migracji, a które mają w swej historii bogatą historię dotyczącą antycyganizmu. Wyzwaniem długofalowym jest zatem pracowanie na postawach społeczeństw większościowych, ponieważ wieloletnia praca nad różnymi aspektami “integracji” Romów do społeczeństw, w których żyją, bez współpracy tychże społeczeństw zawsze będzie dziełem niedokonanym. Cele doraźne zaś, potrzeby na dziś i na jutro sprowadzają się m.in do wsparcia ich, tak jak i innych uchodźców z Ukrainy, z uwzględnieniem potrzeb, które zgłaszają i z zachowaniem ich autonomii. Jednak wszystko to, co podkreśla się w przypadku innych uchodźców z Ukrainy, staje się dla społeczeństw większościowych problemem, jeśli chodzi o Romów.

Niezwykle ważnym wsparciem w tym procesie jest współpraca z partnerami społecznymi, romskimi organizacjami pozarządowymi, romskimi aktywistami i Romami, którzy włączyli się w prace wolontariackie. Potrzeby językowe zdają się najważniejsze w pierwszym kontakcie, czasem jednak okazuje się, że język romani jest niewystarczający. Zaobserwowaliśmy, że np. dialekt Romów Karpackich nie był w pełni zrozumiały i porozumiewanie się w dialekcie lowarskim dawało lepsze efekty. Romowie ukraińscy posługują się językiem rosyjskim (wschodnia Ukraina) i ukraińskim, wskutek czego wolontariusze znający te języki znacząco wspierają komunikację. Natomiast sama obecność polskich Romów pomagała w nawiązaniu kontaktu, przełamywania barier lęku i braku zaufania. Dużo prościej było prowadzić dalsze rozmowy, dowiadywać się czego potrzebują matki z dziećmi, co dzieje się z ich rodzinami, które często zostały jeszcze w Ukrainie, czy synami, ojcami czy mężami, którzy z Ukrainy nie mogli wyjechać.

Powszechną obserwacją jest, że Romowie przybyli do Polski w dużych grupach, są to zwykle rozgałęzione wielopokoleniowe rodziny, z wieloma dziećmi, które organizują ewakuację wspólnie i łączą się na kolejnych etapach podróży. Transport z granicy do ośrodka recepcyjnego zapewniają władze lokalne. W ośrodkach z kolei okazuje się, że kilkunastoosobowe grupy Romów nie chcą się rozdzielać, z obawy, że utracą ze sobą kontakt, albo że przydarzy im się coś złego. Grupa zapewnia bezpieczeństwo, to szczególnie ważne, tym bardziej, że w grupach dominują młode kobiety i dzieci. Na poziomie praktycznym jednak jest to wyzwanie, ponieważ np. utrudnia znalezienie im transportu i zakwaterowania, zdolnego pomieścić kilkanaście (a czasem kilkadziesiąt) osób. Jest duże zapotrzebowanie na wolontariuszy w punktach recepcyjnych wzdłuż granicy, którzy pomagaliby Romom, rozmawiali z nimi, udzielali im informacji i pokazywali, jakie mają możliwości: pozostać w Polsce czy wyjechać do Europy Zachodniej.  Wolontariusze/koordynatorzy, którzy znają ukraińskie/rosyjskie/ukraińskie dialekty romskie (w najlepszym wypadku) i/albo mówią także po rosyjsku albo ukraińsku i współpraca z Romami nie jest dla nich problemem. Potrzebna jest ich regularna obecność na dworcach kolejowych, głównie w dużych miastach. W tej chwili wolontariusze rzadko się do nich zgłaszają. Zdarza się, że sami wolontariusze dzwonią do aktywistów romskich, narzekając na duże grupy Romów i sugerując wprost, że powinni "coś z nimi zrobić".

Inną ważną potrzebą jest stworzenie miejsca przyjaznego Romom (niekoniecznie tylko dla Romów, ale gotowego na przyjęcie uchodźców romskich na dłuższy czas). Coraz częściej bowiem zdarza się odmowa przyjęcia Romów w miejscach i przestrzeniach ogólnodostępnych. Obserwując od wielu już tygodni różne formy segregacji aktywiści są zmęczeni walką z uprzedzeniami Nie-Romów, przy obecności wszystkich innych problemów. Jednocześnie pojawia się obawa o bezpieczeństwo romskich uchodźców, ich traumy się pogłębiają, a ostatecznie może być tak, że znajdą się na ulicy, co byłoby powtórzeniem scenariusza migrujących Romów z Rumunii, po upadku reżimu Ceaușescu. Wtedy nie tylko nie będą funkcjonować w bezpiecznej przestrzeni, a znajdą się poza nawiasem wsparcia systemowego.

Podsumowując: praktycznie cały system pomocy uchodźcom w Polsce opiera się na oddolnej organizacji obywateli oraz pracy organizacji pozarządowych, więc w tym sensie to organizacje pozarządowe (nieromskie i romskie) pomagają wszystkim uchodźcom. Struktury państwowe dopiero od niedawna wspierają ten proces. Romscy uchodźcy powinni otrzymać taką samą pomoc jak inni Ukraińcy, ale w praktyce są pozostawieni sami sobie. W dużych miastach prawie nie ma dla nich miejsc noclegowych, a nawet jeśli są, to Romowie są pomijani. Odpowiedzialność za uchodźców romskich spoczywa na organizacjach i działaczach romskich. Większość ludzi, nawet tych życzliwie nastawionych do romskich uchodźców, oczekuje, że to organizacje romskie zajmą się i rozwiążą problem zapewniając wsparcie Romom. Niestety nie zawsze jest to możliwe po prostu brakuje zasobów. Aktywiści romscy mediują, wspierają językowo, pomagają w poszukiwaniu miejsc noclegowych, ale z problemem systemowej dyskryminacji musimy walczyć wszyscy. 

Zawarte w tekście poglądy i konkluzje wyrażają opinie autorek i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.